-Co ty
sobie wyobrażasz?!- Przez całą drogę powrotną milczała. Odezwała się
dopiero wtedy, kiedy weszłyśmy do domu. Lissandra również przekroczyła próg w
salonie, pospiesznie zdejmując buty i zaszywając się gdzieś w kącie, na swoim
ulubionym fotelu bujanym. Po prostu wpatrywała się w nasze sylwetki z otworzoną
buzią i wydawało mi się, że chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się
powstrzymywała. Była przyzwyczajona do naszych wiecznych kłótni, ponadto
czasami zabierała w nich swój głos, żeby mnie obronić. Moja matka lubiła
Lissandrę. To był chyba jej ideał dziecka, które zawsze chciała mieć. Rudowłosa
była najlepszą uczennicą w klasie i według mojej ukochanej rodzicielki, nie
chodziła na żadne imprezy, tylko siedziała całymi dniami w domu i słuchała
swoich opiekunów, pomagając im we wszystkim. Czasami śmieszyło mnie to, iż
byłam porównywana do bardziej zwariowanej i zepsutej osoby ode mnie. Przecież
to właśnie Lisa namówiła mnie na pierwszego papierosa i pierwszego drinka,
którego kupił nam jej starszy chłopak. Tych faktów nie zdradzę swojej
matce, bo ta by zaraz poleciała do Finniganów i im o tym wszystkim powiedziała.
Co jak co, ale moja matula była straszliwą paplą. Nie potrafiła trzymać języka
za zębami i każdemu musiała się zwierzać ze swoich problemów. Uwielbiała wisieć
na telefonie godzinami i żalić się swojej matce, opowiadając jej, że ma
najgorsze życie na całym świecie i jest już tym wszystkim zmęczona. W
zasadzie... Nie dziwiłam się jej.
-Uciekasz z
domu i sądzisz, że to wszystko ujdzie ci na sucho?- Ciągnęła swój
"straszny" monolog, podczas gdy ja zajmowałam miejsce na kanapie w
dużym pokoju. Zdążyłam jeszcze posłać porozumiewawcze spojrzenie rudowłosej, bo
już po chwili zostałam zmuszona spoglądać jedynie na swoją matkę, która
zasłoniła mi całą rzeczywistość, znajdującą się przede mną. -Nie będę wspominała już o tym, co mi
powiedziałaś i co zrobiłaś. -Czy ona zaczynała płakać? Zauważyłam
pojedyncze łzy, zatrzymane w kącikach jej bladych, nieco chłodnych ocząt.
Zdecydowanie za dużo razy widziałam matkę w takim stanie. Odkąd tata odszedł...
Rozpaczała codziennie w nocy, szlochając w poduszkę. Myślała, że tego nie
słyszę. Myliła się.
-Mam ci
przypomnieć to, jak mnie uderzyłaś w twarz zaraz przed moim wyjściem?-
Zapytałam, posyłając jej wredny uśmieszek. Nie, nie wzbudzi we mnie
współczucia! Nawet nie ma takiej opcji! Musiałam zachować resztki swej dumy,
choć wiedziałam, że w tym przypadku nic już nie zdziałam, a wręcz przeciwnie-
mogę pogorszyć swoją sytuację.
-Nie
pyskuj! -Odwarknęła gwałtownie, wskazując na mnie palcem. Prychnęłam
jedynie pod nosem, podkreślając beznadziejność jej ciętej riposty.
-Pyskowaniem
nazywasz mówienie prawdy? Gratuluję.-Stwierdziłam z jeszcze większym
rozbawieniem. Gotowało się we mnie. Miałam ochotę znowu stąd uciec i już nigdy
nie wrócić.
-Nigdy mi
nie wybaczysz, prawda...?- Zapytała. Aż się zdziwiłam, bo zmieniła swój ton
głosu. Była już roztrzęsiona i nie mogła powstrzymać słonych kropel,
spadających po jej bladych policzkach. Wstałam z kanapy i pokręciłam głową ze
zrezygnowaniem. Okej, byłam na nią wkurzona, ale nie chciałam, by przeze mnie
jeszcze bardziej cierpiała. Walczyłam sama ze sobą i trudno było określić
dokładnie to, co czułam w tej chwili. Chciałam wyciągnąć w jej stronę ręce, ale
cofnęła się o krok w tył, a następnie posyłając mi ostatnie, długie spojrzenie
pełne wyrzutu, po prostu wyszła, zostawiając mnie i Lissandrę w salonie.
