19 marca 2014

{15} bawcie się dobrze

Ukradkiem zerkałam na Bradley'a, który wpatrywał się w moją osobę z wyraźnym zaciekawieniem. Ja natomiast błądziłam po całym salonie, starając się opanować nerwy, które nasilały się z każdą kolejną chwilą.
-Ginger...- Przerwałam jej w końcu, dotykając wolną dłonią swoich skroni. -Dlaczego do cholery nie zapytałaś mnie o zdanie? Może ja nie mam ochoty brać udziału w tej całej szopce?- Z trudnością powstrzymywałam się, aby nie zacząć krzyczeć. Miałam ochotę udusić Ginger. Udusić, poćwiartować na kawałeczki i zakopać gdzieś w lesie, żeby nikt jej nie odnalazł.
-Ja... Ja nie pomyślałam. Wybacz, Lennon. Po prostu tonący brzytwy się chwyta, prawda? Nie mamy nikogo, kto by mógł nam w tym wszystkim pomóc. Każdy ma w dupie całe to przygotowanie. Dla dziewczyn liczy się kosmetyczka i sukienki, a faceci... Wiesz jak to faceci.  
-Pogadamy o tym w szkole. -Ucięłam, rozłączając się. Nawet nie czekałam na jej kolejne słowa.
Wcisnęłam komórkę z powrotem do kieszeni, wydając z siebie dość głośny okrzyk niezadowolenia, na który Jesse zareagowała donośnym szczeknięciem. Cóż... Przynajmniej ona zrozumiała mój ból.
Bradley podszedł do mnie i położył swoje dłonie na mych biodrach, unosząc lewą brew w górę, jakoby w niemym zapytaniu. Ja po prostu przechyliłam się nieco w przód, opierając czoło o jego klatkę piersiową.
-Coś się stało?
-Skądże. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.-Prychnęłam. -Taka jedna dziewczyna ze szkoły wciągnęła mnie w organizowanie balu jesiennego, choć nie mam na te pierdoły ochoty.
-Bal?- Chłopak wyraźnie się ożywił, osuwając mnie od siebie, aby uważnie przeanalizować moją twarz. -Kiedy ma się odbyć?
Przewróciłam teatralnie oczętami, odwracając się od niego.
-Boże, Bradley... Naprawdę mam to gdzieś. Nie mam zamiaru się na nim pojawiać.
Przynajmniej nie miałam. Do czasu. Nawet nie wiem jakim cudem znalazłam się w gabinecie dyrektorki, która zaczęła mi mówić, że bardzo się cieszy, iż takie dziewczyny jak ja i Ginger zainteresowałyśmy się przygotowaniami na imprezę. Rzeczywistość wydawała mi się nierealna. Wszystko było jakby przerysowane i zniekształcone. Zupełnie tak, jakbym oglądała film i przewijała jego historię w dowolnym momencie. Kolejną pauzę na pilocie życia nacisnęłam dopiero wtedy, kiedy już byłam na sali pełnej podekscytowanych uczniów. Oglądałam balony, dekoracje i różnokolorowe sukienki, zastanawiając się intensywnie jakim cudem to wszystko minęło tak szybko. Jakim cudem będąc przed chwilą w domu Bradley'a, przeskoczyłam przez gabinet dyrektora i znalazłam się tutaj, wystrojona i pięknie wyszykowana.
Czułam się dziwnie. Nie. Wróć. Czułam się idiotycznie. Cały czas myślałam, że kiecka podwija mi się do góry, więc nerwowo gładziłam jej materiał. Pomińmy odwracanie się do tyłu, by ocenić, czy przypadkiem nie widać mi całego tyłka.
-Lennon, uśmiechnij się! Wyglądasz wspaniale! Jestem pewna, że wszyscy już dawno zapomnieli o tej sprawie z telewizją...- Szturchnęła mnie Ginger, uśmiechając się na tyle szeroko, że zauważyłam jej pełny aparat dentystyczny, desperacko świecący się w kolorowych światłach na sali gimnastycznej. -Aktualnie każdy zastanawia się nad tym, kto taki zostanie królem i królową balu!
Posłałam jej blady grymas, a następnie ruszyłam w stronę długich stołów, na których znajdowały się przeróżne półmiski z jedzeniem i pączem. Wszystko to przypominało mi zdjęcia do nowego teledysku The Vamps. Coś ścisnęło mnie za serce. Pierwsza sprawa- Lissandra znajdowała się w tym pomieszczeniu i bynajmniej nie była sama jak palec. Zapewne świetnie się bawiła wśród świty Felicii Griffin, wywijając na parkiecie z największymi ciasteczkami w liceum. Druga- brakowało mi Brad'a. Było mi tak cholernie źle, że chciałam stąd jak najszybciej uciec. Gdyby nie to, iż Ginger wciągnęła mnie w organizację tej całej żałosnej imprezy, zapewne siedziałabym w domu i oglądała telewizję. Albo uczyła się do klasówki. No i nie musiałabym kręcić włosów ani nosić tandetnego make-up'u. Czy mi się wydawało, czy moja twarz właśnie błagała o mleczko do demakijażu?
