4 marca 2014

{11} zakazany owoc cz. I

-Co ty sobie wyobrażasz?!- Przez całą drogę powrotną milczała. Odezwała się dopiero wtedy, kiedy weszłyśmy do domu. Lissandra również przekroczyła próg w salonie, pospiesznie zdejmując buty i zaszywając się gdzieś w kącie, na swoim ulubionym fotelu bujanym. Po prostu wpatrywała się w nasze sylwetki z otworzoną buzią i wydawało mi się, że chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymywała. Była przyzwyczajona do naszych wiecznych kłótni, ponadto czasami zabierała w nich swój głos, żeby mnie obronić. Moja matka lubiła Lissandrę. To był chyba jej ideał dziecka, które zawsze chciała mieć. Rudowłosa była najlepszą uczennicą w klasie i według mojej ukochanej rodzicielki, nie chodziła na żadne imprezy, tylko siedziała całymi dniami w domu i słuchała swoich opiekunów, pomagając im we wszystkim. Czasami śmieszyło mnie to, iż byłam porównywana do bardziej zwariowanej i zepsutej osoby ode mnie. Przecież to właśnie Lisa namówiła mnie na pierwszego papierosa i pierwszego drinka, którego kupił nam jej starszy chłopak. Tych faktów nie zdradzę swojej matce, bo ta by zaraz poleciała do Finniganów i im o tym wszystkim powiedziała. Co jak co, ale moja matula była straszliwą paplą. Nie potrafiła trzymać języka za zębami i każdemu musiała się zwierzać ze swoich problemów. Uwielbiała wisieć na telefonie godzinami i żalić się swojej matce, opowiadając jej, że ma najgorsze życie na całym świecie i jest już tym wszystkim zmęczona. W zasadzie... Nie dziwiłam się jej.
-Uciekasz z domu i sądzisz, że to wszystko ujdzie ci na sucho?- Ciągnęła swój "straszny" monolog, podczas gdy ja zajmowałam miejsce na kanapie w dużym pokoju. Zdążyłam jeszcze posłać porozumiewawcze spojrzenie rudowłosej, bo już po chwili zostałam zmuszona spoglądać jedynie na swoją matkę, która zasłoniła mi całą rzeczywistość, znajdującą się przede mną. -Nie będę wspominała już o tym, co mi powiedziałaś i co zrobiłaś. -Czy ona zaczynała płakać? Zauważyłam pojedyncze łzy, zatrzymane w kącikach jej bladych, nieco chłodnych ocząt. Zdecydowanie za dużo razy widziałam matkę w takim stanie. Odkąd tata odszedł... Rozpaczała codziennie w nocy, szlochając w poduszkę. Myślała, że tego nie słyszę. Myliła się.
-Mam ci przypomnieć to, jak mnie uderzyłaś w twarz zaraz przed moim wyjściem?- Zapytałam, posyłając jej wredny uśmieszek. Nie, nie wzbudzi we mnie współczucia! Nawet nie ma takiej opcji! Musiałam zachować resztki swej dumy, choć wiedziałam, że w tym przypadku nic już nie zdziałam, a wręcz przeciwnie- mogę pogorszyć swoją sytuację.
-Nie pyskuj! -Odwarknęła gwałtownie, wskazując na mnie palcem. Prychnęłam jedynie pod nosem, podkreślając beznadziejność jej ciętej riposty.
-Pyskowaniem nazywasz mówienie prawdy? Gratuluję.-Stwierdziłam z jeszcze większym rozbawieniem. Gotowało się we mnie. Miałam ochotę znowu stąd uciec i już nigdy nie wrócić.
-Nigdy mi nie wybaczysz, prawda...?- Zapytała. Aż się zdziwiłam, bo zmieniła swój ton głosu. Była już roztrzęsiona  i nie mogła powstrzymać słonych kropel, spadających po jej bladych policzkach. Wstałam z kanapy i pokręciłam głową ze zrezygnowaniem. Okej, byłam na nią wkurzona, ale nie chciałam, by przeze mnie jeszcze bardziej cierpiała. Walczyłam sama ze sobą i trudno było określić dokładnie to, co czułam w tej chwili. Chciałam wyciągnąć w jej stronę ręce, ale cofnęła się o krok w tył, a następnie posyłając mi ostatnie, długie spojrzenie pełne wyrzutu, po prostu wyszła, zostawiając mnie i Lissandrę w salonie.
-Łał, Lennon... Nie popisałaś się.- Powiedziała moja przyjaciółka, gdy usłyszała, iż pani Cartwright zamyka się w sypialni.
-Cholera, wiem! Ale co miałam jej powiedzieć? Że wszystko będzie w porządku?- Zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju, łapiąc się za głowę. Z tego wszystkiego zaczęła mnie łapać migrena. Miałam ochotę wygonić rudowłosą z domu i również zaszyć się na górze, w swoim królestwie. Cierpienie w samotności było dobrym pomysłem, choć... Nie w tej sytuacji, gdy masz przy sobie paplającą i upierdliwą osobę, która za żadne skarby w świecie cię teraz nie opuści. Czy Lisa naprawdę była taka irytująca, czy raczej kochana i wierna?
-Będzie w porządku. Wystarczy tylko przyznać się do tego, że to wszystko, co jej kiedyś powiedziałaś, to było kłamstwo. - Stwierdziła cicho, zaczynając się bujać na krześle. Posłałam jej jedno ze swoich najgroźniejszych łypnięć czarnymi, rozwścieczonymi tęczówkami. Przygryzła dolną wargę, a ja zatrzymałam się przed jej siedzącą osobą, opierając ręce na biodra.
-Tylko to nie było kłamstwo, Lisa. Ja nadal wierzę, że to ona zabiła ojca, choć... Choć wcale nie chcę, rozumiesz? Ale nie mogę sobie wymazać z głowy tego pieprzonego obrazu, gdy robiła tacie zastrzyk i on po prostu odszedł!- Starałam się nie podnosić głosu, bo wiedziałam, że matka to wszystko usłyszy. Nastała długa cisza, podczas której panna Finnigan się nad czymś bardzo intensywnie zastanawiała. Spuściła wzrok swych błękitnych, wiecznie lśniących ocząt i wpatrywała się w swoje nogi, które nerwowo odpychały cały ciężar ciała, nie przestając bujać się na fotelu.
-Zachowujesz się jak gówniarz.- Odparła w końcu, podnosząc się z siedziska i chwytając torbę, którą uprzednio rzuciła gdzieś obok kanapy. -Odezwij się do mnie, kiedy przestaniesz pieprzyć takie głupoty. I ogarnij się w końcu, bo wszyscy ludzie, których kochasz, zaczną się od ciebie odwracać.- Nie wierzyłam własnym oczom i uszom! Lissandra Finnigan właśnie się poddała i wychodziła z mojego domu, nie próbując mi nawet głosić dłuższych kazań! -W zasadzie to już zaczęli.- Musiała dodać na końcu, by zranić mnie jeszcze bardziej.
Stałam w salonie zupełnie sama i wsłuchiwałam się w najgorsze, co tylko mogło być- ciszę. Starałam się maksymalnie wytężyć swój aparat słuchowy, aby doszukać się dźwięków, które mogły dobiegać z pokoju mojej matki. Mimo tego zupełnie nic do mnie nie docierało. Cisza nie przynosiła już kolejnych słów, szmerów, pojękiwań... Nie zapowiadała następnych myśli, gnieżdżących się złośliwie w mojej czaszce. To, że ja raniłam ludzi nie oznaczało, że oni mogą ranić mnie!
Fuknęłam jakieś najgorsze przekleństwo pod nosem, podchodząc do stolika, znajdującego się na środku pokoju i przywaliłam w niego z całej siły. Musiałam dać upust silnym emocjom, które już od dawien dawna miały ochotę opuścić zniewolone ciało. 