-Łał,
Lennon... Nie popisałaś się.- Powiedziała moja przyjaciółka, gdy usłyszała,
iż pani Cartwright zamyka się w sypialni.
-Cholera,
wiem! Ale co miałam jej powiedzieć? Że wszystko będzie w porządku?-
Zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju, łapiąc się za głowę. Z tego wszystkiego
zaczęła mnie łapać migrena. Miałam ochotę wygonić rudowłosą z domu i również
zaszyć się na górze, w swoim królestwie. Cierpienie w samotności było dobrym
pomysłem, choć... Nie w tej sytuacji, gdy masz przy sobie paplającą i
upierdliwą osobę, która za żadne skarby w świecie cię teraz nie opuści. Czy
Lisa naprawdę była taka irytująca, czy raczej kochana i wierna?
-Będzie w porządku. Wystarczy tylko przyznać się do tego, że to wszystko, co jej kiedyś
powiedziałaś, to było kłamstwo. - Stwierdziła cicho, zaczynając się bujać
na krześle. Posłałam jej jedno ze swoich najgroźniejszych łypnięć czarnymi,
rozwścieczonymi tęczówkami. Przygryzła dolną wargę, a ja zatrzymałam się przed
jej siedzącą osobą, opierając ręce na biodra.
-Tylko to
nie było kłamstwo, Lisa. Ja nadal wierzę, że to ona zabiła ojca, choć... Choć
wcale nie chcę, rozumiesz? Ale nie mogę sobie wymazać z głowy tego pieprzonego
obrazu, gdy robiła tacie zastrzyk i on po prostu odszedł!- Starałam się nie
podnosić głosu, bo wiedziałam, że matka to wszystko usłyszy. Nastała długa
cisza, podczas której panna Finnigan się nad czymś bardzo intensywnie
zastanawiała. Spuściła wzrok swych błękitnych, wiecznie lśniących ocząt i
wpatrywała się w swoje nogi, które nerwowo odpychały cały ciężar ciała, nie
przestając bujać się na fotelu.
-Zachowujesz
się jak gówniarz.- Odparła w końcu, podnosząc się z siedziska i chwytając
torbę, którą uprzednio rzuciła gdzieś obok kanapy. -Odezwij się do mnie, kiedy przestaniesz pieprzyć takie głupoty. I
ogarnij się w końcu, bo wszyscy ludzie, których kochasz, zaczną się od ciebie
odwracać.- Nie wierzyłam własnym oczom i uszom! Lissandra Finnigan właśnie
się poddała i wychodziła z mojego domu, nie próbując mi nawet głosić dłuższych
kazań! -W zasadzie to już zaczęli.-
Musiała dodać na końcu, by zranić mnie jeszcze bardziej.
Stałam w salonie zupełnie sama i wsłuchiwałam się
w najgorsze, co tylko mogło być- ciszę. Starałam się maksymalnie wytężyć swój
aparat słuchowy, aby doszukać się dźwięków, które mogły dobiegać z pokoju mojej
matki. Mimo tego zupełnie nic do mnie nie docierało. Cisza nie przynosiła już
kolejnych słów, szmerów, pojękiwań... Nie zapowiadała następnych myśli,
gnieżdżących się złośliwie w mojej czaszce. To, że ja raniłam ludzi nie
oznaczało, że oni mogą ranić mnie!
Fuknęłam jakieś najgorsze przekleństwo pod nosem,
podchodząc do stolika, znajdującego się na środku pokoju i przywaliłam w niego
z całej siły. Musiałam dać upust silnym emocjom, które już od dawien dawna
miały ochotę opuścić zniewolone ciało.
Od kolejnej kłótni z moją matką minął tydzień.
Nie wiedziałam jak zacząć z nią rozmowę, także postanowiłam w ogóle się nie
odzywać. To były chyba najcięższe dni w moim życiu, bo mama nawet nie próbowała
nawiązać ze mną jakiegokolwiek kontaktu. Przychodziła do domu, robiła obiad, a
następnie zamykała się w swoim pokoju, nie zadając mi żadnych pytań. W pewnym
momencie miałam ochotę po prostu wstać, otworzyć z impetem sypialnię i ponownie
rozpętać wojnę, buntując się przeciwko tej cholernej ciszy, którą tak idealnie
sobie zaplanowała. Dobrze, że wybiłam to sobie z głowy, bo przynajmniej mogłam
w spokoju wyjść w weekend i nie męczyć się z jej głupimi komentarzami dotyczącymi
tego, że mam zostać w domu i się uczyć.