Wyciągnęłam dłoń w stronę miski z paprykowymi chipsami i wzięłam parę chrupków, aby zapchać sobie buzię. Lustrowałam młodzież zza sztucznych, przyklejonych rzęs i z coraz większym smutkiem stwierdzałam, że chyba jako jedyna przyszłam na bal bez partnera. Nawet Ginger, która była uważana za największego kujona w całej placówce, znalazła sobie jakiegoś frajera i właśnie ciągnęła go za krawat, by z nią zatańczył. Przez chwilę wyobraziłam sobie Simpson'a w czarnym, eleganckim smokingu. Uśmiechnęłam się mimowolnie, opierając dłoń o drewniany blat.
Muzyka na chwilę ucichła, a całe dobrze bawiące się towarzystwo, spojrzało z wyraźnym zaintrygowaniem na sylwetkę naszej dyrektorki, która dzisiejszego wieczoru założyła... Krwistoczerwoną, nieco obcisłą kieckę. Uśmiechała się nerwowo,  jak zwykle poprawiając niesforne czarne pukle włosów, opadające jej luźno na twarz.
-Jak dobrze wiecie, czeka was najcięższy rok nauki, który będzie zakończony bardzo ważnymi egzaminami. Zanim zaczniecie przygotowywać się do sprawdzianów i powtórzeń, mających na celu pomóc wam w przygotowaniu do studiów, uczcijmy ostatnie wspólne chwile przyjęciem, rozpoczynającym krętą, aczkolwiek pełną sukcesów drogę, prowadzącą wszystkich na studia. Tego wam życzę z całego serca.- Dyrektorka złapała się za pierś, pociągając teatralnie nosem. Młodzież zaczęła bić brawo, a niektórzy nawet zagwizdali. -Tymczasem chciałam oficjalnie zaprosić na scenę naszą małą niespodziankę, zorganizowaną przez Ginger Hastings. -Zerknęłam niepewnie na koleżankę, która migiem znalazła się u boku pani dyrektor, odlepiając się od swojego kawalera. Przełknęłam chipsa, znajdującego się w moim gardle, przyglądając się jej z wyraźnym zaciekawieniem.
-Dziękuję, pani Donovan. -Powiedziała głośno do mikrofonu, na co sala zareagowała cichym, niezadowolonym sykiem. Ja również się delikatnie skrzywiłam, zatykając uszy, aby nie dotarł do nich przeraźliwie piszczący dźwięk.
Dziewczyna odchrząknęła, przestępując z nóżki na nóżkę, a następnie ułożyła ręce na statywie, biorąc dość spory wdech. Z początku myślałam, że zacznie śpiewać, więc sama przestałam oddychać, obawiając się totalnej katastrofy.
-Można wyleczyć trąd, można wyleczyć gruźlicę, ale... Na chorobę odrzucenia nie znajdzie się lekarstwa. -Nie wiem dlaczego, ale poczułam się jeszcze dziwniej, niż na samym początku. Miałam jakieś cholernie niekomfortowe przeczucie, że Ginger mówiła o mnie. Szczególnie wtedy, kiedy zerknęła w moją stronę, a za nią... Odwróciła się połowa sali. Natychmiastowo poczułam, jak fala gorąca zalewa mi plecy, a na policzki wyskakują rumieńce. Chwyciłam przód swojej sukienki, poczynając się nim bawić. Dreszcze nieprzyjemnie przebiegały po moim karku, zatrzymując się dopiero na czubku samej głowy.
 -Bal zaczniemy od próby wyjaśnienia tego wszystkiego, co działo się na ostatnich dniach. Doskonale wiem, co czujesz, Lennon. Niezrozumiana, odrzucona... Nikt nie wierzy w to, co mówisz. -Moje nogi ugięły się wyraźnie pod ciężarem wszystkich uczniów, aktualnie oceniających moją sylwetkę. Jakby tego było mało, jasne światła właśnie padały na moją twarz, nie dając otworzyć oczu. Muzyka już nie mogła zagłuszyć głupich śmiechów i przeróżnych komentarzy, ponownie skierowanych w moją stronę. Nie, nie, nie. To nie miało być tak. Nie było tego w umowie. Czy ona pragnęła upokorzyć mnie jeszcze bardziej? Nie wiedziała, że robi mi jeszcze większą krzywdę? Sama powiedziała, że nikt już o tym nie pamięta! Po jaką cholerę rozgrzebywać stare rany?
 Chciałam ruszyć w jej stronę i zgonić ją ze sceny, ale... Zostałam przyklejona do podłogi. Po prostu stałam niczym słup, mrużąc oczęta i starając się nie zemdleć. Parszywe spojrzenia... Kolejne, idiotyczne uśmieszki i wyraźne chrząkania, świadczące o zażenowaniu, dobiegały do moich uszu.
-Ginger, stop...- Wychrypiałam, z trudem przełykając ślinę. Miałam nadzieję, że mnie usłyszy, ale to było niemożliwe. Stałam zbyt daleko od sceny.