Od kolejnej kłótni z moją matką minął tydzień. Nie wiedziałam jak zacząć z nią rozmowę, także postanowiłam w ogóle się nie odzywać. To były chyba najcięższe dni w moim życiu, bo mama nawet nie próbowała nawiązać ze mną jakiegokolwiek kontaktu. Przychodziła do domu, robiła obiad, a następnie zamykała się w swoim pokoju, nie zadając mi żadnych pytań. W pewnym momencie miałam ochotę po prostu wstać, otworzyć z impetem sypialnię i ponownie rozpętać wojnę, buntując się przeciwko tej cholernej ciszy, którą tak idealnie sobie zaplanowała. Dobrze, że wybiłam to sobie z głowy, bo przynajmniej mogłam w spokoju wyjść w weekend i nie męczyć się z jej głupimi komentarzami dotyczącymi tego, że mam zostać w domu i się uczyć.
W swoim pokoju spędziłam chyba trzy godziny i przewracałam wszystkie ciuchy, które tylko znalazłam w szafie. Nie miałam żadnych ładnych sukienek, więc wcisnęłam swój tyłek w krótkie, nieco postrzępione spodnie i zarzuciłam na szerszą bluzkę jakąś koszulę w kratę.
-Chciałam tylko powiedzieć, że uważam, iż dobrze zrobiłaś.- Wypaliła niemal od razu Lisa, gdy tylko otworzyła mi drzwi. -Spotkanie z chłopakami będzie idealną terapią antydepresyjną, moja droga!
Wymusiłam lekki uśmiech, przechodząc przez próg do jej mieszkania i poprawiając idealnie ułożone włosy. Byłam z siebie dumna, że udało mi się ujarzmić te ciemne kudły i delikatnie je pofalować lokówką. Osiągnęłam perfekcyjny, naturalny, a zarazem romantyczny efekt. I nie, wcale nie chciałam ładnie wyglądać dla Simpsona. A przynajmniej tak sobie z całych sił wmawiałam...
-Jakby co, to nocuję dzisiaj u ciebie, bo uczymy się do jakiejś ważnej klasówki z geografii, okej?- Ścisnęłam usta w dzióbek, spoglądając niepewnie na przyjaciółkę, która była tak podniecona, że ledwo co słyszała moje słowa.
-Oczywiście!- Pokiwała ze zrozumieniem głową, chwytając małą torebkę. -A z resztą... Naprawdę sądzisz, że twoja matka będzie do ciebie po tym wszystkim wydzwaniała? Jakoś nigdy się specjalnie tym, co robisz, nie przejmowała.- Wzruszyła ramionami.
Racja. Taka była smutna prawda. Jeszcze dochodziła ta cała zeszłotygodniowa kłótnia...
Przytaknęłam jej cicho, obserwując, jak na obcisłą sukienkę w cekiny zakłada czarny płaszcz. Wyglądała bombowo z natapirowanymi, płomiennymi włosami i czerwoną szminką na pełnych ustach. Dobrze, że rodzice Lissandry wybrali się na noc na jakąś imprezę, urządzoną przez ich dobrych przyjaciół. Przynajmniej miałyśmy pewność, że nikt nas nie wkopie.
-Gotowa?- Zapytałam.- Zadzwonię po taksówkę.


Manager The Vamps podesłał nam adres i kazał się stawić na miejscu trochę wcześniej, aniżeli to było zaplanowane. Oczywiście byłam pewna, że zanim ponownie spotkamy chłopaków, minie trochę czasu. Wygramoliłyśmy się z taksówki, a następnie odnalazłyśmy dość spory budynek, przypominający jakiś nowoczesny magazyn. Stukot naszych wysokich szpilek rozniósł się po ulicy, na której powoli zaczęli się zbierać ludzie.
-Jak się czujesz, Lennon?- Byłam zbyt zajęta, żeby cokolwiek wokół siebie ogarnąć, także podskoczyłam, czując na swoich ramionach czyjeś dłonie. Odwróciłam się do tyłu i... Ujrzałam uśmiechniętego, jak zwykle rozpromienionego Brad'a. Za nim stał równie zadowolony James, Tris oraz Connor. Wszyscy byli niezwykle podekscytowani kręceniem teledysku.
-Już w porządku. Cały tydzień byłam na diecie, także nie powinnam spodziewać się jakichś większych sensacji. -Stwierdziłam cicho, niechętnie się od niego odsuwając i machając chłopakom na powitanie.
-Czyli już nie będzie się ciebie dało zaprosić na herbatę?- Zażartował, chichocząc pod nosem. Popchnęłam go delikatnie, a następnie rozczochrałam ciemne włosy. Słysząc głos, oświadczający, że trzeba się zebrać i zacząć nagrywać, ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę wejścia. Chłopaki musieli przecisnąć się przez tłum i dostać się na miejsce, aby odbyć ostateczne poprawki przed pierwszymi zdjęciami.
Hala od środka wyglądała oszałamiająco. Od razu uniosłam brodę jak najwyżej się tylko dało, podziwiając niezwykłe sklepienie. Zwyczajne, dość obszerne pomieszczenie, zostało elegancko odnowione. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś tak fantastycznego. Wszędzie były projektory, rzucające różnobarwne plamy na ściany. Brodziliśmy w balonach, które przykrywały podłogę oraz... Kable od kamer i świateł. Trzeba było dobrze uważać, żeby nie wywinąć orła. Niektóre dekoracje zostały przyczepione do długich, białych stolików, na których znajdowały się wielkie, kryształowe misy pełne pączu oraz talerze z przekąskami. Zaraz, zaraz... To wszystko przypominało mi bal dla ostatnich klas szkół średnich. Albo jakąś dyskotekę szkolną. Czy kolejny teledysk The Vamps miał mieć akcję właśnie na takim wydarzeniu?

Tak szczerze wcale nie uśmiechało mi się to całe nagrywanie teledysku. Bawiłam się dobrze, choć cały czas byłam bardzo daleko od Brada. Czułam się tak, jakbym była tu zupełnie niepotrzebna. Właśnie zaczynaliśmy kolejną, już czwartą godzinę zdjęć, gdy nagle padły słowa, na które wszyscy zareagowali głuchym stęknięciem, wyrażającym zadowolenie. Praca statysty nie była taka prosta, jakby mogło się wydawać.
-Dobra, kręcimy ostatnią scenę. -Powiedział reżyser, wchodząc w tłum i ruszając w moją i Lisy stronę. Przyjaciółka wzięła głęboki oddech i zatrzymała na jego sylwetce błękitne tęczówki. -Bradley, stajesz na środku, będziesz całował tę dziewczynę. Zapoznałeś się ze scenariuszem, prawda? Wiesz co robić.- Wszystko to działo się w tak zastraszająco szybkim tempie, że z początku na całe to wydarzenie nie zareagowałam. Oddzielono mnie od Lissandry, którą pociągnięto w stronę stojącego Bradley'a. Jej marzenie, które zaraz miało się spełnić, poczęło łamać mi serce na pół.
W sali zgasły wszystkie światła, prócz tego jednego, jedynego białego blasku, oświetlającego sylwetkę rudowłosej oraz osiemnastolatka. Miałam wielkie szczęście, bo stałam niedaleko nich, na zewnątrz wielkiego tłumu, formującego wokół "wspaniałej" dwójki koło. Nawet nie usłyszałam, gdy reżyser krzyknął "akcja" a muzyka popłynęła z wielkich głośników. Wgapiałam się w ich sylwetki ze łzami w oczach, mając ochotę natychmiast stąd wyjść. Bradley patrzył się Lisie prosto w oczy. Chwycił jej dłonie, a następnie zbliżył się na tyle, by... Złożyć na Finniganowych ustach namiętny, choć pełen delikatności pocałunek. Nogi mi zdrętwiały, a płuca całkowicie odmówiły posłuszeństwa i przestały przyswajać powietrze. Nie wytrzymałam i po prostu wyszłam z kadru, przepychając się przez zauroczony sceną tłum statystów.
-Cięcie, cholera! Dziewczyno, co ty robisz?!- Ktoś wrzasnął przez megafon, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Popychałam kolejne osoby, starając się odnaleźć jakieś inne pomieszczenie, w którym mogłabym sobie cicho popłakać. -Przecież nie będziemy tego nagrywać milion razy!
W jednej minucie wszystko zawaliło mi się na głowę. Starając się nie płakać, zniknęłam w pokoju socjalnym, gdzie ekipa odłożyła nasze kurtki.
-Lennon! Czekaj!- Usłyszałam za sobą. -Dlaczego uciekłaś?- Zapytał Brad, zatrzymując się przede mną. Przerzucił gitarę na plecy, chwytając skórzany pasek. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Było mi tak straszliwie głupio, że po prostu spuściłam głowę, próbując nie patrzeć w te wielkie, błyszczące się, żądające wyjaśnień, oczy. Czy on wiedział, że łamał mi serce? Ranił duszę, która już i tak była poharatana przez innych i ledwo co trzymała się w środku mego organizmu, błagając o pomoc? Co mu miałam powiedzieć? Że byłam diabelnie zazdrosna, nawet o jakiś pieprzony pocałunek, zaaranżowany do teledysku?
-Nie potrafię ci tego wytłumaczyć...- Jęknęłam, niepewnie unosząc łepetynę. Westchnęłam głośno. -Przepraszam, że wam popsułam ujęcie, Brad. To był impuls. Jakiś odruch bezwarunkowy. Nie mogłam patrzeć na ciebie i... Lisę.- Przyznałam się w końcu, opierając plecy o białą ścianę na korytarzu.
-W zasadzie ciekawie to wszystko wyszło. Pogadam z reżyserem, może ta scena będzie sceną przewodnią!- Zażartował, nieco rozluźniając atmosferę. Nie miałam zielonego pojęcia, że zaraz usłyszę słowa, na które nie byłam przygotowana. Ani psychicznie, ani fizycznie.- To może odpowiesz mi na nieco inne pytanie?- Zaokrąglił dotychczas sztywne ramiona. Coś jakby mu kamień spadł z serca. Jakby nagle usłyszał wiadomość, na którą czekał przez dłuższy czas. Ja natomiast spięłam wszystkie możliwe mięśnie, starając się nie oddychać. -Zależy ci na mnie?- W końcu padło to konkretne pytanie, które całkowicie zmroziło mi krew w żyłach. Spoglądałam z niepewnością w jego czarne, domagające się odpowiedzi oczy. Już otwierałam usta, już miałam coś z siebie wydusić...
-No chodźcie już! -Lisa wyrosła przed naszą dwójką niczym grzyb po deszczu. -Właśnie skończyliśmy kręcić, wszyscy na was czekają, żeby zacząć tą prawdziwą imprezę!- Dziewczyna pociągnęła Bradley'a za ramię i złapała mnie za rękę, by natychmiastowo ruszyć biegiem przed siebie, w miejsce kręcenia teledysku.
-Zacznijcie beze mnie, zaraz do was dołączę.- Mruknął osiemnastolatek, wyrywając się ze stalowego uścisku mojej rudowłosej przyjaciółki.
-Czekaj, może zostanę z tobą?- Powiedziałam. Wolałam dokończyć tę rozmowę z Bradley'em, aniżeli udawać, iż się świetnie bawię tam, wśród ludzi, których nie znam.
-Nie.- Odpowiedział szybko, zdejmując gitarę z ramion. Lisa nie dała mi stać bezczynnie w jednym miejscu, bo złapała mnie za rękę tak mocno, że nawet nie mogłam ruszyć palcami. Po drodze cały czas piszczała, że brązowooki wspaniale całuje i chyba coś między nim a nią zaiskrzyło, bo poczuła dziwne przyciąganie podczas tej jednej, konkretnej sceny. Przytakiwałam na wszystko, starając się uspokoić.
Hala została zapełniona statystami oraz obcymi ludźmi z ekipy The Vamps. Mignęła mi nawet sylwetka manager'a chłopaków, który uśmiechnął się w naszą stronę promiennie i pomachał czerwonym, plastikowym kubeczkiem. Ludzie zaczęli bić brawo, gdy tylko ujrzeli trójkę chłopaków z zespołu, wchodzących na środek. Puścili głośną muzykę, gasząc wszystkie światła i zostawiając jedynie kolorowe projektory, radośnie tańczące po ścianach wielkiego pomieszczenia. To była chyba największa impreza, na jakiej kiedykolwiek mogłam się znaleźć. Teraz tylko wystarczyło robić dobrą minę do złej gry i udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przecież nie trawią cię żadne złe myśli. 
Miałam ochotę się upić do nieprzytomności, by choć przez chwilę zapomnieć o tych cholernych smutkach. Owy pomysł, mimo że zapewniał mnie o swojej idiotyczności, wydawał się teraz najlepszy. Podeszłam pod długie stoliki, na których porozstawiane zostały przeróżne drinki. Nalałam sobie pierwszego lepszego alkoholu do czystego kubeczka i wzięłam z niego solidny łyk. Ciepło rozlało się po przełyku, trafiając prosto do żołądka. Impreza rozkręcała się w bardzo szybkim tempie, a chłopaki już dawno zdążyli zapomnieć o bożym świecie i szaleć w najlepsze. Nigdzie jednak nie widziałam Brad'a. Jakby zapadł się pod ziemię. Lissandra też zostawiła mnie zupełnie samą, pędząc gdzieś do Vampsów i krzycząc najgłośniej, jak tylko potrafiła. Nawet nie wiem kiedy upływał czas. Lisa co prawda zachęcała mnie do wspólnej zabawy, podchodząc razem z chłopakami i próbując zaciągnąć mnie do rozwrzeszczanego tłumu, ale ja z każdą kolejną prośbą odmawiałam w coraz to bardziej niemiły sposób. W końcu dali sobie spokój, zostawiając mnie z nowym przyjacielem- kolorowym drinkiem, rozrobionym w wysokiej butelce. Stałam w tym samym miejscu, sącząc alkohol z już nieco wytarmoszonego, czerwono-białego kubeczka.
-Lennon...-Powędrowałam nieco nieprzytomnym wzrokiem, aby odnaleźć źródło przyjemnego głosu. Nikt nas teraz nie będzie szukał. Nikt nie upomni się, iż Bradley oraz jakaś dziewczyna zniknęli za rogiem. Lisa również tego nie zauważyła. Uśmiechnęłam się drętwo, nieco otępiona alkoholem, płynącym w moich żyłach. Zaprowadził mnie w jakieś ustronne miejsce, coś na wzór mniejszego pomieszczenia, łączącego się z wielką halą, w której trwała impreza. Nie wiedziałam tylko, czy to był ten sam pokój socjalny... Oparł mnie o ścianę. Zupełnie tak, jak wtedy przed rozmową w kawiarni.
-Upiłaś się?- Zapytał, kręcąc z politowaniem głową. Jego dłoń przejechała po moim ciepłym policzku.
-Nie, skądże.- Odparłam cicho, upierając się, że nic mi nie jest. Tylko trochę huczało mi w głowie. Nie wiedziałam czy to przez to, że znowu byłam cholernie blisko jego ciała, czy może rzeczywiście byłam pijana. Widząc jego niepewne spojrzenie, zaśmiałam się ironicznie, zamykając na chwilę oczy.
-Skoro ty nie odpowiedziałaś na pytanie, to teraz daj mi szansę na chwilę wytłumaczenia, dobrze?- Przylgnął swoim ciałem do mojego, opierając czoło o moją głowę i wciągając zapach jabłkowego szamponu z moich włosów. -Mogę w każdej chwili przestać.
Drgnęłam. On wtedy zamarł w bezruchu, jakby chciał rozkoszować się tą chwilą przez czas nieokreślony, a zarazem dać mi chwilę na ucieczkę. Chyba bym była głupia, gdybym teraz odepchnęła jego ciepłe ciało od siebie i stwierdziła, że wcale mi na tym nie zależało. Czas zwolnił, a obraz począł się rozmazywać, skupiając ostrość tylko i wyłącznie na twarzy Bradley'a. Był zupełnie inny, niż zawsze. Spoglądał na mnie swoimi czarnymi tęczówkami, zadziornie zagryzając wargę. Czerwony, plastikowy kubeczek o bliżej nieokreślonych wymiarach, upadł na ziemię, rozlewając resztki kolorowego drinku. 

***

Przepraszam za taką zwłokę, ale aktualnie mam bardzo napięty grafik, jeżeli chodzi o szkołę. :/ Rozdział został pisany na szybko, nie mogłam skupić się na większej ilości szczegółów, choć próbowałam przedstawić wszystko jak najbardziej "jasno". Postanowiłam podzielić jedenastkę na dwie części, abyście mogli nieco pomyśleć nad zaistniałą sytuacją między Lennon a Bradem. ;> Mam nadzieję, że się Wam podoba. (: Mile widziane komentarze! 

Do następnego rozdziału! 

11 komentarzy:

  1. Końcówka *.*
    Musiałaś kończyć w takim momencie?
    @fckirwiin

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle na ten rozdzial czekalam, ale bylo warto! Ogolnie jest strasznie dlugi, to w sumie dobrze XD Brad i Lennon... NARESZCIE! Tylko czemu akurat wtedy skonczylas?! Ten pocalunek mialas na mysli, jak pisalas, ze Lisa tez bedzie miala swoje 5 minut?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie tylko pocałunek. :D mam jeszcze parę pomysłów w zanadrzu, ale nie chcę ich wszystkich od razu wykorzystywać. ;)

      Usuń
  3. koncowka, koncowka, koncooooowka! o ja cie, ale sie cieszeeee! XDXD Lennon i Bradleyy, tak, tak, taaak <3
    az mi samej bylo zle, gdy Simpson musial pocalowac Lissandre :/ a pozniej ta koncowa scena...! jestes genialna :D

    OdpowiedzUsuń
  4. super super!!!! warto było czekać te kilka dni. naprawdę uwielbiam jak piszesz!
    zapraszam
    theeternalkids.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej! Jestem dziwna i głupia, ale nie chcę Branony tylko Brasandrę! <3 Dobrze, że był ich pocałunek, ale co?! Lisa tak się cieszyła, a jak się dowie, że jest Brad z Lennon to się chyba biedna kochana załamie :( Ale mimo to kocham Cię, bo piszesz cudownie <3 I jeszcze jedno, bo mnie wkurzyłaś: JAK MOŻNA COŚ TAK CUDOWNEGO NAPISAĆ NA SZYBKO I PRZEPRASZAĆ, ŻE JEST ZŁE? DZIEWCZYNO TO JEST JAKIEŚ CUDO I ARCYDZIEŁO I TO TAKIE MEEEGAAA DŁUGIE, A TY... Nie denerwuj mnie nawet! ;* I żeby nie doszło do pocałunku, a jak dojdzie to niech ich Lisa zobaczy i w końcu da upust złości i emocjom, pokłócą się i się obrazi i spoko xD Czekam na nexta <3 Kiedy? *-* Całuję <3 /Katarina

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się w stu procentach z Katariną! Poprostu uważam,że Lisa powinna być z Bradem! Jak ja kocham twój styl pisania! Jest poprostu taki... jak w książkach! Wspaniały zapis polskiego języka. Czytam każdy, od początku i muszę przyznać...że jestewm twoją fanką! ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, dziewczyny. <3 jesteście mega kochane. nawet nie wiecie jak się cieszę, czytając te wszystkie komentarze. :D
      Lisa z Bradley'em? cóż... nie będę nic zdradzała. powiem jedynie tyle, iż kolejny rozdział właśnie zaczęłam pisać i przy pomyślnych wiatrach ukaże się jeszcze dzisiaj.
      buziaki dla wszystkich! <3

      Usuń
  7. świetnie piszesz trafiłam tu przez przypadek ale opłacało się :DD
    jak może informuj mnie o następnych
    @klaudia2999

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju kocham to opowiadanie tak bardzo. jest chyba jednym z najlepszych jakie czytalam! mam jakas manie i potrafie nawet 20 razy dziennie wejsc tutaj i sprawdzic czy jest cos nowego. masz swietne pomysly i wiesz co zrobic aby bylo ciekawie. powodzenia w dalszym pisaniu <3 + oczywiscie czekam na kolejny rozdzial! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli masz ochotę zapraszam na mojego bloga (o 1D) mam nadzieję,że go ocenisz. Miło będzie znać opinię doświadczonej koleżanki :**

    OdpowiedzUsuń