25 lutego 2014

{6} zwariowałaś?

Podczas gdy Lisa pognała do swojego domu, aby wygrzebać jakieś ładne ciuchy, ja sama poleciałam na górę i stanęłam przed szafą. Nie mogłam wybrać swojej ulubionej, luźnej bluzy, ani podartych spodni. Straszliwie żałowałam, że gdy moja przyjaciółka wciskała mi do koszyka w sklepie spódnicę, ja odmawiałam. Nie miałam żadnych ładnych rzeczy na takie SPECJALNE okazje. Raczej ubierałam się na sportowo i kupowałam wszystko, co potrafiło zakryć mój brzuch. Co z tego, że miałam niedowagę. Po prostu nie mogłam patrzeć na tą małą oponkę, która odznaczała się na obcisłych bluzkach.
Stanęło na tym, ze wybrałam jakąś szerszą, czerwoną tunikę i obcisłe czarne rurki. Do tego założyłam parę conversów tego samego koloru, co bluzka. Włosy związałam w wygodny, wysoki kucyk. Nie chciałam, aby wchodziły mi do oczu, albo dostawały się do buzi, gdy będę jadła. Wystarczyło jeszcze tylko zarzucić płaszczyk na ramiona, owinąć się zwiewnym szalem i... Poczekać na autobus, który miał zabrać mnie i Lisę do centrum Londynu.
Wysiadłyśmy na przystanku, ledwo co wychodząc z zatłoczonego busa. Odetchnęłam świeżym powietrzem przypominając sobie sytuację sprzed tygodnia, kiedy stałam wśród rozwrzeszczanego tłumu na koncercie. Dopiero teraz zlustrowałam przyjaciółkę bystrym spojrzeniem.
-Lisa, aleś się odstroiła...- Zaśmiałam się cicho, zwracając uwagę na czarną, krótką spódniczkę, którą założyła. Przyjaciółka tylko wywróciła oczami i zarzuciła rude włosy na plecy.
Minęło trochę czasu, zanim znalazłyśmy adres, podrzucony przez chłopaków.
-Jezu, Lennon... To knajpa matki Felicii, rozumiesz?- Wybąkała Lissandra, zatrzymując się przed kawiarnią.
-Że co?!- Mało brakowało, a wpadłabym na latarnię, która nagle wyrosła mi przed nosem. Nasz limit szczęścia właśnie teraz się skończył.
Kim była Felicia? Moim i Lisy największym koszmarem. Ot, dziewucha, która próbowała uprzykrzyć nam życie i robiła to z wielkim uśmiechem na twarzy. Obcięła mi kiedyś połowę włosów małymi nożyczkami, twierdząc, że i tak mam okropną fryzurę, więc to nie robi różnicy, czy chodzę łysa, czy może związuję "kudły" elastyczną gumką. Ta historia miała miejsce jeszcze wtedy, kiedy bawiłam się kucykami pony i lalkami. Potem już było tylko gorzej. Chodziłyśmy z nią do przedszkola oraz podstawówki, aby później ponownie spotkać jej wstrętną osobę w liceum. Felicia Griffin należała do elity naszej szkoły. Była jednym z najbogatszych uczniów, których rodzice wspierali finansowo placówkę. Jej tatuś, szef jakiejś wielkiej korporacji, której nazwy nie pamiętam, fundował naszemu liceum książki, nowe ławki, sprzęt do pracowni chemicznych i biologicznych oraz interaktywne tablice, dzięki którym wychowankowie mieli szybciej przyswajać obowiązujący materiał, ucząc się przez zabawę. Felicię słuchali wszyscy, oprócz nas. Każdy nastolatek leciał na jej pieniądze, a gdy niezmiernie się postarał i robił za niewolnika owej zadufanej w sobie damy, mógł się załapać na jakąś grubą imprezkę, urządzoną w najdroższym, londyńskim klubie. Nie muszę chyba wspominać o tym, iż przyjeżdżała do szkoły czarnym BMW, a mieszkała w willi z wielkim basenem?
Był moment, kiedy Lissandra chciała się z Griffin pogodzić, ale... Nie wyszło. Próba wyciągnięcia w jej stronę dłoni zakończyła się masakrą.
Spojrzałam na zegarek. Miałyśmy jeszcze piętnaście minut, aby stąd uciec. Złapałam Lisę za rękaw i pociągnęłam w stronę, z której przyszłyśmy.
-Zwariowałaś?- Wyrwała się mi czym prędzej, marszcząc gniewnie brwi.
-Nie, to chyba ty zwariowałaś, skoro chcesz iść do kawiarni tych nadętych Griffinów!- Podniosłam głos, wskazując na szybę knajpki otwartą dłonią. 
-Chcesz wystawić The Vamps? Serio?- Nie dawała za wygraną, bo nawet zrobiła dwa kroki w moją stronę i pociągnęła w swoją stronę. Ja zaparłam się nogami, chwytając pobliską latarnię i obejmując ją rękami. 