-Musicie wiedzieć, że to wszystko nieprawda. Chciałam tu pogratulować Lissandrze Finnigan. Jesteś z siebie zadowolona, wygadując takie głupoty i oszczerstwa? Byłaś jej najlepszą przyjaciółką! Jak mogłaś?- Teraz naprawdę zrobiło mi się słabo. W gromadce ludzi zaczęłam panicznie szukać Lisy. Bez problemu odnalazłam jej czerwoną, wściekłą twarz, zwróconą w moją stronę. Świdrowała mnie ciemnymi od złości oczami, zaciskając z całych sił szczęki. Ktoś gwizdnął, ktoś zaczął bić brawo... Jeszcze inni próbowali zniechęcić Ginger do kontynuowania przemowy, wykrzykując w jej stronę, żeby lepiej się zamknęła. Mogłabym się założyć, że takie ostatnie słowa wypowiedziała Felicia albo ktoś z jej otoczenia.
-Skoro nie chcecie słuchać ani mnie, ani Lennon... Posłuchajcie kogoś, kto ma w tej sprawie do powiedzenia najwięcej.
Nawet nie wiem kiedy na sali pojawiła się wielka, czarna kamera. Ta sama czarna kamera, która kręciła okropne przemówienie Lissandry. Zrobiłam krok w tył, zatrzymując swoje uda na krawędzi stołu. O mało co nie wylałam na siebie ponczu. Na szczęście kryształowa misa jedynie zachwiała się niebezpiecznie i pozostawiła parę czerwonych kropel na białym obrusie. Ludzie zaczęli krzyczeć i niemalże wszystkie dziewczyny rzuciły się w stronę sceny. Zapanował jeden wielki chaos. Nie wiedziałam, co się dzieje, bo tłum przysłonił mi połowę świata. Ponadto nic nie słyszałam. Każdy coś niezrozumiałego wrzeszczał, szarpiąc się za koszule i sukienki. Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu nie byłam w centrum zainteresowania, a z drugiej... Z drugiej zupełnie nie wiedziałam o co chodzi.
-Dzięki, Ginger. -Do mikrofonu odezwał się pewien ciepły, nieco zachrypnięty, znajomy głos. Automatycznie oprzytomniałam, ruszając w stronę dzikiego tłumu. Zaczęłam przepychać się łokciami, żeby w końcu mieć dobry widok na scenę. Ludzie schodzili mi z drogi, otwierając ze zdziwienia usta. -Lennon jest dla mnie najważniejsza. Skoro nie możecie tego pojąć to... To nie wiem co mam jeszcze zrobić. Ja tylko mówię prawdę. I proszę pewne osoby, aby odszczekały brednie, które powiedziały na jej temat. Nie znacie Lenn. To wspaniała osoba, choć trochę... Roztrzepana. No i czasem wygląda jak panda. Ale taka urocza panda. -Na scenie stał on. Bradley. Mój i tylko mój Bradley. Zachłystnęłam się powietrzem, zaciskając wargi z całych sił, by następnie uśmiechnąć się szeroko. Patrzył się na mnie. Nie na jakieś inne dziewczyny, które niemalże wchodziły na scenę, stojąc na samym początku. Na mnie. Na zwyczajną, normalną Lennon Cartwright, którą dotychczas nie zainteresował się nawet największy w klasie frajer.
Zerknęłam na Ginger, która szczerzyła się od ucha do ucha i wgapiała w moją osobę. Posłałam jej najcieplejszy uśmiech, na jaki mnie aktualnie było stać. Uniosłam dłoń do ust, przygryzając delikatnie knykcie. Starałam się robić wszystko, byle tylko nie płakać. Łzy zbierały mi się w kącikach ocząt. Oczywiście były to łzy szczęścia. Po raz pierwszy od wielu dni mogłam poczuć się w pełni szczęśliwa. Właśnie patrzyłam na kogoś, kto był całym moim światem.
-Dziękuję za to, że jesteś, Lennon.-Z tego wszystkiego nie zauważyłam, że kamera, która uprzednio wydawała mi się przekleństwem, nagrywała moją roztrzęsioną sylwetkę, by po chwili wejść w tłum i ustawić się gdzieś przed sceną. -A teraz zacznijmy zabawę! Chłopaki?- Zza prowizorycznej kurtyny wyszedł po kolei Connor, James oraz Tristan. Niemalże zapiszczałam z radości, podskakując w miejscu. Miałam ochotę przytulić się do Bradley'a jak najmocniej tylko potrafiłam.
Gdy zaczęli grać swoją najbardziej znaną piosenkę, "Wild Heart" wszyscy uczniowie poczęli ponownie piszczeć w podniecenia oraz chwytać swoich partnerów, aby wywijać na parkiecie. Ja nadal stałam na środku, wpatrując się w najpiękniejszy obraz, który aktualnie przed sobą miałam. Poczułam się tak, jakby czas natychmiastowo cofnął się parę tygodni wstecz- gdy poszłam z Lisą po raz pierwszy na koncert. Ginger podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję, tracąc równowagę.
-Skąd? Jak...? - Przekrzyczałam głośną muzykę, spoglądając na jej rozpromienioną twarz.
-To wszystko było zaplanowane z góry, geniuszu! Przecież poradziłabym sobie z tym wszystkim sama, ale musiałam coś zrobić! Nie mogłam patrzeć jak się męczysz.- To były chyba najmilsze słowa, które mogłam usłyszeć od tych kilkunastu ciężkich dni. Przytuliłam Ginger z całej siły, a następnie zostałam pociągnięta w roztańczony tłum, śpiewający refren piosenki The Vamps.