W swoim pokoju spędziłam chyba trzy godziny i
przewracałam wszystkie ciuchy, które tylko znalazłam w szafie. Nie miałam
żadnych ładnych sukienek, więc wcisnęłam swój tyłek w krótkie, nieco
postrzępione spodnie i zarzuciłam na szerszą bluzkę jakąś koszulę w kratę.
-Chciałam
tylko powiedzieć, że uważam, iż dobrze zrobiłaś.- Wypaliła niemal od razu
Lisa, gdy tylko otworzyła mi drzwi. -Spotkanie
z chłopakami będzie idealną terapią antydepresyjną, moja droga!
Wymusiłam lekki uśmiech, przechodząc przez
próg do jej mieszkania i poprawiając idealnie ułożone włosy. Byłam z siebie
dumna, że udało mi się ujarzmić te ciemne kudły i delikatnie je pofalować
lokówką. Osiągnęłam perfekcyjny, naturalny, a zarazem romantyczny efekt. I nie,
wcale nie chciałam ładnie wyglądać dla Simpsona. A przynajmniej tak sobie z
całych sił wmawiałam...
-Jakby co,
to nocuję dzisiaj u ciebie, bo uczymy się do jakiejś ważnej klasówki z
geografii, okej?- Ścisnęłam usta w dzióbek, spoglądając niepewnie na
przyjaciółkę, która była tak podniecona, że ledwo co słyszała moje słowa.
-Oczywiście!-
Pokiwała ze zrozumieniem głową, chwytając małą torebkę. -A z resztą... Naprawdę sądzisz, że twoja matka będzie do ciebie po tym
wszystkim wydzwaniała? Jakoś nigdy się specjalnie tym, co robisz, nie
przejmowała.- Wzruszyła ramionami.
Racja. Taka była smutna prawda. Jeszcze
dochodziła ta cała zeszłotygodniowa kłótnia...
Przytaknęłam jej cicho, obserwując, jak na
obcisłą sukienkę w cekiny zakłada czarny płaszcz. Wyglądała bombowo z
natapirowanymi, płomiennymi włosami i czerwoną szminką na pełnych ustach. Dobrze,
że rodzice Lissandry wybrali się na noc na jakąś imprezę, urządzoną przez ich
dobrych przyjaciół. Przynajmniej miałyśmy pewność, że nikt nas nie wkopie.
-Gotowa?-
Zapytałam.- Zadzwonię po taksówkę.
Manager The Vamps podesłał nam adres i kazał się
stawić na miejscu trochę wcześniej, aniżeli to było zaplanowane. Oczywiście
byłam pewna, że zanim ponownie spotkamy chłopaków, minie trochę czasu.
Wygramoliłyśmy się z taksówki, a następnie odnalazłyśmy dość spory budynek, przypominający
jakiś nowoczesny magazyn. Stukot naszych wysokich szpilek rozniósł się po
ulicy, na której powoli zaczęli się zbierać ludzie.
-Jak się
czujesz, Lennon?- Byłam zbyt zajęta, żeby cokolwiek wokół siebie ogarnąć,
także podskoczyłam, czując na swoich ramionach czyjeś dłonie. Odwróciłam się do
tyłu i... Ujrzałam uśmiechniętego, jak zwykle rozpromienionego Brad'a. Za nim stał
równie zadowolony James, Tris oraz Connor. Wszyscy byli niezwykle
podekscytowani kręceniem teledysku.
-Już w
porządku. Cały tydzień byłam na diecie, także nie powinnam spodziewać się jakichś
większych sensacji. -Stwierdziłam cicho, niechętnie się od niego odsuwając
i machając chłopakom na powitanie.
-Czyli już
nie będzie się ciebie dało zaprosić na herbatę?- Zażartował, chichocząc pod
nosem. Popchnęłam go delikatnie, a następnie rozczochrałam ciemne włosy.
