Nie mogłam spać. Chociaż po koncercie byłam
padnięta i marzyłam o ciepłym łóżeczku, w którym mogłabym się położyć i zamknąć
oczy, to... Cały czas myślałam o Tony'm i Lisie. Bałam się o swoją
przyjaciółkę. Nie chciałam, żeby trafiła w jakieś złe towarzystwo i zmieniła
się nie do poznania. Próbowałam analizować dziwaczne zachowanie jasnowłosego,
zapisując sobie na kartce wszystkie jego słowa, wypowiedziane tamtego wieczoru.
Choć wyraził swą chęć spotkania mnie po raz drugi, to powiedział to z takim
grymasem na twarzy, jakby musiał to zrobić tylko i wyłącznie ze względu na
Lissandrę. Całkowicie pochłonięta przemyśleniami i kolejnymi, mnożącymi się
zmartwieniami, zasnęłam dopiero nad ranem. Obudziło mnie przepiękne śpiewanie
ptaków za oknem. Z nikłym uśmiechem na twarzy stwierdziłam, że słońce
przygrzewa dzisiaj wyjątkowo intensywnie. Może to dobry pomysł, żeby wyjść na
dwór? Żeby znowu odetchnąć świeżym powietrzem, pogapić się w błękitne niebo
i... Starać się jakoś żyć. Odrodzić na nowo. Mama zniosła mnie na dół, a
następnie pomogła mi się ubrać. Po moim wypadku wzięła urlop i obiecała, że nie
będzie chodziła do pracy aż do czasu, gdy nie znajdzie dla mnie idealnego
opiekuna albo opiekunki. Cały czas czekałam na rehabilitację, która miała pomóc
mi w normalnym funkcjonowaniu. Nikt przecież nie powiedział, że będę siedziała
na wózku do końca życia. Musiałam walczyć. Musiałam być silna.
-Może pójść
z tobą?- Zapytała matka, podając mi czarną kurtkę.
Pokręciłam przecząco głową. Nadal potrzebowałam
samotności. Z góry planowałam przyszłość, gdzie jestem tylko ja- jak jeden
palec. Bez przyjaciół. Bez najbliższych. Ja, siedząca w pokoju i czekająca na
swojego księcia z bajki, który okazał się być pieprzoną fikcją.
-Pamiętaj,
że o czternastej przychodzi do ciebie pani Trevor. Wróć jak najszybciej do
domu, dobrze? -Dodała po chwili.
Otworzyłam drzwi wejściowe i wyjechałam wózkiem
na wylany przed domem beton. Zatrzymałam się na środku, wciągając nosem rześkie,
wiosenne powietrze. Promienie słońca delikatnie muskały moją spuchniętą twarz,
zachęcając do dłuższego spaceru. Niepewnie popchnęłam wózek do przodu,
zaciskając dłonie na uchwytach obok wielkich kół. Odetchnęłam ciężko,
przyglądając się każdemu, kogo tylko minęłam na swojej drodze. Wśród tych
wszystkich obcych twarzy szukałam jednego- mojego ukochanego. Serce mi pękało,
gdy kolejny chłopak okazywał się być tylko nędznym, przeciętnym licealistą,
spieszącym się do szkoły. Coraz bardziej żałowałam, że wybrałam się na dwór. Nie
chciałam przeżywać kolejnego rozczarowania jak wtedy, podczas gdy Lisa mi
towarzyszyła. Delikatny podmuch wiatru obudził mnie z chwilowego otępienia.
Rozejrzałam się na wszystkie możliwe strony, oceniając miejsce, w którym się
znalazłam. Park. Kiedyś często tu przychodziłam, żeby usiąść na trawniku i w
spokoju spalić paczkę czekoladowych fajek. Teraz to wszystko, co się tu
znajdowało, wydawało mi się obce i... Niebezpieczne. Czułam się wyjątkowo
nieswojo.
Wytarłam
mokre policzki i zatrzymałam wózek obok pierwszej lepszej ławki. Ktoś już na
niej siedział, ale wydawał się być niewzruszony moim towarzystwem. Nawet nie
mogłam ujrzeć jego twarzy, bo zasłonił się stosem kartek, które co chwilę
przekładał z cichym, niezadowolonym pomrukiem. Połowa stosu papieru rozsypała
się nagle na ziemię, a reszta poleciała gdzieś wysoko w górę, lądując dopiero
na trawniku. Biel przez chwilę zasłoniła mi słońce, szeleszcząc uroczo, niczym
młode, zielone liście, niedawno rozwinięte na drzewach. Jedna z intrygujących
kartek przez przypadek znalazła się na moich kolanach. Wylądowała gładko
dokładnie w moich dłoniach, intrygując zawartą treścią. Chwyciłam ją i ujrzałam
jedynie długie zdania, nerwowo zamazane czarnym atramentem z długopisu. To
wszystko wyglądało jak... Piosenka? Pociągnęłam nosem i skupiłam całą swą uwagę
na delikatnej strukturze papieru, znajdującego się w moich drżących dłoniach.