-Lennon, za dwa dni wyjeżdżam. -Po skończonym występie Brad poprosił mnie, abym wyszła z nim na korytarz i na spokojnie porozmawiała. Miałam wielką ochotę podziękować mu za to wszystko, ale słowa, które usłyszałam... Nieco zbiły mnie z tropu. Nie chciałam się z nim rozstawać. Nawet na parę dni. Nie w takim momencie!
No ale jasne. Przecież nie mogło być tak pięknie.
-Jak to? Na długo?- Zapytałam od razu, a on chwycił moje dłonie, by przyciągnąć je nieco do siebie. Uniósł prawą rękę w górę, poprawiając niesforny loczek, który zawieruszył się mi gdzieś w okolicach skroni. Musiałam się trochę rozczochrać po tych dzikich pląsach z Ginger.
-The Vamps leci do Hiszpanii. Wrócimy za trzy tygodnie. -Spojrzałam w jego oczy. Nie zauważyłam w nich smutku. Prędzej była to wielka radość i podniecenie ze względu na zbliżające się koncerty. Spuściłam wzrok, wgapiając się przez dłuższą chwilę w podłogę. -Czas szybko zleci. A później zabiorę cię z powrotem do Birmingham. W końcu musisz poznać moich rodziców.- Wyszczerzył się, ruszając zabawnie brwiami.
Pokiwałam jedynie głową, nie odpowiadając już zupełnie nic. Po prostu uśmiechnęłam się na siłę, wtulając głowę w jego klatkę piersiową.
-Bawcie się dobrze. 

