27 lutego 2014

{9} w nieznane + 1ooo wyświetleń!


The Vamps- Last Night
{po prawej stronie na animacji znajdują
się największe szczęściary z Polski, które
uczestniczyły w nagrywaniu tego teledysku- Angela i Marta!
gratuluję, dziewczyny! Vampettes są z Was dumne!}
-Zobaczymy się w sądzie, idiotko! Zamkną wam ten cały zasrany biznes!- Wykrzyczała Lisa, wyprowadzając mnie z toalety. Nie za bardzo wiedziałam, co się dookoła mnie dzieje, ale przez chwilę popatrzyłam na zdziwioną twarz pani Griffin oraz jej paskudnej córci. Felicia uśmiechała się parszywie, zatrzymując swe kurewskie spojrzenie na mojej w pół zgiętej sylwetce, którą ledwo co utrzymywała Lissandra. Choć teraz mój żołądek cierpiał, nie żałowałam tego, co wcześniej powiedziałam tej okropnej dziewczynie. Powiedzmy, że przeboleję.
Poczułam, jak ktoś mnie bierze na ręce. A przynajmniej ma zamiar mnie podnieść.
-Dam sobie radę...- Bąknęła Lisa, szarpiąc mnie za rękaw i przyciskając do siebie. Super. Nie dość, że nie mogłam zapanować nad swoim ciałem, to jeszcze wyrywali mnie pomiędzy sobą? Czy ja byłam jakąś cholerną marionetką? Zerknęłam na nią matowymi tęczówkami, a w zasadzie BŁAGAJĄCYMI matowymi tęczówkami, a następnie już nie mogłam nic zrobić, bo moje nogi oderwały się od ziemi i przylgnęłam do umięśnionej klatki piersiowej jednego z chłopaków. Zaraz, zaraz... Brad nie wyglądał na takiego, który by chodził codziennie na siłownię i pakował, aby wykształcić sobie idealną sylwetkę. Spojrzałam w górę, choć musiałam się mocno wysilić, aby ocenić, któż to taki się mną zajął.
Jasnowłosa czupryna zamigotała mi przed oczyma. A może miałam zwidy?
-Daj spokój, zaniosę ją. Jest leciutka.- Od razu poznałam głos James'a.- Ty w ogóle coś jesz, dziewczyno?
Zmarszczyłam czoło, opierając swoją łepetynę o jego umięśnioną klatkę piersiową. Chciałam zapytać, gdzie był w tej chwili Bradley, ale język zupełnie odmówił mi posłuszeństwa, więc wydałam z siebie tylko bliżej nieokreślony bełkot. Delikatne kołysanie o dziwo nie poruszyło ponownie mojego żołądka, a sprawiło, że stałam się senna. Moje powieki opadały niczym żelazne kurtyny, a świat powoli się rozmazywał. Mogłabym przysiąc, że na samym końcu, gdy jeszcze walczyłam, aby nie znaleźć się w krainie snów, zobaczyłam zatroskaną minę Brad'a, otwierającego drzwi do czarnego samochodu.

