27 marca 2014

{3} to chyba moje

Nie mogłam spać. Chociaż po koncercie byłam padnięta i marzyłam o ciepłym łóżeczku, w którym mogłabym się położyć i zamknąć oczy, to... Cały czas myślałam o Tony'm i Lisie. Bałam się o swoją przyjaciółkę. Nie chciałam, żeby trafiła w jakieś złe towarzystwo i zmieniła się nie do poznania. Próbowałam analizować dziwaczne zachowanie jasnowłosego, zapisując sobie na kartce wszystkie jego słowa, wypowiedziane tamtego wieczoru. Choć wyraził swą chęć spotkania mnie po raz drugi, to powiedział to z takim grymasem na twarzy, jakby musiał to zrobić tylko i wyłącznie ze względu na Lissandrę. Całkowicie pochłonięta przemyśleniami i kolejnymi, mnożącymi się zmartwieniami, zasnęłam dopiero nad ranem. Obudziło mnie przepiękne śpiewanie ptaków za oknem. Z nikłym uśmiechem na twarzy stwierdziłam, że słońce przygrzewa dzisiaj wyjątkowo intensywnie. Może to dobry pomysł, żeby wyjść na dwór? Żeby znowu odetchnąć świeżym powietrzem, pogapić się w błękitne niebo i... Starać się jakoś żyć. Odrodzić na nowo. Mama zniosła mnie na dół, a następnie pomogła mi się ubrać. Po moim wypadku wzięła urlop i obiecała, że nie będzie chodziła do pracy aż do czasu, gdy nie znajdzie dla mnie idealnego opiekuna albo opiekunki. Cały czas czekałam na rehabilitację, która miała pomóc mi w normalnym funkcjonowaniu. Nikt przecież nie powiedział, że będę siedziała na wózku do końca życia. Musiałam walczyć. Musiałam być silna.
-Może pójść z tobą?- Zapytała matka, podając mi czarną kurtkę.
Pokręciłam przecząco głową. Nadal potrzebowałam samotności. Z góry planowałam przyszłość, gdzie jestem tylko ja- jak jeden palec. Bez przyjaciół. Bez najbliższych. Ja, siedząca w pokoju i czekająca na swojego księcia z bajki, który okazał się być pieprzoną fikcją.
-Pamiętaj, że o czternastej przychodzi do ciebie pani Trevor. Wróć jak najszybciej do domu, dobrze? -Dodała po chwili.
Otworzyłam drzwi wejściowe i wyjechałam wózkiem na wylany przed domem beton. Zatrzymałam się na środku, wciągając nosem rześkie, wiosenne powietrze. Promienie słońca delikatnie muskały moją spuchniętą twarz, zachęcając do dłuższego spaceru. Niepewnie popchnęłam wózek do przodu, zaciskając dłonie na uchwytach obok wielkich kół. Odetchnęłam ciężko, przyglądając się każdemu, kogo tylko minęłam na swojej drodze. Wśród tych wszystkich obcych twarzy szukałam jednego- mojego ukochanego. Serce mi pękało, gdy kolejny chłopak okazywał się być tylko nędznym, przeciętnym licealistą, spieszącym się do szkoły. Coraz bardziej żałowałam, że wybrałam się na dwór. Nie chciałam przeżywać kolejnego rozczarowania jak wtedy, podczas gdy Lisa mi towarzyszyła. Delikatny podmuch wiatru obudził mnie z chwilowego otępienia. Rozejrzałam się na wszystkie możliwe strony, oceniając miejsce, w którym się znalazłam. Park. Kiedyś często tu przychodziłam, żeby usiąść na trawniku i w spokoju spalić paczkę czekoladowych fajek. Teraz to wszystko, co się tu znajdowało, wydawało mi się obce i... Niebezpieczne. Czułam się wyjątkowo nieswojo.
