Ukradkiem zerkałam na Bradley'a, który wpatrywał
się w moją osobę z wyraźnym zaciekawieniem. Ja natomiast błądziłam po całym
salonie, starając się opanować nerwy, które nasilały się z każdą kolejną
chwilą.
-Ginger...-
Przerwałam jej w końcu, dotykając wolną dłonią swoich skroni. -Dlaczego do cholery nie zapytałaś mnie o
zdanie? Może ja nie mam ochoty brać udziału w tej całej szopce?- Z
trudnością powstrzymywałam się, aby nie zacząć krzyczeć. Miałam ochotę udusić
Ginger. Udusić, poćwiartować na kawałeczki i zakopać gdzieś w lesie, żeby nikt
jej nie odnalazł.
-Ja... Ja
nie pomyślałam. Wybacz, Lennon. Po prostu tonący brzytwy się chwyta, prawda?
Nie mamy nikogo, kto by mógł nam w tym wszystkim pomóc. Każdy ma w dupie całe
to przygotowanie. Dla dziewczyn liczy się kosmetyczka i sukienki, a faceci... Wiesz
jak to faceci.
-Pogadamy o
tym w szkole. -Ucięłam, rozłączając się. Nawet nie czekałam na jej kolejne
słowa.
Wcisnęłam komórkę z powrotem do kieszeni, wydając
z siebie dość głośny okrzyk niezadowolenia, na który Jesse zareagowała donośnym
szczeknięciem. Cóż... Przynajmniej ona zrozumiała mój ból.
Bradley podszedł do mnie i położył swoje dłonie
na mych biodrach, unosząc lewą brew w górę, jakoby w niemym zapytaniu. Ja po
prostu przechyliłam się nieco w przód, opierając czoło o jego klatkę piersiową.
-Coś się
stało?
-Skądże.
Wszystko jest w jak najlepszym porządku.-Prychnęłam. -Taka jedna dziewczyna ze szkoły wciągnęła mnie w organizowanie balu
jesiennego, choć nie mam na te pierdoły ochoty.
-Bal?-
Chłopak wyraźnie się ożywił, osuwając mnie od siebie, aby uważnie
przeanalizować moją twarz. -Kiedy ma się
odbyć?
Przewróciłam teatralnie oczętami, odwracając się
od niego.
-Boże,
Bradley... Naprawdę mam to gdzieś. Nie mam zamiaru się na nim pojawiać.
Przynajmniej nie miałam. Do czasu. Nawet nie wiem
jakim cudem znalazłam się w gabinecie dyrektorki, która zaczęła mi mówić, że
bardzo się cieszy, iż takie dziewczyny jak ja i Ginger zainteresowałyśmy się przygotowaniami
na imprezę. Rzeczywistość wydawała mi się nierealna. Wszystko było jakby
przerysowane i zniekształcone. Zupełnie tak, jakbym oglądała film i przewijała
jego historię w dowolnym momencie. Kolejną pauzę na pilocie życia nacisnęłam
dopiero wtedy, kiedy już byłam na sali pełnej podekscytowanych uczniów.
Oglądałam balony, dekoracje i różnokolorowe sukienki, zastanawiając się
intensywnie jakim cudem to wszystko minęło tak szybko. Jakim cudem będąc przed
chwilą w domu Bradley'a, przeskoczyłam przez gabinet dyrektora i znalazłam się
tutaj, wystrojona i pięknie wyszykowana.
Czułam się dziwnie. Nie. Wróć. Czułam się idiotycznie.
Cały czas myślałam, że kiecka podwija mi się do góry, więc nerwowo gładziłam
jej materiał. Pomińmy odwracanie się do tyłu, by ocenić, czy przypadkiem nie
widać mi całego tyłka.
-Lennon,
uśmiechnij się! Wyglądasz wspaniale! Jestem pewna, że wszyscy już dawno
zapomnieli o tej sprawie z telewizją...- Szturchnęła mnie
Ginger, uśmiechając się na tyle szeroko, że zauważyłam jej pełny aparat
dentystyczny, desperacko świecący się w kolorowych światłach na sali
gimnastycznej. -Aktualnie każdy zastanawia
się nad tym, kto taki zostanie królem i królową balu!