Cały czas czułam na sobie czyjś wzrok, który natychmiastowo poruszał mój mózg do głębszego myślenia i dumania nad tym, kto to taki mógł być. Mimo wszystko nadal udawałam, że drzemię sobie w najlepsze, by nie doprowadzić wnętrza ich samochodu do tragicznego stanu, o jakim wspominałam już wcześniej. Gdy tak leżałam sobie na plecach, mój brzuch nieco się opanował. W sumie to było niezwykłe, że w tak szybkim czasie przestałam czuć, iż wszystko mi się tam w środku przelewa i krzyczało o pomstę do nieba.
-Śpisz?- Nie, tym razem musiałam zareagować. Od razu otworzyłam oczy i... Utopiłam się w tym przepięknym, ciemnym brązie już dobrze znanych mi tęczówek. Odruchowo oblizałam suche wargi i pokręciłam w odpowiedzi głową. Podłoga delikatnie się ruszała, więc stwierdziłam, że dalej znajdowaliśmy się w samochodzie.
-Ciężko spać, gdy ktoś się na ciebie cały czas gapi.- Mruknęłam, pokazując osiemnastolatkowi język. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko czule pocałował mnie w czoło. Zamarłam. Tak nie miało być.
-Czekaj... Gdzie jest Lisa?- Zapytałam, podnosząc się na łokciach i rozglądając po samochodzie. Nikogo w nim nie było. Obok mnie siedział jedynie Bradley...
-A w czym potrzebna nam jest Lisa? Bezpiecznie dotarła do domu. Nie bój się o nią.- Jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Delikatnie rozchylił wargi. Czułam ten sam, słodki oddech na swojej skórze. Zmrużyłam oczy i...
Obudziłam się. Leżałam w swoim pokoju z zimnym okładem na czole. A więc to wszystko to był tylko sen? Cholerny sen? Westchnęłam głośno, uderzając otwartymi dłońmi o białą pościel.
Podniosłam się z łóżka i stwierdziłam, że ktoś mnie musiał przebrać. Miałam na sobie tylko bluzkę oraz majtki, więc wielki i okropny siniak był jak najbardziej widoczny. Przejechałam po zranionej skórze palcami, uśmiechając się pod nosem. Byłam masochistką? Nie. Ale nie chciałam, by znikał, dopóki znowu nie spotkam swego marzenia sennego. Odblokowałam komórkę i sprawdziłam godzinę. Była dziesiąta rano. Przespałam cały wczorajszy dzień i noc? Jak to możliwe, że matka nie obudziła mnie dzisiaj do szkoły? Miałam złe przeczucie, ale szybko je zignorowałam, odczytując esemesa od Lissandry, która napisała, że wieczorem wyśle mi notatki z literatury i że mam serdeczne pozdrowienia od chłopaków wraz ze szczerymi życzeniami do szybkiego powrotu do zdrowia. Wspomniała również o tym, że plan do ich najnowszej piosenki stoi dla nas otworem. Uśmiechnęłam się szeroko. A więc okazja do spotkania Brad'a przydarzy się szybciej, niż bym się tego spodziewała?
Coś mnie tknęło, by od razu usiąść na parapecie i wyjrzeć na ulicę. Ku mojemu zadziwieniu nikogo tam nie było. W zasadzie tak dokładnie nie wiedziałam, kogo chciałam ujrzeć na chodniku przed swoim domem. A może wiedziałam, tylko nie chciałam się sama przed sobą do tego przyznać?
Nigdy nie zastanawiałam się tak dokładnie nad głębszym uczuciem. Nigdy nie sądziłam, że kiedyś zaczepię o jakikolwiek etap "miłości" tudzież głupiego, infantylnego zauroczenia. Zawsze mogłam sobie tylko pomarzyć o tych sprawach, pooglądać je w filmach, przeczytać książki, przedstawiające idiotyczne ideały, które mąciły w głowach nastolatkom. Ja taka nie byłam. Od początku wiedziałam, iż to wszystko to tylko bujda. Jedna wielka bujda: dosłowne dno, błoto, zmieszane z nieprawdą i jakimś dziwacznym pragnieniem wykrzyczenia wszystkim ludziom, że miłość tak naprawdę NIE ISTNIEJE. Czy autorki zdawały sobie sprawę z tego, że kreują coś nieosiągalnego? Coś, co nigdy nie będzie miało miejsca i nie zagości w naszych sercach? Przecież miłość nie jest prosta. Nie dzieje się przypadkiem. Potrzeba długich godzin. Nie, wróć! Tygodni, miesięcy, lat... By przyznać z ręką na sercu, że kogoś się kocha. A na samym końcu westchnąć cicho i stwierdzić, że jednak to nie było to, czego oczekiwaliśmy. Najgorsza w tym wszystkim jest chyba niepewność. Jakaś cholerna niepewność, sprawiająca, że odechciewa nam się wszystkiego i wtedy właśnie przestajemy wierzyć w siebie. Wyobraziłam sobie sylwetkę Bradley'a, stojącą na ulicy i wpatrującą się w moje okno. Zaciskałam małe pięści na swych kolanach. Walczyłam sama ze sobą, starając