Otrzeźwiałam. W tej jednej, jedynej chwili
poczułam się tak, jakby ktoś na mnie wylał wiadro lodowatej wody.
Bradley
był taki delikatny, że mogłabym przysiąc, iż wyczuł ten przyjemny dreszcz,
przebiegający po całym moim ciele. To jeszcze bardziej go rozradowało, dało
wyraźny sygnał na to, żeby nie przestawał. Ujrzałam nikły uśmieszek na jego
twarzyczce, po której w tym momencie skakały radosne, kolorowe światła.
Spojrzał prosto w moje oczy, które chyba mówiły wszystko. Cholerne zwierciadła
duszy. Byłam tak przewidywalna...
Ostatnie
słowa z jego ust, jakoby odległe, słyszałam gdzieś w tylnej części swej
czaszki. Odbijały się słodko od ścianek kości, zatapiając w najmniejszej
komórce mojego ciała, pragnącej Bradley'a coraz bardziej i bardziej. Pozwolił mi
odetchnąć i trwał w milczeniu chwilę, by zaraz po niej unieść delikatnie zimną
dłoń, wpleść ją w ciemne, rozczochrane włosy i zbliżyć nieco swą twarz do mego lica.
Oddech przyspieszył, serce również, grając swą własną muzykę szybką, pełną
namiętności i pragnienia zbliżenia drugiej osoby. Prąd, który przepływał przez
nasze ciała był nie do opisania. W jednej sekundzie zapomniałam o Lissandrze, o
tym wszystkim, co zdarzyło się na planie nowego teledysku The Vamps i jej
niespełnionej, delikatnie kiełkującej miłości. Zatopiłam się w czarnych
tęczówkach, które wydawały się rozbierać moje wnętrze. Zakazany owoc najlepiej
smakuje, nieprawdaż?
Nieśmiało,
aczkolwiek gdzieś w środku z wielką pewnością złączył nasze usta w pocałunku.
Czułam jak na mej twarzy pojawia się delikatny rumieniec, a język, który rwał
się w wesoły taniec złączył się z jego podniebieniem. Przechylił delikatnie
głowę, a ja poczułam napięcie w podbrzuszu, świadczące o narastającym
podnieceniu. Głośna muzyka, która cały czas dudniła w naszych płucach,
przestała dla mnie istnieć. Liczył się tylko Brad: jego usta, pieszczące me
wargi z coraz większą pasją i oddaniem, jego dłonie, schodzące niżej po szyi,
torujące sobie drogę po ramionach, plecach, by w końcu spocząć na biodrach...
Przyciągnął
mnie do siebie, a następnie zsunął ręce na pośladki, by jednym zgrabnym ruchem
unieść me wątłe ciało do góry, będące aktualnie w totalnej rozsypce. Oparł mnie
o inną ścianę, tocząc z językiem jakąś dziką bitwę. Czułam w tym wszystkim żal
i złość, ale i również pragnienie...
Kurczowo
oplotłam jego idealne ciało nogami, mając podparcie tylko i wyłącznie w
ścianie, na której zatrzymały się moje plecy, oraz rękach chłopaka, nadal
utrzymujących ciężar mego bezbronnego ciała. Przerwał na chwilę, chcąc uchwycić
błogą mimikę mej twarzy.
-Nie odchodź...- Wysapałam, spoglądając
na niego zza przymrużonych, rozbieganych ocząt. Wyciągnęłam w jego stronę
kruche ręce, trzęsące się z emocji. Uśmiechnął się zadziornie, ściągając kurtkę
z ramion, a tym samym- zostając jedynie w cienkim, białym podkoszulku.
-Nigdzie się nie wybieram. -Mruknął
prosto w me usta, a ja poczułam, jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Przed
oczami zrobiło się zupełnie jasno- nie mogłam zebrać myśli. Byłam tylko
marionetką w jego dłoniach. Mógł zrobić ze mną dosłownie wszystko. Po raz kolejny
mogłam przejrzeć się w jego rozszerzonych od pożądania źrenicach, wsłuchać się
w jego przyspieszony oddech, idealnie komponujący się z moim.