Posłałam jej blady grymas, a następnie ruszyłam w
stronę długich stołów, na których znajdowały się przeróżne półmiski z jedzeniem
i pączem. Wszystko to przypominało mi zdjęcia do nowego teledysku The Vamps.
Coś ścisnęło mnie za serce. Pierwsza sprawa- Lissandra znajdowała się w tym
pomieszczeniu i bynajmniej nie była sama jak palec. Zapewne świetnie się bawiła
wśród świty Felicii Griffin, wywijając na parkiecie z największymi ciasteczkami
w liceum. Druga- brakowało mi Brad'a. Było mi tak cholernie źle, że chciałam
stąd jak najszybciej uciec. Gdyby nie to, iż Ginger wciągnęła mnie w
organizację tej całej żałosnej imprezy, zapewne siedziałabym w domu i oglądała
telewizję. Albo uczyła się do klasówki. No i nie musiałabym kręcić włosów ani
nosić tandetnego make-up'u. Czy mi się wydawało, czy moja twarz właśnie błagała
o mleczko do demakijażu?
Wyciągnęłam dłoń w stronę miski z paprykowymi chipsami
i wzięłam parę chrupków, aby zapchać sobie buzię. Lustrowałam młodzież zza
sztucznych, przyklejonych rzęs i z coraz większym smutkiem stwierdzałam, że
chyba jako jedyna przyszłam na bal bez partnera. Nawet Ginger, która była
uważana za największego kujona w całej placówce, znalazła sobie jakiegoś
frajera i właśnie ciągnęła go za krawat, by z nią zatańczył. Przez chwilę
wyobraziłam sobie Simpson'a w czarnym, eleganckim smokingu. Uśmiechnęłam się
mimowolnie, opierając dłoń o drewniany blat.
Muzyka na chwilę ucichła, a całe dobrze bawiące
się towarzystwo, spojrzało z wyraźnym zaintrygowaniem na sylwetkę naszej
dyrektorki, która dzisiejszego wieczoru założyła... Krwistoczerwoną, nieco
obcisłą kieckę. Uśmiechała się nerwowo, jak
zwykle poprawiając niesforne czarne pukle włosów, opadające jej luźno na twarz.
-Jak dobrze
wiecie, czeka was najcięższy rok nauki, który będzie zakończony bardzo ważnymi
egzaminami. Zanim zaczniecie przygotowywać się do sprawdzianów i powtórzeń,
mających na celu pomóc wam w przygotowaniu do studiów, uczcijmy ostatnie
wspólne chwile przyjęciem, rozpoczynającym krętą, aczkolwiek pełną sukcesów
drogę, prowadzącą wszystkich na studia. Tego wam życzę z całego serca.-
Dyrektorka złapała się za pierś, pociągając teatralnie nosem. Młodzież zaczęła
bić brawo, a niektórzy nawet zagwizdali. -Tymczasem
chciałam oficjalnie zaprosić na scenę naszą małą niespodziankę, zorganizowaną
przez Ginger Hastings. -Zerknęłam niepewnie na koleżankę, która migiem
znalazła się u boku pani dyrektor, odlepiając się od swojego kawalera.
Przełknęłam chipsa, znajdującego się w moim gardle, przyglądając się jej z
wyraźnym zaciekawieniem.
-Dziękuję,
pani Donovan. -Powiedziała głośno do mikrofonu, na co sala zareagowała
cichym, niezadowolonym sykiem. Ja również się delikatnie skrzywiłam, zatykając
uszy, aby nie dotarł do nich przeraźliwie piszczący dźwięk.
Dziewczyna odchrząknęła, przestępując z nóżki na
nóżkę, a następnie ułożyła ręce na statywie, biorąc dość spory wdech. Z początku
myślałam, że zacznie śpiewać, więc sama przestałam oddychać, obawiając się
totalnej katastrofy.
-Można
wyleczyć trąd, można wyleczyć gruźlicę, ale... Na chorobę odrzucenia nie
znajdzie się lekarstwa. -Nie wiem dlaczego, ale poczułam się jeszcze
dziwniej, niż na samym początku. Miałam jakieś cholernie niekomfortowe
przeczucie, że Ginger mówiła o mnie. Szczególnie wtedy, kiedy zerknęła w moją
stronę, a za nią... Odwróciła się połowa sali. Natychmiastowo poczułam, jak
fala gorąca zalewa mi plecy, a na policzki wyskakują rumieńce. Chwyciłam przód
swojej sukienki, poczynając się nim bawić. Dreszcze nieprzyjemnie przebiegały
po moim karku, zatrzymując się dopiero na czubku samej głowy.
-Bal zaczniemy od próby wyjaśnienia tego
wszystkiego, co działo się na ostatnich dniach. Doskonale wiem, co czujesz,
Lennon. Niezrozumiana, odrzucona... Nikt nie wierzy w to, co mówisz. -Moje
nogi ugięły się wyraźnie pod ciężarem wszystkich uczniów, aktualnie
oceniających moją sylwetkę. Jakby tego było mało, jasne światła właśnie padały
na moją twarz, nie dając otworzyć oczu. Muzyka już nie mogła zagłuszyć głupich
śmiechów i przeróżnych komentarzy, ponownie skierowanych w moją stronę. Nie,
nie, nie. To nie miało być tak. Nie było tego w umowie. Czy ona pragnęła
upokorzyć mnie jeszcze bardziej? Nie wiedziała, że robi mi jeszcze większą
krzywdę? Sama powiedziała, że nikt już o tym nie pamięta! Po jaką cholerę
rozgrzebywać stare rany?
Chciałam
ruszyć w jej stronę i zgonić ją ze sceny, ale... Zostałam przyklejona do
podłogi. Po prostu stałam niczym słup, mrużąc oczęta i starając się nie
zemdleć. Parszywe spojrzenia... Kolejne, idiotyczne uśmieszki i wyraźne
chrząkania, świadczące o zażenowaniu, dobiegały do moich uszu.
-Ginger,
stop...- Wychrypiałam, z trudem przełykając ślinę. Miałam nadzieję, że mnie
usłyszy, ale to było niemożliwe. Stałam zbyt daleko od sceny.
-Musicie
wiedzieć, że to wszystko nieprawda. Chciałam tu pogratulować Lissandrze
Finnigan. Jesteś z siebie zadowolona, wygadując takie głupoty i oszczerstwa?
Byłaś jej najlepszą przyjaciółką! Jak mogłaś?- Teraz naprawdę zrobiło mi
się słabo. W gromadce ludzi zaczęłam panicznie szukać Lisy. Bez problemu
odnalazłam jej czerwoną, wściekłą twarz, zwróconą w moją stronę. Świdrowała
mnie ciemnymi od złości oczami, zaciskając z całych sił szczęki. Ktoś gwizdnął,
ktoś zaczął bić brawo... Jeszcze inni próbowali zniechęcić Ginger do
kontynuowania przemowy, wykrzykując w jej stronę, żeby lepiej się zamknęła.
Mogłabym się założyć, że takie ostatnie słowa wypowiedziała Felicia albo ktoś z
jej otoczenia.
-Skoro nie
chcecie słuchać ani mnie, ani Lennon... Posłuchajcie kogoś, kto ma w tej
sprawie do powiedzenia najwięcej.
Nawet nie wiem kiedy na sali pojawiła się wielka,
czarna kamera. Ta sama czarna kamera, która kręciła okropne przemówienie
Lissandry. Zrobiłam krok w tył, zatrzymując swoje uda na krawędzi stołu. O mało
co nie wylałam na siebie ponczu. Na szczęście kryształowa misa jedynie
zachwiała się niebezpiecznie i pozostawiła parę czerwonych kropel na białym
obrusie. Ludzie zaczęli krzyczeć i niemalże wszystkie dziewczyny rzuciły się w
stronę sceny. Zapanował jeden wielki chaos. Nie wiedziałam, co się dzieje, bo
tłum przysłonił mi połowę świata. Ponadto nic nie słyszałam. Każdy coś
niezrozumiałego wrzeszczał, szarpiąc się za koszule i sukienki. Z jednej strony
cieszyłam się, że w końcu nie byłam w centrum zainteresowania, a z drugiej... Z
drugiej zupełnie nie wiedziałam o co chodzi.
-Dzięki,
Ginger. -Do mikrofonu odezwał się pewien ciepły, nieco zachrypnięty,
znajomy głos. Automatycznie oprzytomniałam, ruszając w stronę dzikiego tłumu.
Zaczęłam przepychać się łokciami, żeby w końcu mieć dobry widok na scenę.
Ludzie schodzili mi z drogi, otwierając ze zdziwienia usta. -Lennon jest dla mnie najważniejsza. Skoro nie możecie tego pojąć to... To nie
wiem co mam jeszcze zrobić. Ja tylko mówię prawdę. I proszę pewne osoby, aby
odszczekały brednie, które powiedziały na jej temat. Nie znacie Lenn. To
wspaniała osoba, choć trochę... Roztrzepana. No i czasem wygląda jak panda. Ale
taka urocza panda. -Na scenie stał on. Bradley. Mój i tylko mój Bradley.
Zachłystnęłam się powietrzem, zaciskając wargi z całych sił, by następnie uśmiechnąć
się szeroko. Patrzył się na mnie. Nie na jakieś inne dziewczyny, które niemalże
wchodziły na scenę, stojąc na samym początku. Na mnie. Na zwyczajną, normalną
Lennon Cartwright, którą dotychczas nie zainteresował się nawet największy w
klasie frajer.
Zerknęłam na Ginger, która szczerzyła się od ucha
do ucha i wgapiała w moją osobę. Posłałam jej najcieplejszy uśmiech, na jaki
mnie aktualnie było stać. Uniosłam dłoń do ust, przygryzając delikatnie
knykcie. Starałam się robić wszystko, byle tylko nie płakać. Łzy zbierały mi
się w kącikach ocząt. Oczywiście były to łzy szczęścia. Po raz pierwszy od
wielu dni mogłam poczuć się w pełni szczęśliwa. Właśnie patrzyłam na kogoś, kto
był całym moim światem.
-Dziękuję
za to, że jesteś, Lennon.-Z tego wszystkiego nie zauważyłam, że kamera,
która uprzednio wydawała mi się przekleństwem, nagrywała moją roztrzęsioną
sylwetkę, by po chwili wejść w tłum i ustawić się gdzieś przed sceną. -A teraz zacznijmy zabawę! Chłopaki?- Zza
prowizorycznej kurtyny wyszedł po kolei Connor, James oraz Tristan. Niemalże
zapiszczałam z radości, podskakując w miejscu. Miałam ochotę przytulić się do
Bradley'a jak najmocniej tylko potrafiłam.
Gdy zaczęli grać swoją najbardziej znaną
piosenkę, "Wild Heart" wszyscy uczniowie poczęli ponownie piszczeć w
podniecenia oraz chwytać swoich partnerów, aby wywijać na parkiecie. Ja nadal
stałam na środku, wpatrując się w najpiękniejszy obraz, który aktualnie przed
sobą miałam. Poczułam się tak, jakby czas natychmiastowo cofnął się parę
tygodni wstecz- gdy poszłam z Lisą po raz pierwszy na koncert. Ginger podbiegła
do mnie i rzuciła mi się na szyję, tracąc równowagę.
-Skąd?
Jak...? - Przekrzyczałam głośną muzykę, spoglądając na jej rozpromienioną
twarz.
-To
wszystko było zaplanowane z góry, geniuszu! Przecież poradziłabym sobie z tym
wszystkim sama, ale musiałam coś zrobić! Nie mogłam patrzeć jak się męczysz.-
To były chyba najmilsze słowa, które mogłam usłyszeć od tych kilkunastu
ciężkich dni. Przytuliłam Ginger z całej siły, a następnie zostałam pociągnięta
w roztańczony tłum, śpiewający refren piosenki The Vamps.