-To chyba
moje.- Odezwał się. Miał taki miły głos. Wydawało mi się, że go skądś
kojarzę, ale nawet nie podniosłam głowy, by ocenić twarz nieznajomego.
Próbowałam rozczytać pierwszy wers przekreślonych słów. Za cholerę mi się do
nie udawało.
Ten ktoś przykucnął przed moim wózkiem, bo zaczął
zbierać porozrzucane po ziemi, równie mocno pomazane i pokreślone, kawałki
papieru. Dopiero wtedy zmusił mnie do nawiązania kontaktu wzrokowego. Uniosłam
powoli powieki, odsłaniając kolejny fragment rzeczywistości. Sunęłam źrenicami
po jego czarnych butach, ciemnych jeansach i białej podkoszulce. Jego dłonie
spoczywały luźno na kolanach, a ramiona były zaokrąglone. Szyja delikatnie
zapraszała do zapoznania się z pełnymi ustami, idealnie zarysowaną szczęką oraz
uroczymi policzkami, na których występowały delikatne zmarszczki, kreujące
najwspanialszy uśmiech. Uśmiech TAMTEGO świata. Wpatrywałam się w jego jasną,
rozpromienioną twarz. W jego nos, czując, jak skacze mi ciśnienie, a serce chce
połamać mi żebra. Ścisnęłam kartkę papieru, powstrzymując gromki okrzyk
radości, pragnący wydobyć się z mojej klatki piersiowej. Wstrzymałam oddech. W
końcu odnalazłam swoje odbicie w jego czarnych okularach. Wyglądałam tak,
jakbym zobaczyła ducha. Otworzyłam usta, próbując coś powiedzieć, ale nie
mogłam. Po prostu zastygłam w bezruchu, a zarazem czułam, jakbym miała
wystarczająco dużo siły, aby się podnieść z wózka.
-Wszystko w
porządku?- Zdziwił się. Poczułam znajomy zapach jego skóry oraz gorącego,
słodkiego oddechu. Dopiero teraz zdjął okulary. Nie mogłam oderwać oczu od tych
ciemnych tęczówek, zapierających dech w piersiach. To był... Bradley.
Najprawdziwszy w świecie Bradley Simpson!
-Ehm...-
Pokręciłam głową, przecierając dłońmi oczy. Znowu zerknęłam na chłopaka. Nadal
znajdował się w tym samym miejscu, co był przedtem. Czyli to jednak nie był
sen? -Tak, w jak najlepszym. -Odparłam,
zastanawiając się nad tym, czy nie rzucić się mu na szyję i powiedzieć, że
cieszę się, iż nic mu się nie stało. Może Lisa mnie tylko wrabiała, że nie znam
chłopaków? Może wszyscy byli w to wkręceni? Nie... Brad nie mógłby mi tego
zrobić. Ponadto chłopak, który znajdował się przede mną był nieco inny. Jego
włosy pozostawały w artystycznym nieładzie- delikatnie opadały na czoło. Nie
były zaczesane w tył jak wtedy, kiedy go po raz pierwszy "widziałam".
Wyglądał tak, jak na starych zdjęciach, które kiedyś pokazywała mi moja
przyjaciółka.
Znajomy nieznajomy uśmiechnął się delikatnie.
-Piszesz
piosenki?- Zapytałam w końcu, podając mu jego kartkę. Nadal powstrzymywałam
kumulującą się energię, która odnalazła swoje miejsce w okolicach żwawo
bijącego serca. Pochłaniałam go wzrokiem, pociągając nosem i starając się już
nie płakać. Nie płakać z radości. Starałam powstrzymać drżenie w moim głosie,
który był przepełniony nadzieją. Nadzieją, która wreszcie do mnie wracała.
-Powiedzmy.
Tylko coś mi nie wychodzi, jak widać.- Chwycił swe dzieło i zaśmiał się
cichutko, marszcząc nieco nosek. Na nowo poznawałam jego twarz. Każdą
zmarszczkę, zakrzywiającą się w danym miejscu, gdy zerkał na mnie niepewnie.