-Nie wejdę tam. Za żadne skarby! Nie pamiętasz już co nam ta idiotka, Felicia, zrobiła?- Krzyknęłam, przyciskając swe ciało jeszcze mocniej i unikając gwałtownych ruchów Lissandry, która zaczęła mnie szarpać za płaszcz. 
-Lennon, do jasnej cholery! Nie obchodzi mnie żadna Felicia!- Warknęła przez zaciśnięte zęby, poczynając uderzać mnie w ramię. 
Ludzie, którzy przechodzili przez ulicę, gapili się na nas jak na dwie wariatki, które dopiero co wypuścili z psychiatryka. 
-Za kogo Ty się uważasz?!- Rudowłosa w końcu przestała mnie bić i stanęła na chodniku, opuszczając ze zrezygnowania ręce. -Jesteś tylko zwykłą, przeciętną dziewczyną, która mieszka na przedmieściach Londynu!- Puściłam latarnię, spinając wszystkie mięśnie i stając na przeciwko przyjaciółki. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie. Zwykle to ja darłam się na nią, by później mieć wyrzuty sumienia przez to, co powiedziałam. Tym razem role się odwróciły. 
Słuchałam jej przykrego monologu w ciszy, zatrzymując czarne, przybite spojrzenie na jej licu. Prawda zawsze boli. 
-Twoje... Nasze życie to jeden wielki i zasrany śmietnik! Nie chcesz sobie przypomnieć jak to było, gdy twój ojciec jeszcze żył? Lennon, zmieniłaś się. Cholernie się zmieniłaś i nie chcesz już szczęścia, bo w nie nie wierzysz.- Stopniowo wyciszała swój głos, ale jego ton nadal był surowy i nie znoszący sprzeciwu. -Ja to kurwa rozumiem! Tylko pomyśl też o innych! Nie bądź taką cholerną egiostką!- Lisa wyrzuciła z siebie wszystko, co jej zalegało na sercu. Zabolało mnie to. Nawet bardzo. W chwili, w której wspomniała o moim tacie, miarka się przebrała. 
-Skończyłaś już?- Zapytałam cicho. Głos mi nieco zadrżał, choć chciałam, by zabrzmiał o wiele bardziej pewnie.- W takim razie nie będę Ci przeszkadzała w tym "szczęściu". Powodzenia na randce z błaznami.- Rzuciłam tylko i odwróciłam się na pięcie, ruszając szybkim krokiem przed siebie. Nie byłam zła. Byłam wkurwiona. Za sobą usłyszałam jeszcze głuchy okrzyk Lisy, która chciała, żebym wróciła. Przepraszała mnie, żałowała za to, co powiedziała. A ja? Nie miałam nawet zamiaru spoglądać w jej stronę. Niech sobie radzi sama, skoro tak mnie potraktowała. Dlaczego tak zareagowałam na jej słowa? Przecież Lissanrda mówiła tylko i wyłącznie prawdę. Czystą prawdę, która była tak bardzo oczywistą, że okazała się perfekcyjnym, idealnie naostrzonym sztyletem, przecinającym moją duszę na wskroś. Mijałam nieznajomych na ulicy, wgapiając się w czubki czarnych butów. Nie zwracałam uwagi na nikogo, po prostu szłam pewnym krokiem przed siebie, mając w poważaniu to, czy na kogoś wpadnę, czy uderzę. Miałam tylko cichą nadzieję, że nie łupnę o jakiś gruby brzuch, by potem tłumaczyć się mu ze swojego aktualnego, tragicznego stanu.
Nagle poczułam, że ktoś mnie łapie za ramiona. Przeraziłam się nieco, sądząc, że to jakiś zboczeniec, który chce mnie zaciągnąć w ślepy zaułek.
-Lennon? Coś się stało?- To był znajomy, ciepły głos. Podniosłam głowę, aby ocenić, na czyjej klatce piersiowej się zatrzymałam. Ujrzałam tylko swoje odbicie w czarnych okularach, należących do zakapturzonej postaci. Uniosłam brwi i otworzyłam usta w niemym zadziwieniu. Próbowałam ocenić chłopaka, w którego objęciu się znalazłam. Spod szarego kaptura wystawały urocze, brązowe loczki. Zaraz, zaraz...
-Bradley!- Bąknęłam, odsuwając się od niego i zaglądając za jego plecy. Gdzieś w oddali, wśród innych ludzi, kręcili się również James, Connor i Tristan. Oczywiście nie mogli iść w kupie, bo wyglądaliby podejrzanie w tych swoich 'przebraniach'.
Chłopak zdjął okulary i spojrzał prosto w moje oczy. Nogi się pode mną ugięły, a serce zaczęło szybciej bić. Dlaczego on to robi? Nie dość, że Lissandra i tak już była na mnie wkurzona, to jeszcze zaczęłam uważać, iż osiemnastoletni Simpson jest całkiem przystojny. Nie powinnam! Jeszcze przed paroma minutami nazwałam The Vamps błaznami! 

12 komentarzy:

  1. O pierwsza dodaje komentarz :) Piszesz fantastycznie, szczegolnie urzeklo mnie to zdanie: "Czystą prawdę, która była tak bardzo oczywistą, że okazała się perfekcyjnym, idealnie naostrzonym sztyletem, przecinającym moją duszę na wskroś." CUDO! Czekam na nexta i jestem cholernie ciekawa co bedzie dalej xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. toż to miód na moje serducho! bardzo mnie owy fakt cieszy, że historia przypadła do gustu! :)

      Usuń
  2. Te nowe zdjecie na blogu... Juz doskonale wiem w ktorym "blaznie" Lennon sie zakocha ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, jeszcze nie wiadomo, czy rzeczywiście się zakocha. ;>

      Usuń
  3. Świetne <3 czekamy na dalsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. To było smutne ;(
    Lisa chciała do The Vamps, ale nie powinna robić przykości Lennon ;(
    Lennon i Brad?
    Sama nie wiem xD
    A co z Lisą? Ona tak ich broni i w ogóle, a oni nią to się w ogóle nie interesują tylko Lisą ;(
    Smutam ;(
    Ale rozdział cudny *-*
    W przyszłości taka rada możesz pisać z perspektywy kilku osób, no chyba, że nie chcesz ;D
    Czekam na nexta <333
    Masz wielki talent *-*
    Buziak ;***
    ~~Kate Verdas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * A co z Lisą? Ona tak ich broni i w ogóle, a oni nią to się w ogóle nie interesują tylko Lennon ;(

      Usuń
    2. Nie, ja nie jestem za pisaniem z kilku perspektyw! Moze w jakims waznym momencie, ale nie caly czas! Wtedy opowiadanie straciloby ta tajemniczosc :p

      Usuń
    3. również nie jestem za pisaniem z kilku perspektyw, chociaż myślę nad taką jedną sytuacją, podczas której będę musiała zmienić narratora. ;)

      Usuń
  5. Masz dar! To jest boskie *.* czekam na next.. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Super naprawę ten rozdział był genialny! niemoge doczekać się naxta!!!!!!!!!
    zapraszam do mnie
    theeternalkids.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG to jest cudowne kocham to tak bardzo piszesz tak genialnie lepiej niz niektore wydane ksiazki serio *.*

    OdpowiedzUsuń