-Lennon, za
dwa dni wyjeżdżam. -Po skończonym występie Brad poprosił mnie, abym wyszła
z nim na korytarz i na spokojnie porozmawiała. Miałam wielką ochotę podziękować
mu za to wszystko, ale słowa, które usłyszałam... Nieco zbiły mnie z tropu. Nie
chciałam się z nim rozstawać. Nawet na parę dni. Nie w takim momencie!
No ale jasne. Przecież nie mogło być tak pięknie.
-Jak to? Na
długo?- Zapytałam od razu, a on chwycił moje dłonie, by przyciągnąć je
nieco do siebie. Uniósł prawą rękę w górę, poprawiając niesforny loczek, który
zawieruszył się mi gdzieś w okolicach skroni. Musiałam się trochę rozczochrać
po tych dzikich pląsach z Ginger.
-The Vamps
leci do Hiszpanii. Wrócimy za trzy tygodnie. -Spojrzałam w jego oczy. Nie
zauważyłam w nich smutku. Prędzej była to wielka radość i podniecenie ze
względu na zbliżające się koncerty. Spuściłam wzrok, wgapiając się przez
dłuższą chwilę w podłogę. -Czas szybko
zleci. A później zabiorę cię z powrotem do Birmingham. W końcu musisz poznać
moich rodziców.- Wyszczerzył się, ruszając zabawnie brwiami.
Pokiwałam jedynie głową, nie odpowiadając już
zupełnie nic. Po prostu uśmiechnęłam się na siłę, wtulając głowę w jego klatkę
piersiową.
-Bawcie się
dobrze. ***
To przedostatni rozdział "Głębokiego oddechu". Może wydawać się wam nieco szybki i pozbawiony szczegółów, ale takie było moje założenie- aby przedstawić w pełni to, co podczas całego tego zamieszania czuła Lennon, sparaliżowana strachem przed nadchodzącym balem. W sekrecie Wam powiem, że ostatnia część już czeka na opublikowanie, przesiadując sobie aktualnie w jednym z moich folderów na komputerze.
Przy okazji chciałam Was serdecznie zaprosić na fotobloga mojej przyjaciółki, Alicji. Robi przepiękne zdjęcia! http://www.photoblog.pl/aliceinwonderlandx
Trzymajcie się i do zobaczenia niedługo! xx
Jak to przedostatni rozdział? Nie, nie, nie , nie.. co ja będę czytać? Rozdział jest cudowny! :) Genialne hah @teamxball
OdpowiedzUsuńjeju to takie slodkie. kocham twoje opowiadanie bo jest takie cudowne i chce juz ta 2 czesc
OdpowiedzUsuńWidze, ze zmienilas szablon bloga. I dobrze, bo jest fantastyczny :) Ciekawy rozdzial, duzo rzeczy sie wyjasnilo, tylko nie moge przezyc, ze to przedostatnia czesc :( Kocham, fanka :D
OdpowiedzUsuńpierwsza część bardzo mnie wzruszyła <3 ale jak to możliwe że to jest przedostatni rozdział?????!! ja tego chyba nie przeżyję! piszesz tak cudownie i... to już koniec??? nie możesz mi tego zrobić, błagam nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńplus będę płakać!!!!!!!! :(((((((((((((
Usuńmisiaczki moje kochane, proszę nie płakać! przecież nikt nie napisał, że to już definitywny koniec. mam w planach drugą, bardzo istotną część, którą będę kontynuowała na tym właśnie blogu.
Usuńnie wyobrażam sobie tego, żeby tak szybko dać sobie spokój z pisaniem! NIE MA MOWY! :)
buziaki! xx
piękne, niestety, szkoda, że to już się kończy, ponieważ cała ta historia jest bardzo wciągająca. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam. x
zapraszam do mnie. :) lostmybalance-fanfiction.blogspot.com