Uniósł
moją prawą dłoń w górę, wplatając w nią swoje palce i przyciskając do ściany.
Blokował mnie? Zrobił to chyba zupełnie nieświadomie, jakby ze strachu, że
zaraz to wszystko pryśnie. Sytuacja do złudzenia przypominała najpiękniejsze
marzenie senne- delikatną bańkę mydlaną, dryfującą w przestworzach i ukazującą
wszystkie kolory tęczy na swej jakże kruchej strukturze. To było dziwne
uczucie. Takie piękne, a zarazem pełne smutku. Znowu się zbliżył, chcąc
kontynuować pieszczotę. Miałam wrażenie, że Bradley całuje mnie tak, jakby miał
to zrobić po raz pierwszy i ostatni. Chciałam wykorzystać te ułamki sekund w
pełni- mieć go tyko i wyłącznie dla siebie: tu i teraz.
Schodził
coraz niżej. Obsypywał mój policzek delikatnymi muśnięciami, zatrzymywał się
wierzchem swych warg na szczęce, zaczepnie zahaczając o dolną część ust, aby w
końcu delikatnie ująć je w swoje i ponownie złączyć je tak, jakby zaraz miał
się ze mną rozstać na zawsze. Nawet nie wiem kiedy moja koszula upadła na
ziemię, a ramiączko od stanika, wyraźnie przeszkadzające Bradley'owi, niebezpiecznie
zsunęło się po ramieniu.
-Powstrzymaj mnie.- Tym razem to on się
pierwszy odezwał, poczynając pieścić mą rozgrzaną szyję swoimi delikatnymi
ustami. On mnie prosił? Odezwał się zupełnie tak, jakby nie chciał tego robić,
bo wiedział, że to było złe. Wpadł w jakiś dziwaczny amok- nie mógł się ode
mnie oderwać, a ja wcale nie protestowałam. Tańczyliśmy na niebezpiecznym ostrzu
noża, na samym jego czubku.
-Nie.- Odpowiedziałam szeptem, widząc
przed sobą tylko ciemność i rozmazane światła, padające z hali. Poczułam, jak
się uśmiecha, zaczepiając zębami o mą skórę. Wyciągnęłam dłonie w jego stronę,
kładąc je na twarz oraz przyciągając do siebie jak najmocniej się tylko dało.
Moje plecy zostały oderwane od ściany, bo Bradley zrobił parę kroków w tył,
ruszając przed siebie w głąb nieznajomego pomieszczenia, zostawiając za naszymi
sylwetami kolorowe lampy, oświetlające nam drogę. Wplotłam dłonie w jego
miękkie, aksamitne loki. Boże, jak ja go pragnęłam! Wtuliłam się w jego ciało,
opierając brodę o wgłębienie w jego szyi i nieco przechylając głowę, by dać mu
łatwiejszy dostęp do wrażliwych na bodźce miejsc. W końcu postawił mnie
delikatnie na ziemi, by podwinąć moją bluzkę do góry. Zamruczał z przyjemności.
-Jesteś wstrętną dziwką!- Krzyk wydawał
się być na tyle zdesperowany, że pokonał głośną muzykę oraz innych ludzi,
zapewnie świetnie się bawiących na hali. Pustka w głowie nagle zniknęła, a na
jej miejsce wstąpił potok argumentów, jakie mogłabym wykorzystać w swojej
obronie.
Mogłabym
przysiąc, że jeszcze czułam, jak Bradley mnie całuje. Otworzyłam oczy,
pogrążona w jakiejś dziwacznej euforii oraz... Wielkim szoku i poczuciu własnej
beznadziejności i fałszywości. Opadły mi ręce. Zatoczyłam się delikatnie, ale
Bradley nadal trzymał mnie za nadgarstek, napinając mięśnie swych ramion, abym
nie poleciała do tyłu. Spoglądałam na roztrzęsioną przyjaciółkę wielkimi
oczami, które były podkreślone już nieco rozmazanym makijażem. Zaśmiałam się
nerwowo. Nie wiem dlaczego. Nie potrafiłam nad tym zapanować, chociaż już byłam
w pełni trzeźwa (pomijając silny narkotyk, który nadal znajdował się przy mnie,
przylegając miednicą do delikatnie zarysowanych bioder). Odwrócił jedynie głowę
w stronę rudowłosej, a następnie spojrzał na mnie ze zdziwieniem, zupełnie nie
rozumiejąc o co chodzi.
-Lisa...- Mój ton w głosie miał zabrzmieć
zupełnie inaczej. Chciałam, żeby widziała, iż jest mi przykro. Zamiast tego
usłyszała tylko puste słowa, zabarwione delikatnym otępieniem i nutą przyjemności,
nadal trwającą na rozgrzanych ustach. Musiałam odpowiedzieć sobie na jedno
jedyne pytanie: czy rzeczywiście było mi żal z tego powodu? Złamałam jedną z
najważniejszych zasad, znajdującą się w naszym małym kodeksie przyjaciółek. Me
serce powinno krwawić, tak? Może rzeczywiście byłam cholerną, dwulicową
dziewuchą, która uwielbiała wykorzystywać innych...
Moja
klatka piersiowa nadal falowała, rozdzierając powietrze nieokreślonym szczęściem.
Popchnęłam tors Bradleya zmuszając go do zrobienia kroku w tył. Obsunęłam
podwiniętą do góry bluzkę i złapałam flanelową koszulę, walającą się gdzieś po
ziemi. Ruszyłam pewnym krokiem w stronę przyjaciółki, zarzucając ubranie na
plecy i poprawiając ramiączko, które do tej pory zsuwało się z mego ramienia.
-Zostaw!- Wrzasnęła, gdy do niej
podeszłam i próbowałam ją złapać za rękę. -Jak
mogłaś mi to zrobić? Jak?- Wszystkie słowa wypływały z zaciśniętych ust
osiemnastolatki. Płakała. Wielkie niczym groch łzy odbijały się we wszystkich
kolorach świateł, niemrawo dobiegających do ciemnego zaułku.
-Czekaj, porozmawiajmy...- Znowu się nie
udało. Wszystkie słowa, które padały z moich ust, wydawały się nie mieć sensu.
Nadal brzmiałam tak, jakby mi zupełnie na Lissandrze nie zależało. Odwróciła
się ode mnie i zaczęła biec w stronę wyjścia. Oczywiście ruszyłam za nią, choć
wcale nie byłam tego wszystkiego pewna. Po prostu zrobiłam to automatycznie. Usłyszałam
za sobą znajome kroki. Ciemnooki postanowił podążać za mną. Przeciskaliśmy się
przez tańczący tłum, zapraszający nas do wspólnej zabawy. Simpson miał
najgorzej- po drodze zaczepili go przyjaciele z zespołu i nie chcieli puścić.
Mimo tego torował sobie ścieżkę, starając się jakoś wyjaśnić tą całą chorą sytuację.
W końcu
wybiegliśmy na dwór. Było cholernie zimno, a Lisa nie miała na sobie nawet
kurtki.
-Lisa, do jasnej cholery! Musisz mnie
posłuchać!- Całe szczęście nagle mnie opuściło.
-O czym niby mam słuchać? Nie chcę twoich
wyjaśnień! Wracaj do swojego ukochanego!- Wrzasnęła tak głośno, że echo jej
głosu rozeszło się po całej ulicy. To nie wróżyło niczego dobrego.
-Bradley Simpson! Tam jest Bradley Simpson!-
Wrzaski fanek odbiły się od mokrych ścian budynków.
-Kurwa!- Brad stanął w miejscu,
rozglądając się na wszystkie strony. Z bocznej uliczki można było dojrzeć całą
ekipę paparazzi, trzymających kurczowo lustrzanki i robiących zdjęcia. Tylko
czekali na tę chwilę, w której ktoś z The Vamps opuści halę i zacznie opowiadać
o kręceniu nowego teledysku. Otoczyli naszą trójkę, poczynając pstrykać kolejne
fotki.
-Cóż to za dwie piękne dziewczyny? To
statystki, występujące w waszym nowym klipie? Może zdradzisz nam o czym będzie
najnowszy teledysk The Vamps? Gdzie jest reszta zespołu?- Zaczęto nas
bombardować pytaniami. Nawet nie wiem skąd, ale przede mną wyrosła jakaś
zdesperowana dziennikarka oraz jej równie podniecony kolega, trzymający na
ramieniu wielką, czarną kamerę.
-Bradley! Spójrz na nas!- Krzyczeli w
jego stronę paparazzi. Jakby tego było mało, płaczące fanki właśnie dotarły do
tego uroczego zgromadzenia i zaczęły wyciągać ręce z telefonami oraz kartkami,
by zdobyć jakąś pamiątkę od swojego idola. Lisa była przerażona. Wyglądała jak
małe, zaszczute zwierzątko, chcące stąd jak najszybciej uciec. Myślałam, że
zaraz wybuchnie. Złapałam ją za rękę, próbując jakoś załagodzić tę całą
sytuację. Ponownie mi się wyrwała, spoglądając na mnie ciemnymi od złości
tęczówkami. Wtedy zrozumiałam, że naszej relacji już się nie da uratować. Popatrzyła
przez dłuższą chwilę na obiektyw, wykierowany prosto na Bradley'a, który również
nie był zachwycony całą tą sytuacją. Rudowłosa złapała za potężne urządzenie,
zmuszając kamerzystę na ujęcie swej osoby.
-Możecie wszędzie rozgłosić, że ta oto
dziewczyna jest najgorszą osobą pod słońcem. -Tu wskazała na mnie palcem.
Otworzyłam usta w niemym proteście. -Nie
dość, że złamała mi serce, to jeszcze za chwilę zostawi waszego ukochanego
Simpsona. Uwierzcie mi, nie dajcie jej dojść do Bradley'a, bo to może się źle
dla niego skończyć. - Gdy mówiła, nagle nastała cisza. -Kiedyś podobno nazywała się moją
przyjaciółką. Dzisiaj już wiem, że tylko marnowałam na nią czas.-Nawet
Vampettes zamknęły swoje usta, w skupieniu wsłuchując się jakże uroczym słowom
mojej NAJWAŻNIEJSZEJ towarzyszki życia.- Baw
się dobrze uczuciami innych. -Przecisnęła się przez tłum, pędząc prosto
przed siebie i starając powstrzymywać szloch, wypełzający z parszywych warg. Znowu
zaczął się harmider, a paparazzi niemalże piszczeli z radości. Niektórzy zaczęli
gonić zapłakaną Lisę, która potykała się o własne nogi. Bradley złapał mnie za
nadgarstek, zasłaniając swoim ciałem. Wszystko działo się jakby w zwolnionym
tempie. Dziewczyny zaczęły ciągnąć mnie za ubranie i włosy, wrzeszcząc
najgorsze rzeczy, jakie kiedykolwiek mogłam usłyszeć. Mimo wszystko groźby, że
mi nie darują, gdy zrobię coś ich ulubieńcowi, nie bolały mnie aż tak, jak
monolog Lissandry. W jednej sekundzie mój świat zawalił mi się na głowę. Straciłam
przyjaciółkę, a do tego stałam się najbardziej znienawidzoną dziewczyną, której
twarz zapewne pojawi się na wszystkich możliwych portalach i w gazetach.
-Chodź.- Rzucił do mnie Bradley, torując
ścieżkę przez fanki, dotykające jego ramion, twarzy, włosów... Błagały go o to,
by zaczekał i mnie zostawił. Widziałam, że cierpi. Bił się z myślami, zostając
nieugiętym pod względem obcych dziewcząt, starających się, aby tylko zwrócił na
nie uwagę. Rozszarpana przez dziki tłum, zbesztana psychicznie, mogłam
odetchnąć dopiero w środku hali, gdzie naszą dwójkę przejęli ochroniarze. Kolana
mi drżały. Nie mogłam ustać na wyprostowanych nogach, więc oparłam się o
ścianę, a następnie osunęłam się po niej, chowając twarz w otwartych dłoniach. Nadal
czułam na swoich plecach błyski fleszy, a zgryźliwe komentarze zostały gdzieś w
najciemniejszej części pamięci, zostawiając ranę, która wydawała się nigdy nie
zagoić...
o ja, ale się porobiło :o
OdpowiedzUsuńz jednej strony rozumiem Lissadrę, bo była wściekła, a pod wpływem emocji robi się różne rzeczy. Rzeczywiście, Lennon nie zachowała się właściwie, ale... to jest Brad XD a zresztą uczuć się nie wybiera, prawda? :p
z drugiej, jednak myślę, że nie powinna mówić tego wszystkiego mediom. co jak co, ale to pewnie będzie miało negatywne skutki... już ma.
w ogóle, to mam nadzieję, że Bradley nie zostawi Lennon, nie po tym wszystkim, przecież już całkowicie załamała :o
mimo wszystko, muszę przyznać, że masz talent, serio, uwielbiam to opowiadanie :D ♥
ooooo to było GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!!!! ♥ UWIELBIAM♥
OdpowiedzUsuńo jezu to jest cudowne!! ty po prostu masz talent do tego a ten rozdzial pokazuje jak niesamowita jestes. dziekuje ci ze tak czesto dodajesz rozdzialy i piszesz tak swietne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńBiedna Lisa, ale mowienie takich rzeczy dziennikarzom to szczyt egoizmu. Przeciez ranieni kogos, bo on cie zranil, jest chore! Rozumiem, ze poniosly ja emocje, ale nie wiem czy to wystarczajace usprawiedliwienie... Ciekawe co teraz bedzie z Lennon i Bradem <3 ROZDZIAL BOSKI :)
OdpowiedzUsuńNARESZCIE! Tak, tak xD Dziwna ja czekałam, aż Lisa się dowie, a wszyscy poza mną i moją koleżanką (prawdopodobnie) są za Brannon, a my za Brassandrą! <3 Niby rozumiem Lennon no bo uczuć się nie wybiera, ale mogła wcześniej, nawet kilka dni, porozmawiać z Lisą, a nie... :/ Ja ją rozumiem, wiem, że Lennon mogło się zrobić przykro, no ale... Jakbyście się czuły, gdybyście zastały Waszą najlepszą przyjaciółkę, z którą byłyście nierozłączne i z którą miałyście jakieś swoje zasady, tajemnice, itd., i nagle zastajecie ją całującą się z chłopakiem, którym Wam się podoba (ona wie, że on Wam się podoba, ale Wy, że on jej nie) i jakbyście się poczuły? Zdradzone? Oszukane? Co byście czuły? Złość? Nienawiść? Gniew? Lisa już po prostu nie wytrzymała! To ona kochała The Vamps, a Lennon ich nienawidziła, i gdyby nie Lisa Lennon nie poznałaby Brada... Więc wystarczyła choć jedna rozmowa...A tak? Biedna Lisa widzi takie coś... Napad złości widząc, że jej ukochany biegnie za jej najlepszą przyjaciółką, itd., nie jest rzeczą dziwną... Może nie jest to fajne zachowanie... Ale ona już nie wytrzymała tych emocji..To ją po prostu przerosło... A teraz co? Została sama... Wcześniej tylko pomagała Lisie jak ta była chora albo coś... Chłopaki z The Vamps też bardziej się interesowali Lennon, a ona... Sama, sama, sama... Jak miała się czuć? I teraz znowu... Nie ma nikogo.. Straciła przyjaciółkę.. No Lennon też, ale ona w tym przypadku ma Brada.. Poza tym słowa Lisy ją bolały no i nie dziwię się, ale z drugiej strony co Lissandra miała powiedzieć? Wydaje mi się, że Lennon powinna bardziej powalczyć.. Za łatwo oddała tę przyjaźń? A ona jak czuła się, gdy zobaczyła Brada i Lisę? Tylko, że różnica jest taka, że Lennon wiedziała, że Lisie podoba się Brad, a Lisa nie wiedziała... Więc? Cóż.. Od początku byłam za Lisą, ale wiem, że tak czy się będzie Brannon xD Ale mimo to zawsze będę oddana Lisie, która teraz została sama i mam tylko nadzieję, że jak teraz będzie taka zrozpaczona, zdruzgotana i samotna wracać do domu to nic się jej nie stanie ;( Ale z drugiej strony może wtedy Lennon, by wreszcie zrozumiała kim tak naprawdę była dla niej Lisa, a nie się od razu poddawała :/ "Wtedy zrozumiałam, że naszej relacji już się nie da ratować." - zawsze warto próbować... Albo: "W jednej sekundzie zapomniałam o Lissandrze" - uczucia uczuciami, ale to Twoja przyjaciółka, wystarczyło z nią porozmawiać kilka razy i może by zrozumiała... A teraz? Kto wie czy coś się jej nie stanie? Z jednej strony nie chcę, a z drugiej byłaby akcja ^-^ OGÓLNIE ROZDZIAŁ JEST ARCYDZIEŁEM, CUDEM I DŁUGO BY WYMIENIAĆ! <3 JEST MEEEEGAAAA CUDNY, WSPANIAŁY, ŚWIETNY, IDEALNY I TAK DALE! *-* Czekam na nexcika niecierpliwie ;D Kiedy możemy się spodziewać? <3 Całuję Cię mocno ;*** /Katarina
OdpowiedzUsuńZ deczka wyszedł przydługawy, ale dasz radę... Tak myślę ;*** /Katarina
Usuń* Została sama... Wcześniej tylko pomagała LENNON jak ta była chora albo coś...
Usuń* tak czy SIAK
Masz rację co do wszystkich uczuć Lisy, ale nie wpomniałaś słowem O Bradleyu. On zakochał się w Lennon, a nie w Lisie! Mysle, ze gdyby Lisa nie traktowala w tak zly sposob Lennon ona by jej o wszystkim powiedziala :)
UsuńDziękuję za ten rozdział. Otworzył mi oczy na to co dzieje się ze mną moją przyjaciółka i chłopakiem. Dziękuję rozdział cudowny :**
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś pierwsze wydarzenia, bardzo mi się podoba :*
OdpowiedzUsuńjejku, naprawdę świetny rozdział! Wszystko tak dokładnie i genialne opisane. i jeszcze do tego przez cały rozdział trzymałaś mnie w napięciu. czułam jakbym tam była, stała niedaleko jako obserwator i przeżywała to co bohaterzy! Jestem w wielkim szoku! tak cudownie piszesz, że nie można się oderwać od czytania! Życzę ci aby kolejne były tak samo... ekscytujące!
OdpowiedzUsuńzapraszam
theeternalkids.blogspot.com
nie mam słów aby opisać moje zadowolenie <3 powiem że to jest po prostu genialne czekam na kolejne rozdziały <3
OdpowiedzUsuń