Mogłam stwierdzić, że wręcz idealnie zapamiętałam nawet najmniejsze szczegóły.
Jak to było możliwe, skoro znałam go tylko z Krainy Snów?...
-Śpiewasz w
zespole. - To nie było pytanie, to było raczej stwierdzenie, którym go
nieco przeraziłam. Od razu podniósł wzrok z kartek i począł wpatrywać się w
moje oczy, szukając w nich wyjaśnienia.
-Skąd
wiesz? -Podniósł się z ziemi i przycupnął na ławce, odwracając się w moją
stronę. Przekręciłam nieco wózek, aby móc go lepiej obserwować.
-Zgaduję.-
Skłamałam, wzruszając ramionami. Starałam się grać obojętną i niewzruszoną tym
wszystkim, jednakże nie za bardzo mi to wszystko wychodziło. - Znany jest ten Twój zespół?
Znowu się melodyjnie zaśmiał. Właśnie zdałam
sobie sprawę, że nigdy nie wyleczyłam się z nałogu, którym był on sam. Bradley
zdecydowanie był moim osobistym narkotykiem, którego pragnęłam zażywać każdego
dnia. Chciałam budzić się u jego boku i czuć jego obecność przy sobie.
-Nie.
Dopiero zaczynamy. Wstawiamy filmiki na youtube, nagrywając covery znanych
artystów, ale również próbujemy tworzyć coś własnego.
-Jak się
nazywacie?- Przerwałam mu, nie mając cierpliwości. Wypowiadając te kolejne
słowa, głos mi wyraźnie zadrżał, łamiąc się pod sam koniec. Czułam się tak,
jakbym zaraz miała dowiedzieć się o tym, w jaki sposób skończy się moje życie.
W myślach panicznie powtarzałam dwa, tak dobrze mi znane wyrazy.
Liście zaszumiały w niepewności, poruszone przez
gwałtowny podmuch wiatru.
-The Vamps.-
Odparł, a ja wciągnęłam powietrze, kładąc ręce na brzuchu i ściskając bluzkę z
całej siły. -Czy ja cię przypadkiem nie
znam?- Dodał niepewnie, oczekując odpowiedzi z dziwacznym, zaintrygowanym wyrazem
twarzyczki.
Zamyśliłam się przez chwilę. Z jednej strony
chciałam mu powiedzieć o tym wszystkim, co wydarzyło się w mojej głowie,
podczas gdy leżałam nieprzytomna w szpitalu, a z drugiej... Z drugiej coś mnie
blokowało. Może zdrowy rozsądek?
-Nie.-Mruknęłam
w końcu z wielkim bólem serca. Przełknęłam z trudem łzy, zbierające się w moim
gardle i tworzące wielką gulę, przez którą nie mogłam nic więcej powiedzieć.
-Wiesz co... Nie wiem, ale masz w sobie coś
takiego, co karze mi mówić, iż już kiedyś cię spotkałem. Naprawdę widzimy się
po raz pierwszy? -Zapytał cicho, przechylając zabawnie głowę.
Uśmiechnęłam się ciepło, a moje kasztanowe włosy
opadły swobodnie na delikatnie zarumienioną twarz. Dopiero po chwili uniosłam
głowę, spoglądając w jego oczy. Te same, czarne i hipnotyzujące oczy, które
znałam z tamtego świata. Mój brzuch opanowała cała chmara motylków, radośnie
obijających się o ścianki żołądka. Czułam się tak, jakbym odrodziła się na
nowo. Jakby świeża krew poczęła krążyć w moich żyłach i napędzać cały organizm,
dotychczasowo uśpiony czarną rozpaczą.
-Jestem
tego pewna.- Odparłam, zagryzając wargę.- I wiesz co Ci jeszcze mogę powiedzieć? Że kiedyś będziesz sławny. I
osiągniesz to, o czym naprawdę marzysz. Wystarczy tylko wierzyć. -Stwierdziłam
z szerokim uśmiechem i uniosłam delikatnie rękę, którą skierowałam w jego
stronę. Nie mogłam się powstrzymać. Musiałam go dotknąć. Musiałam się
przekonać, że jest prawdziwy.
Moje palce delikatnie zjechały na kolano
Bradley'a.
-A teraz
zaśpiewaj mi coś, proszę. Mogę być waszą fanką numer jeden?