Słysząc głos, oświadczający, że trzeba się zebrać i zacząć nagrywać, ruszyliśmy
powolnym krokiem w stronę wejścia. Chłopaki musieli przecisnąć się przez tłum i
dostać się na miejsce, aby odbyć ostateczne poprawki przed pierwszymi
zdjęciami.
Hala od środka wyglądała oszałamiająco. Od razu
uniosłam brodę jak najwyżej się tylko dało, podziwiając niezwykłe sklepienie.
Zwyczajne, dość obszerne pomieszczenie, zostało elegancko odnowione. Nigdy
wcześniej nie widziałam czegoś tak fantastycznego. Wszędzie były projektory,
rzucające różnobarwne plamy na ściany. Brodziliśmy w balonach, które
przykrywały podłogę oraz... Kable od kamer i świateł. Trzeba było dobrze
uważać, żeby nie wywinąć orła. Niektóre dekoracje zostały przyczepione do
długich, białych stolików, na których znajdowały się wielkie, kryształowe misy
pełne pączu oraz talerze z przekąskami. Zaraz, zaraz... To wszystko
przypominało mi bal dla ostatnich klas szkół średnich. Albo jakąś dyskotekę szkolną. Czy kolejny teledysk The
Vamps miał mieć akcję właśnie na takim wydarzeniu?
Tak szczerze wcale nie uśmiechało mi się to całe
nagrywanie teledysku. Bawiłam się dobrze, choć cały czas byłam bardzo daleko od
Brada. Czułam się tak, jakbym była tu zupełnie niepotrzebna. Właśnie
zaczynaliśmy kolejną, już czwartą godzinę zdjęć, gdy nagle padły słowa, na
które wszyscy zareagowali głuchym stęknięciem, wyrażającym zadowolenie. Praca
statysty nie była taka prosta, jakby mogło się wydawać.
-Dobra,
kręcimy ostatnią scenę. -Powiedział reżyser, wchodząc w tłum i ruszając w
moją i Lisy stronę. Przyjaciółka wzięła głęboki oddech i zatrzymała na jego
sylwetce błękitne tęczówki. -Bradley,
stajesz na środku, będziesz całował tę dziewczynę. Zapoznałeś się ze
scenariuszem, prawda? Wiesz co robić.- Wszystko to działo się w tak
zastraszająco szybkim tempie, że z początku na całe to wydarzenie nie zareagowałam.
Oddzielono mnie od Lissandry, którą pociągnięto w stronę stojącego Bradley'a.
Jej marzenie, które zaraz miało się spełnić, poczęło łamać mi serce na pół.
W sali zgasły wszystkie światła, prócz tego
jednego, jedynego białego blasku, oświetlającego sylwetkę rudowłosej oraz osiemnastolatka. Miałam wielkie szczęście, bo stałam niedaleko nich, na zewnątrz wielkiego
tłumu, formującego wokół "wspaniałej" dwójki koło. Nawet
nie usłyszałam, gdy reżyser krzyknął "akcja" a muzyka popłynęła z
wielkich głośników. Wgapiałam się w ich sylwetki ze łzami w oczach, mając
ochotę natychmiast stąd wyjść. Bradley patrzył się Lisie prosto w oczy. Chwycił
jej dłonie, a następnie zbliżył się na tyle, by... Złożyć na Finniganowych
ustach namiętny, choć pełen delikatności pocałunek. Nogi mi zdrętwiały, a płuca
całkowicie odmówiły posłuszeństwa i przestały przyswajać powietrze. Nie
wytrzymałam i po prostu wyszłam z kadru, przepychając się przez zauroczony
sceną tłum statystów.
-Cięcie,
cholera! Dziewczyno, co ty robisz?!- Ktoś wrzasnął przez megafon, ale ja
nie zwracałam na to uwagi. Popychałam kolejne osoby, starając się odnaleźć
jakieś inne pomieszczenie, w którym mogłabym sobie cicho popłakać. -Przecież nie będziemy tego nagrywać milion
razy!
W jednej minucie wszystko zawaliło mi się na
głowę. Starając się nie płakać, zniknęłam w pokoju socjalnym, gdzie ekipa
odłożyła nasze kurtki.
-Lennon!
Czekaj!- Usłyszałam za sobą. -Dlaczego
uciekłaś?- Zapytał Brad, zatrzymując się przede mną. Przerzucił gitarę na plecy,
chwytając skórzany pasek. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Było mi tak
straszliwie głupio, że po prostu spuściłam głowę, próbując nie patrzeć w te
wielkie, błyszczące się, żądające wyjaśnień, oczy. Czy on wiedział, że łamał mi
serce? Ranił duszę, która już i tak była poharatana przez innych i ledwo co
trzymała się w środku mego organizmu, błagając o pomoc? Co mu miałam
powiedzieć? Że byłam diabelnie zazdrosna, nawet o jakiś pieprzony pocałunek, zaaranżowany
do teledysku?
-Nie
potrafię ci tego wytłumaczyć...- Jęknęłam, niepewnie unosząc łepetynę.
Westchnęłam głośno. -Przepraszam, że wam
popsułam ujęcie, Brad. To był impuls. Jakiś odruch bezwarunkowy. Nie mogłam
patrzeć na ciebie i... Lisę.- Przyznałam się w końcu, opierając plecy o
białą ścianę na korytarzu.
-W zasadzie
ciekawie to wszystko wyszło. Pogadam z reżyserem, może ta scena będzie sceną
przewodnią!- Zażartował, nieco rozluźniając atmosferę. Nie miałam zielonego
pojęcia, że zaraz usłyszę słowa, na które nie byłam przygotowana. Ani
psychicznie, ani fizycznie.- To może
odpowiesz mi na nieco inne pytanie?- Zaokrąglił dotychczas sztywne ramiona. Coś jakby
mu kamień spadł z serca. Jakby nagle usłyszał wiadomość, na którą czekał przez
dłuższy czas. Ja natomiast spięłam wszystkie możliwe mięśnie, starając się nie
oddychać. -Zależy ci na mnie?- W
końcu padło to konkretne pytanie, które całkowicie zmroziło mi krew w żyłach.
Spoglądałam z niepewnością w jego czarne, domagające się odpowiedzi oczy. Już
otwierałam usta, już miałam coś z siebie wydusić...
-No
chodźcie już! -Lisa wyrosła przed naszą dwójką niczym grzyb po deszczu. -Właśnie skończyliśmy kręcić, wszyscy na was
czekają, żeby zacząć tą prawdziwą imprezę!- Dziewczyna pociągnęła Bradley'a
za ramię i złapała mnie za rękę, by natychmiastowo ruszyć biegiem przed siebie,
w miejsce kręcenia teledysku.
-Zacznijcie
beze mnie, zaraz do was dołączę.- Mruknął osiemnastolatek, wyrywając się ze
stalowego uścisku mojej rudowłosej przyjaciółki.
-Czekaj,
może zostanę z tobą?- Powiedziałam. Wolałam dokończyć tę rozmowę
z Bradley'em, aniżeli udawać, iż się świetnie bawię tam, wśród ludzi, których
nie znam.
-Nie.-
Odpowiedział szybko, zdejmując gitarę z ramion. Lisa nie dała mi stać
bezczynnie w jednym miejscu, bo złapała mnie za rękę tak mocno, że nawet nie
mogłam ruszyć palcami. Po drodze cały czas piszczała, że brązowooki wspaniale
całuje i chyba coś między nim a nią zaiskrzyło, bo poczuła dziwne przyciąganie
podczas tej jednej, konkretnej sceny. Przytakiwałam na wszystko, starając się
uspokoić.
Hala została zapełniona statystami oraz obcymi
ludźmi z ekipy The Vamps. Mignęła mi nawet sylwetka manager'a chłopaków, który
uśmiechnął się w naszą stronę promiennie i pomachał czerwonym, plastikowym
kubeczkiem. Ludzie zaczęli bić brawo, gdy tylko ujrzeli trójkę chłopaków z
zespołu, wchodzących na środek. Puścili głośną muzykę, gasząc wszystkie światła
i zostawiając jedynie kolorowe projektory, radośnie tańczące po ścianach
wielkiego pomieszczenia. To była chyba największa impreza, na jakiej
kiedykolwiek mogłam się znaleźć. Teraz tylko wystarczyło robić dobrą minę do
złej gry i udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przecież nie trawią cię
żadne złe myśli.
Miałam ochotę się upić do nieprzytomności, by choć przez
chwilę zapomnieć o tych cholernych smutkach. Owy pomysł, mimo że zapewniał mnie
o swojej idiotyczności, wydawał się teraz najlepszy. Podeszłam pod długie
stoliki, na których porozstawiane zostały przeróżne drinki. Nalałam sobie pierwszego
lepszego alkoholu do czystego kubeczka i wzięłam z niego solidny łyk. Ciepło
rozlało się po przełyku, trafiając prosto do żołądka. Impreza rozkręcała się w
bardzo szybkim tempie, a chłopaki już dawno zdążyli zapomnieć o bożym świecie i
szaleć w najlepsze. Nigdzie jednak nie widziałam Brad'a. Jakby zapadł się pod
ziemię. Lissandra też zostawiła mnie zupełnie samą, pędząc gdzieś do Vampsów i
krzycząc najgłośniej, jak tylko potrafiła. Nawet nie wiem kiedy upływał czas. Lisa co prawda zachęcała mnie do wspólnej zabawy, podchodząc
razem z chłopakami i próbując zaciągnąć mnie do rozwrzeszczanego tłumu, ale ja
z każdą kolejną prośbą odmawiałam w coraz to bardziej niemiły sposób. W końcu
dali sobie spokój, zostawiając mnie z nowym przyjacielem- kolorowym drinkiem,
rozrobionym w wysokiej butelce. Stałam w tym samym miejscu, sącząc alkohol z
już nieco wytarmoszonego, czerwono-białego kubeczka.
-Lennon...-Powędrowałam
nieco nieprzytomnym wzrokiem, aby odnaleźć źródło przyjemnego głosu. Nikt nas
teraz nie będzie szukał. Nikt nie upomni się, iż Bradley oraz jakaś dziewczyna
zniknęli za rogiem. Lisa również tego nie zauważyła. Uśmiechnęłam się drętwo,
nieco otępiona alkoholem, płynącym w moich żyłach. Zaprowadził mnie w jakieś
ustronne miejsce, coś na wzór mniejszego pomieszczenia, łączącego się z wielką
halą, w której trwała impreza. Nie wiedziałam tylko, czy to był ten sam pokój
socjalny... Oparł mnie o ścianę. Zupełnie tak, jak wtedy przed rozmową w
kawiarni.
-Upiłaś
się?- Zapytał, kręcąc z politowaniem głową. Jego dłoń przejechała po moim
ciepłym policzku.
-Nie,
skądże.- Odparłam cicho, upierając się, że nic mi nie jest. Tylko trochę
huczało mi w głowie. Nie wiedziałam czy to przez to, że znowu byłam cholernie
blisko jego ciała, czy może rzeczywiście byłam pijana. Widząc jego niepewne
spojrzenie, zaśmiałam się ironicznie, zamykając na chwilę oczy.
-Skoro ty nie
odpowiedziałaś na pytanie, to teraz daj mi szansę na chwilę wytłumaczenia,
dobrze?- Przylgnął swoim ciałem do mojego, opierając czoło o moją głowę i
wciągając zapach jabłkowego szamponu z moich włosów. -Mogę w każdej chwili przestać.
Drgnęłam. On wtedy zamarł w bezruchu, jakby
chciał rozkoszować się tą chwilą przez czas nieokreślony, a zarazem dać mi
chwilę na ucieczkę. Chyba bym była głupia, gdybym teraz odepchnęła jego ciepłe
ciało od siebie i stwierdziła, że wcale mi na tym nie zależało. Czas zwolnił, a
obraz począł się rozmazywać, skupiając ostrość tylko i wyłącznie na twarzy
Bradley'a. Był zupełnie inny, niż zawsze. Spoglądał na mnie swoimi czarnymi
tęczówkami, zadziornie zagryzając wargę. Czerwony, plastikowy kubeczek o bliżej
nieokreślonych wymiarach, upadł na ziemię, rozlewając resztki kolorowego
drinku.
***
Przepraszam za taką zwłokę, ale aktualnie mam bardzo napięty grafik, jeżeli chodzi o szkołę. :/ Rozdział został pisany na szybko, nie mogłam skupić się na większej ilości szczegółów, choć próbowałam przedstawić wszystko jak najbardziej "jasno". Postanowiłam podzielić jedenastkę na dwie części, abyście mogli nieco pomyśleć nad zaistniałą sytuacją między Lennon a Bradem. ;> Mam nadzieję, że się Wam podoba. (: Mile widziane komentarze!
Do następnego rozdziału!