 Wytarłam mokre policzki i zatrzymałam wózek obok pierwszej lepszej ławki. Ktoś już na niej siedział, ale wydawał się być niewzruszony moim towarzystwem. Nawet nie mogłam ujrzeć jego twarzy, bo zasłonił się stosem kartek, które co chwilę przekładał z cichym, niezadowolonym pomrukiem. Połowa stosu papieru rozsypała się nagle na ziemię, a reszta poleciała gdzieś wysoko w górę, lądując dopiero na trawniku. Biel przez chwilę zasłoniła mi słońce, szeleszcząc uroczo, niczym młode, zielone liście, niedawno rozwinięte na drzewach. Jedna z intrygujących kartek przez przypadek znalazła się na moich kolanach. Wylądowała gładko dokładnie w moich dłoniach, intrygując zawartą treścią. Chwyciłam ją i ujrzałam jedynie długie zdania, nerwowo zamazane czarnym atramentem z długopisu. To wszystko wyglądało jak... Piosenka? Pociągnęłam nosem i skupiłam całą swą uwagę na delikatnej strukturze papieru, znajdującego się w moich drżących dłoniach.
-To chyba moje.- Odezwał się. Miał taki miły głos. Wydawało mi się, że go skądś kojarzę, ale nawet nie podniosłam głowy, by ocenić twarz nieznajomego. Próbowałam rozczytać pierwszy wers przekreślonych słów. Za cholerę mi się do nie udawało.
Ten ktoś przykucnął przed moim wózkiem, bo zaczął zbierać porozrzucane po ziemi, równie mocno pomazane i pokreślone, kawałki papieru. Dopiero wtedy zmusił mnie do nawiązania kontaktu wzrokowego. Uniosłam powoli powieki, odsłaniając kolejny fragment rzeczywistości. Sunęłam źrenicami po jego czarnych butach, ciemnych jeansach i białej podkoszulce. Jego dłonie spoczywały luźno na kolanach, a ramiona były zaokrąglone. Szyja delikatnie zapraszała do zapoznania się z pełnymi ustami, idealnie zarysowaną szczęką oraz uroczymi policzkami, na których występowały delikatne zmarszczki, kreujące najwspanialszy uśmiech. Uśmiech TAMTEGO świata. Wpatrywałam się w jego jasną, rozpromienioną twarz. W jego nos, czując, jak skacze mi ciśnienie, a serce chce połamać mi żebra. Ścisnęłam kartkę papieru, powstrzymując gromki okrzyk radości, pragnący wydobyć się z mojej klatki piersiowej. Wstrzymałam oddech. W końcu odnalazłam swoje odbicie w jego czarnych okularach. Wyglądałam tak, jakbym zobaczyła ducha. Otworzyłam usta, próbując coś powiedzieć, ale nie mogłam. Po prostu zastygłam w bezruchu, a zarazem czułam, jakbym miała wystarczająco dużo siły, aby się podnieść z wózka.
-Wszystko w porządku?- Zdziwił się. Poczułam znajomy zapach jego skóry oraz gorącego, słodkiego oddechu. Dopiero teraz zdjął okulary. Nie mogłam oderwać oczu od tych ciemnych tęczówek, zapierających dech w piersiach. To był... Bradley. Najprawdziwszy w świecie Bradley Simpson!
-Ehm...- Pokręciłam głową, przecierając dłońmi oczy. Znowu zerknęłam na chłopaka. Nadal znajdował się w tym samym miejscu, co był przedtem. Czyli to jednak nie był sen? -Tak, w jak najlepszym. -Odparłam, zastanawiając się nad tym, czy nie rzucić się mu na szyję i powiedzieć, że cieszę się, iż nic mu się nie stało. Może Lisa mnie tylko wrabiała, że nie znam chłopaków? Może wszyscy byli w to wkręceni? Nie... Brad nie mógłby mi tego zrobić. Ponadto chłopak, który znajdował się przede mną był nieco inny. Jego włosy pozostawały w artystycznym nieładzie- delikatnie opadały na czoło. Nie były zaczesane w tył jak wtedy, kiedy go po raz pierwszy "widziałam". Wyglądał tak, jak na starych zdjęciach, które kiedyś pokazywała mi moja przyjaciółka.
Znajomy nieznajomy uśmiechnął się delikatnie.
-Piszesz piosenki?- Zapytałam w końcu, podając mu jego kartkę. Nadal powstrzymywałam kumulującą się energię, która odnalazła swoje miejsce w okolicach żwawo bijącego serca. Pochłaniałam go wzrokiem, pociągając nosem i starając się już nie płakać. Nie płakać z radości. Starałam powstrzymać drżenie w moim głosie, który był przepełniony nadzieją. Nadzieją, która wreszcie do mnie wracała.
-Powiedzmy. Tylko coś mi nie wychodzi, jak widać.- Chwycił swe dzieło i zaśmiał się cichutko, marszcząc nieco nosek. Na nowo poznawałam jego twarz. Każdą zmarszczkę, zakrzywiającą się w danym miejscu, gdy zerkał na mnie niepewnie. Mogłam stwierdzić, że wręcz idealnie zapamiętałam nawet najmniejsze szczegóły. Jak to było możliwe, skoro znałam go tylko z Krainy Snów?...
-Śpiewasz w zespole. - To nie było pytanie, to było raczej stwierdzenie, którym go nieco przeraziłam. Od razu podniósł wzrok z kartek i począł wpatrywać się w moje oczy, szukając w nich wyjaśnienia.
-Skąd wiesz? -Podniósł się z ziemi i przycupnął na ławce, odwracając się w moją stronę. Przekręciłam nieco wózek, aby móc go lepiej obserwować.
-Zgaduję.- Skłamałam, wzruszając ramionami. Starałam się grać obojętną i niewzruszoną tym wszystkim, jednakże nie za bardzo mi to wszystko wychodziło. - Znany jest ten Twój zespół?
Znowu się melodyjnie zaśmiał. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nigdy nie wyleczyłam się z nałogu, którym był on sam. Bradley zdecydowanie był moim osobistym narkotykiem, którego pragnęłam zażywać każdego dnia. Chciałam budzić się u jego boku i czuć jego obecność przy sobie.
-Nie. Dopiero zaczynamy. Wstawiamy filmiki na youtube, nagrywając covery znanych artystów, ale również próbujemy tworzyć coś własnego.
-Jak się nazywacie?- Przerwałam mu, nie mając cierpliwości. Wypowiadając te kolejne słowa, głos mi wyraźnie zadrżał, łamiąc się pod sam koniec. Czułam się tak, jakbym zaraz miała dowiedzieć się o tym, w jaki sposób skończy się moje życie. W myślach panicznie powtarzałam dwa, tak dobrze mi znane wyrazy.
Liście zaszumiały w niepewności, poruszone przez gwałtowny podmuch wiatru.
-The Vamps.- Odparł, a ja wciągnęłam powietrze, kładąc ręce na brzuchu i ściskając bluzkę z całej siły. -Czy ja cię przypadkiem nie znam?- Dodał niepewnie, oczekując odpowiedzi z dziwacznym, zaintrygowanym wyrazem twarzyczki.
Zamyśliłam się przez chwilę. Z jednej strony chciałam mu powiedzieć o tym wszystkim, co wydarzyło się w mojej głowie, podczas gdy leżałam nieprzytomna w szpitalu, a z drugiej... Z drugiej coś mnie blokowało. Może zdrowy rozsądek?
-Nie.-Mruknęłam w końcu z wielkim bólem serca. Przełknęłam z trudem łzy, zbierające się w moim gardle i tworzące wielką gulę, przez którą nie mogłam nic więcej powiedzieć.
 -Wiesz co... Nie wiem, ale masz w sobie coś takiego, co karze mi mówić, iż już kiedyś cię spotkałem. Naprawdę widzimy się po raz pierwszy? -Zapytał cicho, przechylając zabawnie głowę.
Uśmiechnęłam się ciepło, a moje kasztanowe włosy opadły swobodnie na delikatnie zarumienioną twarz. Dopiero po chwili uniosłam głowę, spoglądając w jego oczy. Te same, czarne i hipnotyzujące oczy, które znałam z tamtego świata. Mój brzuch opanowała cała chmara motylków, radośnie obijających się o ścianki żołądka. Czułam się tak, jakbym odrodziła się na nowo. Jakby świeża krew poczęła krążyć w moich żyłach i napędzać cały organizm, dotychczasowo uśpiony czarną rozpaczą.
-Jestem tego pewna.- Odparłam, zagryzając wargę.- I wiesz co Ci jeszcze mogę powiedzieć? Że kiedyś będziesz sławny. I osiągniesz to, o czym naprawdę marzysz. Wystarczy tylko wierzyć. -Stwierdziłam z szerokim uśmiechem i uniosłam delikatnie rękę, którą skierowałam w jego stronę. Nie mogłam się powstrzymać. Musiałam go dotknąć. Musiałam się przekonać, że jest prawdziwy.
Moje palce delikatnie zjechały na kolano Bradley'a.

-A teraz zaśpiewaj mi coś, proszę. Mogę być waszą fanką numer jeden?

***

Moi drodzy! Zaczynamy przygodę na nowo! Tym razem obiecuję, że historia będzie jak najbardziej realna. Żadnej fikcji, tylko czyste, suche fakty na ziemi, w Londynie. :)
"Głęboki oddech" był tylko małym wstępem do tego właściwego, rozbudowanego FF, którego aktualnie zaczynam pisać.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, misiaki i zapraszam do czytania!

16 komentarzy:

  1. AAWWWWW PIĘKNE!!!

    LENNON SPOTKAŁA BRADA! AAA!
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ ♥♥♥♥♡♡♥♡♥♡♥ <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg, wiedziałam, że w końcu uda im się spotkać. To było urocze i nie mogę się doczekać momentu, w którym Lennon opowie Lisie o spotkaniu Brada.
    @imtooosexyforya xx

    OdpowiedzUsuń
  3. OBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻE WIESZ JAKI CUDOWNY ROZDZIAŁ ? WIESZ JAK BARDZO GO KOCHAM ? WIESZ JAK PIĘKNIE PISZESZ ? WIESZ JAK BARDZO KOCHAM KIEDY PISZESZ ŻE SŁODKO MARSZCZY NOSEK ? WIESZ JAK BARDZO KOCHAM MOJĄ WYOBRAŹNIE KIEDY GO SOBIE WTEDY WYOBRAŻAM ? WIESZ JAK BARDZO CZEKAM NA MOMENT KIEDY LENNON OPOWIE BRADOWI CO JEJ SIĘ ŚNIŁO ? WIESZ JAK BARDZO CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ ? KOCHAM CIĘ PO PROSTU. I TWOJE OPOWIADANIE <3 @bradakamymonkey

    OdpowiedzUsuń
  4. piękny rozdział. przerosłaś moje najśmielsze oczekiwania <3
    czekam niecierpliwie na nexta i zapraszam wszystkich
    theeternalkids.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAAAA JA CIE UWIELBIAM!!!!!! ♥♥♥ CZYTAJĄC TEN ROZDZIAŁ NAGLE ZACZEŁAM KRZYCZEĆ Z RADOSCI I AŻ MÓJ BRAT DO MNIE PODSZEDŁ ZOBACZYĆ CZY NIC MI NIE JEST!!!! ZAKŁADAM FANCLUB ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, naprawdę? moje opowiadanie wzbudza aż tyle emocji? :D

      Usuń
    2. ooo tak :) i do tego jest dobrym rozwiązaniem na poprawienie humoru ♥

      Usuń
  6. O MOJ BOZE! Nigdy bym sie nie spodziewala takiego obrotu sprawy :) Skreslilas moje nadzieje piszac, ze Brad nie istnieje. Ale je odzyskalam! Tylko jesli on jest na poczatku kariery i wszystko potoczy sie tak jak w jej "snie" to Bradley umrze w tym samolocie! Oby tak sie nie stalo! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli ona widziała The Vamps z przyszłości, dobrze myślę?? Xd to jest przepiękne, kiedy to czytałam myślałam że zaraz zaczne skakać z radości. Ale to z tym jak ona obudziła sie po śpiączce, ten fragment... MYŚLAŁAM ŻE CIĘ ZABIJE xD prawie płakałam przez ciebie i nie mogłam spać ;/ ale ciesze sie ogromnie z takiego rozwoju akcji ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. KOCHAM KOCHAM KOCHAM <3 Jak on powiedzial, ze jest w zespole The Vamps to zaczelam krzyczec. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. piękny rozdział ♥ a zwłaszcza fragment, gdy Lennon uświadamia sobie, że to jest Bradley ~

    OdpowiedzUsuń
  11. niedawno znalazłam twoje opowiadanie i zaczęłam czytać zaciekawiona.
    wkręciłam się na maxa ^^
    po pierwszej części płakałam jak bóbr a gdy ona go spotkała i zaczęli rozmawiać zaczęłam piszczeć jak oszalała ^^
    lecę czytać dalej xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Jdnbdodosbskalmssh nie wierze ze Lennon go spotkala! Tyle na niego czekala. Mam nadzieje ze w koncu bedzie szczesliwa

    OdpowiedzUsuń
  13. 59 years old Account Coordinator Mordecai McGeever, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like Major League and Bird watching. Took a trip to Kalwaria Zebrzydowska: Pilgrimage Park and drives a Ferrari 375 MM Berlinetta. dlaczego tego nie sprobowac

    OdpowiedzUsuń