się powstrzymać idiotyczne motylki w brzuchu. Zawładnął moim sercem... Wróć! Przecież dopiero co mówiłam, iż prawdziwa miłość nie istnieje. Czy rzeczywiście mogłam mieć rację? A może stawałam się tymi dziewczynami, czytającymi opowieści o wyidealizowanych związkach i sama desperacko szukałam drugiej połówki? W Simpsonie nie widziałam wielkiego muzyka. To był zwyczajny, sympatyczny chłopaczek o hipnotyzujących, czarnych oczach. Gdy patrzyłam na jego wielkie, ciemne tęczówki miałam wrażenie, jakbym go znała od zawsze. Z początku wydawał mi się być kolejną gwiazdką popu z jakiegoś tam zespołu, za którym szaleje moja najlepsza przyjaciółka.
-Może mi wytłumaczysz co to wszystko znaczy?- Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam swoją matkę w progu. Zeskoczyłam z parapetu, ale już było za późno. Nie zdążyłam zakryć wielkiego siniaka, rozlewającego się na moim całym udzie.
-Ja... Ja się przewróciłam. To nic takiego, mamo.- Zaczęłam się tłumaczyć, chwytając pierwszą lepszą parę spodni i wsuwając je na moje pośladki.
-Moja droga, nie chodzi mi tylko o tego siniaka.- Ton głosu mojej rodzicielki stawał się coraz bardziej nieprzyjemny. Spoglądałam na jej ostro zarysowaną na tle jasnego pokoju sylwetkę i coraz bardziej się obawiałam tego, co miało za chwilę nastąpić. Nie chciałam kolejnej awantury.
-Daj spokój.- Machnęłam ręką i odwróciłam się od niej, by podejść pod biurko i wziąć książkę od biologii. Przynajmniej udam, że się uczę i żeby mi nie przeszkadzała.
-Dlaczego mam ci dać spokój? Wczoraj miałaś bardzo wysoką temperaturę! Nie wiedziałaś co się z tobą dzieje, paplałaś jakieś głupoty o nieznanym mi chłopaku i twierdziłaś, że za tydzień wystąpisz w jego teledysku.- Powstrzymałam się, by nie wybuchnąć śmiechem. Musiałam mieć naprawdę bardzo dużą gorączkę, aby informować matkę o takich sprawach. Praktycznie w ogóle z nią nie gadałam o swoim życiu prywatnym, by nie zachęcić jej do trzymania mnie pod kloszem. Gdyby tylko się tego wszystkiego dowiedziała....-I jak mi wytłumaczysz wczorajsze wagary? Z tego co wiedziałam, miałaś wczoraj oddać bardzo ważne wypracowanie z literatury.- Noo, teraz to mnie załatwiła.
-Byłam na herbacie...
-Herbacie!- Wykrzyknęła, unosząc ręce w górę. -Od kiedy po herbacie dostaje się wysokiej gorączki?
-No nie wiem, przecież jesteś taką mądrą pielęgniarką, powinnaś to wiedzieć lepiej ode mnie.- Warknęłam, bo już nie wytrzymałam. Tym właśnie zdaniem wyprowadziłam swoją matkę z równowagi.
-Co ty sobie wyobrażasz...?- Zaczęła szeptem. Ot, cisza przed burzą. Spojrzałam na nią z politowaniem, unosząc jedną brew ku górze. To ją sprowokowało. W zasadzie miało sprowokować.- Sądzisz, że będziesz sobie latała gdzie tylko chcesz, aby później Lisa wnosiła cię do domu ledwo co przytomną?!
-Znalazła się idealna matula, która nagle przejmuje się życiem swojego dziecka!- Również podniosłam głos, rzucając książkę od biologii na ziemię.
-Nie dajesz mi się poznać, Lennon! Nie wiem jak mam do ciebie dotrzeć!
-Może trzeba było zapytać ojca, co?!- Teraz to ja przestałam panować nad sobą. Sunęłam dłonią po zagraconym biurku i zrzuciłam z niego wszystko na podłogę. Szklanka z wodą roztrzaskała się na małe kawałeczki i zalała puszysty dywan, na którym jeszcze przed paroma dniami skakała uradowana Lissandra. -A nie... Zapomniałam. Ciebie gówno obchodził jego los. Przecież to ty go zabiłaś!- Pożałowałam. Matka obdarowała mnie siarczystym uderzeniem w policzek.
-Spierdalaj.- Odpowiedziałam odruchowo. Nie wiedziałam tak naprawdę, co mówię. Otrząsnęłam się dopiero wtedy, kiedy ujrzałam rozczarowaną minę swojej matki. Wpatrywała się we mnie smutnymi, wielkimi oczętami i otworzyła w niemym sprzeciwie usta. Nie wydała z siebie już żadnego słowa. Nawet przestała oddychać. Po prostu stała, nieco zgarbiona, bo ręce przed chwilą jej opadły, gdy usłyszała moją obelgę.
Odepchnęłam ją z całej siły i chwyciłam plecak, leżący na podłodze. Po prostu wyszłam z pokoju i zeszłam ze schodów, omijając co drugi stopień.
Może za mną krzyczała... Nie wiem jak naprawdę było, bo już dawno znajdowałam się na ulicy i mijałam kolejne domki jednorodzinne, biegnąc prosto przed siebie- w nieznane.

12 komentarzy:

  1. genialne ♥ na prawdę GENIALNE!!!! *.* nie moge się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na poczatku tej notki myslalam, ze zakocha sie w Jamesie. A tu co?! Sni o Bradzie i przyznaje, ze sie w nim zakochala!!! Kocham to <3 Next jak najszybciej prosze, bo UMIERAM z ciekawosci xp

    OdpowiedzUsuń
  3. Bosko <3 Coraz ciekawiej choć ja nadal kibicuję Lisie, która jest trochę niedostrzegana :) Czekam na nexta *-* /Katarina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lisa też będzie miała swoje 5 minut. (:

      Usuń
    2. Teraz to mnie zaciekawilas :))))

      Usuń
  4. Super rozdział.
    PS. Zmieniłam user z @perfsmiley na @fckirwiin

    OdpowiedzUsuń
  5. super!!!! nie mogę sie doczekać dalszych losów lenon!!!
    zapraszam
    theeternalkids.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. ty nawet nie wiesz, jakiego miałam farta XD
    znalazłam twoje opowiadanie na blogspocie, które ma 9 rozdziałów, gdy na Wattpadzie ma jedynie 6! łuhuuu XD
    no, w każdym razie, jesteś genialna! te sceny z Bradem z poprzednich rozdziałów... roztapiam się ;3 ja chcę, żeby z nią był! a żeby Lisa zakochała się w innym z The Vamps XD :D
    Jeszcze raz, jesteś najlepsza :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no kurczę, rzeczywiście szczęście! jak Ty to zrobiłaś, że odnalazłaś mnie również tutaj? :D ot, na wattpada nie chciałam wrzucać wszystkiego na raz, także tam dodaję po jednym rozdziale na dzień, żeby można się było z treścią "na spokojnie" zapoznać. :D
      dziękuję Ci bardzo. <3 co do wątku miłosnego, to jeszcze nic nie będę zdradzała, ale powiem Wam wszystkim, że już mam zaplanowane, co z tą nieszczęsną Lennon i Lisą zrobić!
      buziaki!

      Usuń
  7. Czekaj, czekaj ona wybiegla w tych majtkach i bluzce na ulice? :D
    @ohwowbradley

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeej. A ja bym w sumie chciala, zeby Lennon byla z Jamesem :)
    ale dobla... od dzisiaj czytam wszystko po kolei :)

    OdpowiedzUsuń