***
Przepraszam za taką zwłokę, ale aktualnie mam bardzo napięty grafik, jeżeli chodzi o szkołę. :/ Rozdział został pisany na szybko, nie mogłam skupić się na większej ilości szczegółów, choć próbowałam przedstawić wszystko jak najbardziej "jasno". Postanowiłam podzielić jedenastkę na dwie części, abyście mogli nieco pomyśleć nad zaistniałą sytuacją między Lennon a Bradem. ;> Mam nadzieję, że się Wam podoba. (: Mile widziane komentarze!
Do następnego rozdziału!
Końcówka *.*
OdpowiedzUsuńMusiałaś kończyć w takim momencie?
@fckirwiin
Tyle na ten rozdzial czekalam, ale bylo warto! Ogolnie jest strasznie dlugi, to w sumie dobrze XD Brad i Lennon... NARESZCIE! Tylko czemu akurat wtedy skonczylas?! Ten pocalunek mialas na mysli, jak pisalas, ze Lisa tez bedzie miala swoje 5 minut?
OdpowiedzUsuńnie tylko pocałunek. :D mam jeszcze parę pomysłów w zanadrzu, ale nie chcę ich wszystkich od razu wykorzystywać. ;)
Usuńkoncowka, koncowka, koncooooowka! o ja cie, ale sie cieszeeee! XDXD Lennon i Bradleyy, tak, tak, taaak <3
OdpowiedzUsuńaz mi samej bylo zle, gdy Simpson musial pocalowac Lissandre :/ a pozniej ta koncowa scena...! jestes genialna :D
super super!!!! warto było czekać te kilka dni. naprawdę uwielbiam jak piszesz!
OdpowiedzUsuńzapraszam
theeternalkids.blogspot.com
Ej! Jestem dziwna i głupia, ale nie chcę Branony tylko Brasandrę! <3 Dobrze, że był ich pocałunek, ale co?! Lisa tak się cieszyła, a jak się dowie, że jest Brad z Lennon to się chyba biedna kochana załamie :( Ale mimo to kocham Cię, bo piszesz cudownie <3 I jeszcze jedno, bo mnie wkurzyłaś: JAK MOŻNA COŚ TAK CUDOWNEGO NAPISAĆ NA SZYBKO I PRZEPRASZAĆ, ŻE JEST ZŁE? DZIEWCZYNO TO JEST JAKIEŚ CUDO I ARCYDZIEŁO I TO TAKIE MEEEGAAA DŁUGIE, A TY... Nie denerwuj mnie nawet! ;* I żeby nie doszło do pocałunku, a jak dojdzie to niech ich Lisa zobaczy i w końcu da upust złości i emocjom, pokłócą się i się obrazi i spoko xD Czekam na nexta <3 Kiedy? *-* Całuję <3 /Katarina
OdpowiedzUsuńZgadzam się w stu procentach z Katariną! Poprostu uważam,że Lisa powinna być z Bradem! Jak ja kocham twój styl pisania! Jest poprostu taki... jak w książkach! Wspaniały zapis polskiego języka. Czytam każdy, od początku i muszę przyznać...że jestewm twoją fanką! ☺
OdpowiedzUsuńdzięki, dziewczyny. <3 jesteście mega kochane. nawet nie wiecie jak się cieszę, czytając te wszystkie komentarze. :D
UsuńLisa z Bradley'em? cóż... nie będę nic zdradzała. powiem jedynie tyle, iż kolejny rozdział właśnie zaczęłam pisać i przy pomyślnych wiatrach ukaże się jeszcze dzisiaj.
buziaki dla wszystkich! <3
świetnie piszesz trafiłam tu przez przypadek ale opłacało się :DD
OdpowiedzUsuńjak może informuj mnie o następnych
@klaudia2999
jeju kocham to opowiadanie tak bardzo. jest chyba jednym z najlepszych jakie czytalam! mam jakas manie i potrafie nawet 20 razy dziennie wejsc tutaj i sprawdzic czy jest cos nowego. masz swietne pomysly i wiesz co zrobic aby bylo ciekawie. powodzenia w dalszym pisaniu <3 + oczywiscie czekam na kolejny rozdzial! :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę zapraszam na mojego bloga (o 1D) mam nadzieję,że go ocenisz. Miło będzie znać opinię doświadczonej koleżanki :**
OdpowiedzUsuń