***
Moi drodzy! Zaczynamy przygodę na
nowo! Tym razem obiecuję, że historia będzie jak najbardziej realna. Żadnej
fikcji, tylko czyste, suche fakty na ziemi, w Londynie. :)
"Głęboki oddech" był tylko małym
wstępem do tego właściwego, rozbudowanego FF, którego aktualnie zaczynam pisać.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,
misiaki i zapraszam do czytania!
AAWWWWW PIĘKNE!!!
OdpowiedzUsuńLENNON SPOTKAŁA BRADA! AAA!
CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ ♥♥♥♥♡♡♥♡♥♡♥ <3
Omg, wiedziałam, że w końcu uda im się spotkać. To było urocze i nie mogę się doczekać momentu, w którym Lennon opowie Lisie o spotkaniu Brada.
OdpowiedzUsuń@imtooosexyforya xx
OBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻE WIESZ JAKI CUDOWNY ROZDZIAŁ ? WIESZ JAK BARDZO GO KOCHAM ? WIESZ JAK PIĘKNIE PISZESZ ? WIESZ JAK BARDZO KOCHAM KIEDY PISZESZ ŻE SŁODKO MARSZCZY NOSEK ? WIESZ JAK BARDZO KOCHAM MOJĄ WYOBRAŹNIE KIEDY GO SOBIE WTEDY WYOBRAŻAM ? WIESZ JAK BARDZO CZEKAM NA MOMENT KIEDY LENNON OPOWIE BRADOWI CO JEJ SIĘ ŚNIŁO ? WIESZ JAK BARDZO CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ ? KOCHAM CIĘ PO PROSTU. I TWOJE OPOWIADANIE <3 @bradakamymonkey
OdpowiedzUsuńpiękny rozdział. przerosłaś moje najśmielsze oczekiwania <3
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na nexta i zapraszam wszystkich
theeternalkids.blogspot.com
AAAAAAAA JA CIE UWIELBIAM!!!!!! ♥♥♥ CZYTAJĄC TEN ROZDZIAŁ NAGLE ZACZEŁAM KRZYCZEĆ Z RADOSCI I AŻ MÓJ BRAT DO MNIE PODSZEDŁ ZOBACZYĆ CZY NIC MI NIE JEST!!!! ZAKŁADAM FANCLUB ♥♥♥
OdpowiedzUsuńhahaha, naprawdę? moje opowiadanie wzbudza aż tyle emocji? :D
Usuńooo tak :) i do tego jest dobrym rozwiązaniem na poprawienie humoru ♥
UsuńO MOJ BOZE! Nigdy bym sie nie spodziewala takiego obrotu sprawy :) Skreslilas moje nadzieje piszac, ze Brad nie istnieje. Ale je odzyskalam! Tylko jesli on jest na poczatku kariery i wszystko potoczy sie tak jak w jej "snie" to Bradley umrze w tym samolocie! Oby tak sie nie stalo! :)
OdpowiedzUsuńCzyli ona widziała The Vamps z przyszłości, dobrze myślę?? Xd to jest przepiękne, kiedy to czytałam myślałam że zaraz zaczne skakać z radości. Ale to z tym jak ona obudziła sie po śpiączce, ten fragment... MYŚLAŁAM ŻE CIĘ ZABIJE xD prawie płakałam przez ciebie i nie mogłam spać ;/ ale ciesze sie ogromnie z takiego rozwoju akcji ;D
OdpowiedzUsuńtak, dobrze myślisz. :D dziękuję! <3
UsuńKOCHAM KOCHAM KOCHAM <3 Jak on powiedzial, ze jest w zespole The Vamps to zaczelam krzyczec. :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńpiękny rozdział ♥ a zwłaszcza fragment, gdy Lennon uświadamia sobie, że to jest Bradley ~
OdpowiedzUsuńniedawno znalazłam twoje opowiadanie i zaczęłam czytać zaciekawiona.
OdpowiedzUsuńwkręciłam się na maxa ^^
po pierwszej części płakałam jak bóbr a gdy ona go spotkała i zaczęli rozmawiać zaczęłam piszczeć jak oszalała ^^
lecę czytać dalej xxx
Jdnbdodosbskalmssh nie wierze ze Lennon go spotkala! Tyle na niego czekala. Mam nadzieje ze w koncu bedzie szczesliwa
OdpowiedzUsuń59 years old Account Coordinator Mordecai McGeever, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like Major League and Bird watching. Took a trip to Kalwaria Zebrzydowska: Pilgrimage Park and drives a Ferrari 375 MM Berlinetta. dlaczego tego nie sprobowac
OdpowiedzUsuń