***

To przedostatni rozdział "Głębokiego oddechu". Może wydawać się wam nieco szybki i pozbawiony szczegółów, ale takie było moje założenie- aby przedstawić w pełni to, co podczas całego tego zamieszania czuła Lennon, sparaliżowana strachem przed nadchodzącym balem. W sekrecie Wam powiem, że ostatnia część już czeka na opublikowanie, przesiadując sobie aktualnie w jednym z moich folderów na komputerze. 
Przy okazji chciałam Was serdecznie zaprosić na fotobloga mojej przyjaciółki, Alicji. Robi przepiękne zdjęcia! http://www.photoblog.pl/aliceinwonderlandx

Trzymajcie się i do zobaczenia niedługo! xx 


7 komentarzy:

  1. Jak to przedostatni rozdział? Nie, nie, nie , nie.. co ja będę czytać? Rozdział jest cudowny! :) Genialne hah @teamxball

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju to takie slodkie. kocham twoje opowiadanie bo jest takie cudowne i chce juz ta 2 czesc

    OdpowiedzUsuń
  3. Widze, ze zmienilas szablon bloga. I dobrze, bo jest fantastyczny :) Ciekawy rozdzial, duzo rzeczy sie wyjasnilo, tylko nie moge przezyc, ze to przedostatnia czesc :( Kocham, fanka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. pierwsza część bardzo mnie wzruszyła <3 ale jak to możliwe że to jest przedostatni rozdział?????!! ja tego chyba nie przeżyję! piszesz tak cudownie i... to już koniec??? nie możesz mi tego zrobić, błagam nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. plus będę płakać!!!!!!!! :(((((((((((((

      Usuń
    2. misiaczki moje kochane, proszę nie płakać! przecież nikt nie napisał, że to już definitywny koniec. mam w planach drugą, bardzo istotną część, którą będę kontynuowała na tym właśnie blogu.
      nie wyobrażam sobie tego, żeby tak szybko dać sobie spokój z pisaniem! NIE MA MOWY! :)

      buziaki! xx

      Usuń
  5. piękne, niestety, szkoda, że to już się kończy, ponieważ cała ta historia jest bardzo wciągająca. :)
    pozdrawiam. x
    zapraszam do mnie. :) lostmybalance-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń