17 kwietnia 2014

{8} jabłka?

Gdy tylko Lissandra dowiedziała się, że zaczęłam rehabilitację, zaczęła bombardować mnie esemesami z licznymi pytaniami na temat pierwszych godzin zajęć. Przeżywała to chyba bardziej niż ja i twierdziła, że już niedługo znowu będziemy mogły spacerować po parkach i wygłupiać się na wakacjach, zbliżających się wielkimi krokami. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że czeka mnie jeszcze mnóstwo godzin spędzonych w białej sali i tysiące uśmiechów mojej wielkiej pielęgniarki, Georgii. Dobrze, że miałam wsparcie. Inaczej bym sobie nie poradziła.
Parę minut po powrocie ze szpitala, mogłam się spodziewać wizyty rudowłosej. Nie zdziwiłam się więc, gdy ujrzałam jej wiecznie rozczochraną czuprynę w progu. Szczerzyła się do mnie szeroko i od razu opadła na niepościelone łóżko, opierając dłonie na swoim podbródku i wypytując mnie o te same rzeczy, które przesłała mi w wiadomościach tekstowych. Ja oczywiście cierpliwie na wszystko odpowiadałam, choć modliłam się, by w końcu zamknęła swoją buzię i dała mi poruszyć zupełnie inny temat.
-Lisa... Musimy pogadać. Sądziłam, że utrzymam to wszystko w sekrecie, ale jakoś nie mogę sobie z tym sama poradzić. Mam tylko nadzieję, że mnie zrozumiesz i nie będziesz się śmiała...?- Zaczęłam dość niepewnie, spoglądając na nią zza delikatnie opadających kosmyków ciemnych włosów, wychodzących z upiętego koczka.
Już kiedyś pytała mnie o to, dlaczego nie chcę sobie pomóc. Wtedy o mało co nie połamała mnie po raz drugi, próbując wyciągnąć na dwór i na nowo zaznajomić się z otaczającym mnie światem. Później znowu odpuściła, nie zadawała pytań, obserwując kolejne dni, podczas których mój humor diametralnie się zmieniał. Mając pewność, że Bradley żyje i nie był tylko wytworem mojej chorej wyobraźni, poczułam, jakby ktoś dał mi dar życia na nowo.
Rudowłosa pokiwała z entuzjazmem głową, marszcząc brwi w głębokim zamyśleniu. Usiadła na moim łóżku i położyła dłonie na kolanach, wpatrując się we mnie z wyraźnym zainteresowaniem.
-Pamiętasz jak w szpitalu mówiłam ci o Bradley'u i chłopakach?- Zapytałam cicho, a ona pokiwała łepetyną, błądząc oczami po pokoju, żeby przypomnieć sobie zaistniałą sytuację.
-Później goniłyśmy jakiegoś typka przed twoim domem. Oczywiście, że pamiętam. -Odparła, mrużąc oczy. Znów spojrzała na mnie, oczekując dalszego wyjaśnienia sprawy.
Naprawdę ciężko mi było dojść do sedna. Z jednej strony obiecywałam sobie, że nikomu nie powiem o tamtym życiu. Że zachowam to dla siebie i jakoś będę z tą świadomością żyła, nie zdradzając najważniejszego i najpiękniejszego sekretu. Z drugiej jednak... Była Lissandra Finnigan. Moja najlepsza przyjaciółka, której do tej pory mówiłam wszystko.
-Wtedy, gdy leżałam w szpitalu w śpiączce, miałam bardzo dziwny sen. To dlatego, gdy wstałam, myślałam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Wizje ciągnęły się przez trzy długie miesiące, tworząc jeden wielki scenariusz, w którym ja grałam główną rolę. Wydarzenia układały się chronologicznie i były zaplanowane z taką dokładnością, że nie można było stwierdzić, czy to jawa, czy rzeczywistość... -Wyjaśniłam jej w wielkim skrócie, karząc zapoznać się choć trochę ze sprawą, którą już za chwilę miałam jej ukazać. - Byłaś wielką fanką pewnego zespołu. Nazywali się The Vamps. Choć w rzeczywistości również istnieją, to zapewne ich nie kojarzysz, bo jeszcze nie są sławni. Nagrywają filmiki na youtube i starają się zaistnieć. -Podjechałam wózkiem pod biurko, a następnie otworzyłam górną szufladę, w której trzymałam notatnik. Zapisywałam w nim wszystko w razie gdybym zapomniała. Kartki zawsze będą pamiętać.
Podałam jej skoroszyt, a ona natychmiastowo go otworzyła, przeglądając fragmenty opowiadań- nieco pokreślone i zagmatwane, ale... Prawdziwe. Oczywiście na swój sposób.
-Wszystko zapisałam. Bałam się, że go zapomnę. Cholernie bałam się, że zapomnę o kolorze jego oczu, o kręconych włosach, delikatnie zaczesanych w tył. Nie chciałam tego wszystkiego tracić. Po raz pierwszy myślałam, że naprawdę kogoś kocham. A co się później okazało? Że to był tylko jakiś pieprzony sen, a rzeczywistość jest inna. -Zamknęłam na chwilę oczy, starając się ułożyć słowa w jakieś najprostsze zdania. -Pogodziłam się z wypadkiem. Pogodziłam się z tym, że mogę już nie wstać w wózka. Możesz to zrozumieć? Było mi obojętne, czy zostanę bez kończyn, czy może bez jednego oka. Chciałam tylko jednego-  jego obecności, bo wiedziałam, że ona może być lekarstwem na wszystko.
Lisa przekładała kolejne kartki, czytając je bardzo pobieżnie. Otworzyła delikatnie usta, unosząc brwi w zadziwieniu i lekkim niezrozumieniu. Westchnęłam. Mogłam się tego spodziewać.
-Wiesz... Parę dni temu wybrałam się na spacer do parku. To była chyba najpiękniejsza chwila w moim życiu, gdy zobaczyłam go znowu. Bradley Simpson naprawdę istnieje. I nie mam pojęcia dlaczego przyśnił się właśnie mi, jako wielki muzyk, za którym szaleją miliony fanek z całego świata. To zwyczajny chłopak, piszący piosenki. -Przyjaciółka podniosła wzrok z zamazanego tekstu, aby przyjrzeć się uważnie mojej zmartwionej twarzy. Kąciki jej ust już miały unieść się do góry, aby ukazać nieco ironiczny uśmiech, jednak... W ostatniej chwili się powstrzymała. Odchrząknęła tylko znacząco, kręcąc nosem. -Na rehabilitacji spotkałam kolejnego członka zespołu, Tristan'a. Jedynie czekam na dwóch ostatnich- James'a i Connor'a. Ciekawe czy również znajdują się w pobliżu.- Żywo gestykulowałam.
-Sądzisz, że miałaś proroczy sen, który aktualnie ma się spełnić?- Rzuciła całkowicie luźne pytanie, siląc się na poważny ton.
-Niektóre wydarzenia się pokrywają, choć są nieco zmodyfikowane. Zobacz... Zaczęło się od dwóch biletów na koncert. Ostatnio również zatrzymałyśmy się na takiej imprezie. -Podjechałam pod brzeg swego łóżka i przewinęłam kartki w notatniku na sam początek, wskazując palcem na odpowiedni fragment. -Później spotkałam Bradley'a w parku i jak wracałam... O mało co nie potrącił mnie samochód. A we śnie zostałam uderzona przez autobus chłopaków z zespołu.
-Co proszę? Znowu wpadłabyś pod koła jakiegoś szaleńca?- Podłapała wątek Lisa, prostując się niczym struna.
Wywróciłam oczami.
-Daj spokój, Lisa! To nie jest teraz ważne...- Przerwałam jej, machając na to ręką. -Jest coś jeszcze.- W odpowiednim momencie przypomniałam sobie, że cały czas w kieszeni od szerokiej koszuli, trzymam ze sobą adres, napisany przez Brad'a. Traktowałam go niczym talizman na szczęście. -Dlaczego na odwrocie kartki, którą dał mi Simpson, jest napisany mój adres? Do tego bez problemu rozpoznałam twój charakter pisma, Lisa...
Dziewczyna chwyciła ode mnie papierowy świstek i przyjrzała się mu z wielką uwagą, przekręcając na różne strony.
-Skąd to masz? Napisałam twój adres Anthony'emu, w razie czego, gdyby mnie nie było w domu, albo stało się coś poważnego...Z resztą sam mnie o niego pytał.
Czułam się tak, jakbym była jakimś cholernym detektywem i właśnie rozwiązywała największą i najbardziej pogmatwaną zagadkę. Przeklęłam w myślach. Czyżby największy psychol, który pobił moją przyjaciółkę, znał Bradley'a Simpson'a? Nie. Nie, nie, nie. To nie mogło być tak. A jak już, to skąd Brad miał właśnie tą karteczkę i wręczył mi ją zupełnie przez przypadek, zapisując na niej swój adres domowy? Chyba miałam zbyt bujną wyobraźnię, bo do głowy automatycznie zaczynały napływać mi kolejne zagadnienia, które układałam (o dziwo!) w logiczną całość.
-Bradley, Bradley Simpson... -Powiedziała pod nosem, przykładając palce do ust. -Wiesz co? Chyba znam to imię. Może Anthony mi o kimś takim wspominał...- Myślałam, że dostanę zawału. Moje źrenice stały się wielkie niczym spodki. Przełknęłam głośno ślinę, wstrzymując oddech. Cholera. Dlaczego ktoś, kto jest dla mnie cholernie ważny (a przynajmniej kiedyś był) musi znać tego durnego O'Neil'a?
-Skup się, Lisa. Błagam, skup się i przypomnij sobie wszystko, co o nim wiesz. -Chwyciłam jej rękę i ścisnęłam tak mocno, że dziewczyna skrzywiła się na twarzy.
-Nie wiem czy przypadkiem brat matki Tony'ego się tak nie nazywa... -Stwierdziła, rozmasowując dłoń, którą przed chwilą o mało co nie zmiażdżyłam. -Ale nie jestem pewna! -Dodała szybko, bym tylko przez przypadek się nie zapowietrzyła.
Krew z twarzy odpłynęła mi w ekspresowym tempie. Kropelki potu pojawiły się na czole, a przez kark przeszedł nieprzyjemny, intensywny dreszcz. Zamknęłam buzię, bo wgapiałam się w Lissandrę niczym głupie, nienormalne dziecko z porażeniem mózgowym. Już miałam otwierać usta, by coś powiedzieć...
-Dziewczynki!- Usłyszałam z dołu krzyk mamy. Aż się wzdrygnęłam. -Chcecie zobaczyć co dostała Lennon od tajemniczego wielbiciela? -Przechyliłam głowę nieco do tyłu, przekręcając wózek w stronę wyjścia.
-Tajemniczy wielbiciel? Łooł, zaraz wracam.- Powiedziała Lisa, szczerząc się do mnie głupkowato. Czym prędzej zbiegła w dół po schodach, pytając moją mamę kiedy owy prezent przyszedł. Po paru minutach usłyszałam ciężkie kroki, świadczące o personie Lissandry, która powinna wrócić do mojego pokoju z jakąś "paczuszką", przyniesioną przez listonosza. Myślałam, że spadnę z wózka, gdy w drzwiach ujrzałam... Wielki bukiet czerwonych róż, zamiast twarzy rudowłosej. Podarunek był tak wielki, że dziewczyna ledwo co przeszła przez próg. Nie mogłam zliczyć, ile kwiatów dostałam. Dwadzieścia? Trzydzieści?
-Ciekawe od kogo to może być, hm?- Uśmiechnęła się moja przyjaciółka, a następnie postawiła bukiet na biurku, w przygotowanym uprzednio przez mamę wazonie. Poprawiła czerwone kwiaty, przechylając głowę w niemym oczarowaniu.
Wzruszyłam ramionami, nie odrywając wzroku od prezentu. Jakoś nie mogłam nic powiedzieć. Głos ugrzązł mi w gardle, a szczęki zacisnęły się na tyle mocno, że nawet gdybym chciała, to rudowłosa by mnie nie zrozumiała.
-Popatrz, tu jest jakiś liścik. -Finnigan wyciągnęła małą karteczkę ze środka bukietu, którą zaraz podała mi do ręki. Ponownie usiadła na łóżku, zachęcając mnie do przeczytania treści.
Odchyliłam jedną część, aby zajrzeć do środka. Ujrzałam idealne, wypisane czarnym atramentem literki.
-"Jest jeszcze miłość zakazana, ta o której się nie mówi. Pod osłoną nocy wychodzi na zwiady, klęka nad Twoim łóżkiem i kusi do grzechu." -Przeczytałam na głos.
-Jakie to romantyczne!- Niemalże rozpłynęła się przyjaciółka.
-Nie. To nie jest romantyczne. To jest straszne.- Pokręciłam głową, odkładając karteczkę na biurko, gdzieś obok wazonu.
-Wiesz, może to ten Colin z zajęć literatury! Ciągle się o ciebie pyta czy się dobrze czujesz i kiedy znowu wrócisz do szkoły. -Poruszyła zabawnie brwiami, gdy zobaczyła moje wyraźne obrzydzenie na twarzy. Jeżeli mówiła o tym kujonie z pierwszej ławki, który codziennie chodził w tej samej bluzie, to chyba podziękuję.
-Nie myśl o tym. Po prostu ciesz się z przepięknych kwiatów. -Machnęła ręką i natychmiastowo zerwała się z łóżka, unosząc palec wskazujący do góry. O czym to świadczyło? Panienka Lissandra Finnigan wpadła na genialny pomysł. -A teraz grzecznie się ubierzesz, a następnie pójdziemy po jabłka do sklepu.
-Jabłka?- Zapytałam. Tego się nie spodziewałam.
-Upieczemy naszą popisową szarlotkę! Zapomniałaś już o niej?- Sztucznie się oburzyła, opierając dłonie na biodrach.
Od wypadku nie miałam tego cudownego ciasta w ustach. Szczerze powiedziawszy trochę stęskniłam się za naszymi bitwami na mąkę w kuchni. Zwykle podczas wesołego pichcenia puszczałyśmy radio na cały regulator i urządzałyśmy dziką imprezę, całe uciapane w białym proszku. Uśmiechnęłam się delikatnie na samą myśl o tym.
-Dobra, zawołaj moją mamę i możemy wyruszać.-Odparłam, wyjeżdżając z pokoju na korytarz i zatrzymując wózek przed schodami.
Mały sklep spożywczy znajdował się dwie ulice stąd. Choć dzisiejsza pogoda nie dopisywała i niebo skutecznie zakryło się szarymi chmurkami, z których sączyły się pojedyncze krople deszczu, to wyruszyłyśmy na wyprawę po jabłka. Lissandra dzielnie pchała mój wózek, opowiadając mi po drodze o tym, jakie specyfiki dodamy do naszego wypieku. Wspólnie stwierdziłyśmy, iż cynamon będzie idealnym dodatkiem do szarlotki. Ponadto trzeba było kupić najlepszą bitą śmietanę oraz lody śmietankowe, z którymi zwykle serwowałyśmy ciasto.
 Rudowłosa otworzyła mi drzwi wejściowe, a ja niepewnie wjechałam do środka, skupiając na sobie uwagę paru osób, buszujących po półkach. Przełknęłam głośno ślinę, a następnie wykierowałam swój pojazd pod dział owoców. Przyjaciółka dreptała zaraz za mną, opierając chude dłonie na uchwytach, przymocowanych do tylnego oparcia. Zatrzymała mnie zaraz przy półkach i wybrała największe i najpiękniejsze jabłka, jakie znajdowały się w skrzynkach. Wszystkie kładła mi na kolanach, a następnie kazała mi je potrzymać. Jak zwykle wielce oszczędna Finnigan, której nie chce się podejść pod rulonik z reklamówkami. Jedną dłonią trzymałam osiem dorodnych owoców, a drugą właśnie wykręcałam wózek, aby wyjechać z wąskiej alejki. Nie zauważyłam chłopaka, który znajdował się bardzo blisko mnie. W zasadzie... On również nie zwrócił na mnie uwagi, bo szedł prosto przed siebie, z wysoko uniesioną głową. Kto by pomyślał, że nie zauważy wózka inwalidzkiego?
-Cholera!- Pisnęła Lisa, w ostatniej chwili łapiąc mój wózek, by nie zgniótł leżących na ziemi owoców. Ba! Co tam owoce! Gdybym podjechała jeszcze parę metrów do przodu, zapewne wjechałabym na jego nogi.  
-O matko... Przepraszam. Nie chciałem.- Odezwał się, a następnie kucnął i zaczął zbierać jabłka, które rozsypały się po całej podłodze w sklepie.
Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w jego twarz. Była jakaś taka dziwnie znajoma...
-Zawsze jesteś taką gapą, Connor?- Głos drugiego chłopaka dobiegł zza lodówki z nabiałem. Trzymał trzy jogurty i wpatrywał się z wyraźnym rozbawieniem w swojego kolegę.
 Ostatnie dni były chyba najbardziej emocjonującymi w moim życiu. Czy ktoś może mi powiedzieć jakim cudem? Przez trzy kolejne doby spotykałam głównych bohaterów mojego snu. Coraz bardziej zaczynałam wierzyć w drugą, równoległą rzeczywistość, która znajdowała się w naszym umyśle. Może warto by było poczytać o tych proroczych snach, gdy wrócę do domu?
Gapa okazała się być najmłodszym członkiem zespołu- Connor'em, a jego towarzysz od jogurtów- James'em. Chłopak podał Lissandrze parę jabłek, posyłając jej jeden ze swoich firmowych, aczkolwiek nieco niepewnych uśmiechów. Wydawał się być spięty i zestresowany. Może dlatego nie zauważył mojej osoby, bo był pochłonięty zupełnie czymś innym?
Myślałam, że owoce ponownie uderzą z impetem o ziemię. Przyjaciółka była w zupełnie innym świecie. Ktoś odłączył ją od zasilania. Wgapiała się w twarz Connor'a z czerwonymi wypiekami na twarzy, jakby ujrzała szyld z przeceną na wystawie swojego ulubionego sklepu. Albo darmowe pączki oblane czekoladą. Pokręciła głową, próbując powrócić do świata żywych. Posłałam jej porozumiewawcze spojrzenie, zaakcentowane chrząknięciem, ale chyba jeszcze nie załapała, że dwa ostatnie obiekty moich badań właśnie zostały odnalezione. A może właśnie w tej chwili żałowała, że na początku mi nie wierzyła?
-Coś ostatnio dużo muzyków spotykam...- Zaśmiałam się serdecznie, układając jabłka na kolanach i zgarniając je do kupy. Głos mi trochę zadrżał z przejęcia.
-To źle?- Zapytał James, cały czas ukazując rząd prostych, białych zębów.
-Skądże. Nie powiem- nawet mi się to podoba. -Odparłam, będąc już nieco bardziej pewna swoich słów.
Cały czas wpatrywali się w nas błyszczącymi, żywymi oczętami.
-Gracie w zespole?- Zapytała migiem Lisa. Najwyraźniej natychmiastowo oprzytomniała, podłapując temat James'a i Connor'a w moim pokoju. Zagryzłam dolną wargę, analizując ich sylwetki i wpatrując się w gitarę klasyczną, beztrosko przerzuconą przez ramię wyższego blondyna.
-Ummm... Powiedzmy. -Oparł Connor, drapiąc się w tył głowy.
-Może chcecie wstąpić na próbę? Garaż mojego kumpla stoi otworem. Potrzebujemy opinii innych ludzi, czy rzeczywiście się do tego nadajemy. -Uśmiechnął się James, spoglądając na mnie. - I czy w nowym składzie nie brzmimy nieco...Tandetnie.- Wypowiadając to, zerknął porozumiewawczo na swojego towarzysza, który automatycznie spuścił wzrok.
-Jasne, z wielką chęcią! O której godzinie zaczynacie próbę?- Lisa wyrzucała z siebie słowa z taką zawrotną szybkością, że mogłam dać sobie spokój z próbą wydania jakiegokolwiek dźwięku. Z reguły przeżywała wszystko bardziej ode mnie, ale... W tej sprawie? Nie spodziewałam się.
Connor wyciągnął komórkę z tylnej kieszeni i pokazał wyświetlacz James'owi. Starszy jasnowłosy zamyślił się przez moment.
-Jakoś za godzinę. To co, możemy liczyć na waszą obecność? Dom naszego kolegi znajduje się dwie ulice stąd. Jest dość charakterystyczny, zbudowany z czerwonej cegły.- Dobrze, że nie dał nam żadnej karteczki z adresem. Chyba by mnie szlag trafił. Z resztą... Znałam miejsce, w którym mieszkała babcia Simpson'a.
-Tak, tak! Przyjdziemy!- Gdyby Lissandra mogła, podskoczyłaby w górę, wybijając sufit w sklepie. Odprowadziła ich (a w zasadzie jednego z nich) wygłodniałym wzrokiem, a następnie popchnęła mój wózek w stronę kasy. Czym prędzej zapłaciła za jabłka i o mało co nie potknęła się na prostej drodze, gdy już wychodziłyśmy ze spożywczaka.
-Przyznaj, kochanie, że Connor wpadł ci w oko.- Gdybym mogła, zapewne popchnęłabym swoją przyjaciółkę, powodując, że jabłka po raz drugi zaliczyłyby bliskie spotkanie z gruntem.
-Zwariowałaś?!- Oburzyła się, niebezpiecznie przechylając reklamówkę z owocami. -Jakbyś nie wiedziała, to mam chłopaka! I przypominam, że jest nim Anthony!
-Taa, jasne. Dalej okłamuj samą siebie. -Uniosłam brwi, a później pokazałam jej język.
-Och, zamknij się!- Na jej reakcję wybuchłam gromkim śmiechem, bo twarz Lisy przypominała aktualnie dorodnego buraka, leżącego w sklepowych skrzynkach nieopodal jabłek.

***
Pamiętam jak jeszcze niedawno zaczynałam swoją przygodę z FF o The Vamps. Dzisiaj moje opowiadanie ma już ponad 11 tysięcy wyświetleń na blogu, ok. 4 tysiące na "Głębokim oddechu" i ponad 1 tysiąc na "Przebudzeniu" (wattpad),  za co wszystkim serdecznie dziękuję! <3 Mam wielką ochotę uściskać każdego czytelnika z osobna! 

Nie wiem kiedy dodam nowy rozdział. Myślę, że teraz możecie się spodziewać kolejnej części dopiero po 8 maja. Kończę wtedy pisemne matury, także będę miała już więcej luzu. :) 


A tymczasem z okazji zbliżających się świąt Wielkanocnych... Życzę Wam wszystkim solidnego odpoczynku, smacznego jajka, szalonego i wyjątkowo mokrego Śmigusa Dyngusa oraz samych słonecznych, spokojnych i cudownych dni, które zapamiętacie na zawsze! 


Weronika. xx 

27 komentarzy:

  1. to jest takie cudowne! ja po prostu nie mogę przestać tego czytać!
    bardzo dobrze rozbudowujesz zdania, świetne porównania, epitety, Boże, jedno z najlepszych fanficów ever x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;') dziękuję Ci, kochana. <3333

      Usuń
    2. Tak bardzo, bardzo się z Tobą zgadzam, sheeranerka! :) /A

      Usuń
  2. zgadzam się z opinią wyżej! najlepsze opowiadanie, jakie kiedykolwiek czytałam! <3 jest takie nieprzewidywalne, super się go czyta, bo pisane jest lekkim, a zarazem wyszukanym językiem - no i te wszystkie opisy chłopaków przenoszą mnie w inny świat - potrafią zadziałać na wyobraźnię. :) proszę, nigdy nie zawieszaj tego bloga! <3
    wzajemnie miłych świąt! <3 +powodzenia na maturze, na pewno napiszesz bardzo dobrze! <3
    lostmybalance-fanfiction.blogspot.com (chamska reklama :DD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cudownie mi się czyta takie miłe komentarze! cieszę się, że mogłam zainteresować Cię moją historią. mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej. :)
      nie dziękuję a propos matury, żeby nie zapeszyć. <3

      p.s.
      ponad tysiąc wyświetleń na lostmybalance! gratuluję! :)

      Usuń
  3. Jak ja kocham jak Ty piszesz *__*
    Jaram się niesamowicie, że już ich odnalazła! Asdfghjkl tak bardzo chcę już czytać dalej ale rozumiem że masz matury i życzę powodzenia na nich! No i wesołych świąt! ♥ xx
    @shinodofremia

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne! nareszcie ich poznała i nie skupiła całej swojej uwagi na "tamtym życiu" i niepełnosprawności. nie mogę się doczekać aż się z nimi spotkają <3
    theeternalkids.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. oooo no nie mogę. Świetne opowiadanie!!! Czytam od początku istnienia i jestem oczarowana ♥ aaa i Wesołych Świąt!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Extra! Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału i proszę! Świetnie piszesz i nie mogę się doczekać następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Już wcześniej zakochałam sie w Connorze. Teraz w 2 części czekałam aż"wkroczy do akcji". Kiedy przeczytałam ten tekst Jamesa: Czy ty zawsze musisz być taką gapą, CONNOR? kiedy to przeczytałam to odłożyłam telefon i nie wiem czemu po prostu się rozpłakałam ;') nwm dlaczego, chyba z radości xd i nie mogłam dalej czytać xdd
    Dopiero po chwili sie ogarnęłam, ale jak przeczytałam o tym *zauroczeniu* Lisy Connorem to myślałam że padnę xddd a po chwili sb myślę że od dzisiaj wyobrażam sb że jestem Lisą ;D
    No to czekam na dalszy ciąg ;x
    Loffciam cie <33 c;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie płacz, mysza! <3
      i tak, mogę Wam powiedzieć, że od następnego rozdziału będzie jeszcze więcej akcji z chłopakami. trzeba to rozkręcić, prawda? w końcu nie jest to historia tylko o Lennon!
      i tak, Connora będzie zdecydowanie więcej, aniżeli w poprzedniej części. xx
      również kocham, całusy! <3

      Usuń
  8. ~ cudowny rozdział, nie mogę się doczekać następnego♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooooo, kochana! Nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę, że to dodałaś! ♥ Wyczekiwałam rozdziału! I teraz wyczekuję następnego! ♥ /A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a Ty nawet nie masz pojęcia jak się moja mordencja cieszy, gdy tylko zauważyła "A" na końcu! <3
      kolejny rozdział powinien się pojawić dopiero w maju. niestety- musicie być cierpliwi. 3 tygodnie do matury... eh.

      Usuń
    2. Ooo, jak miło! <3 Powodzenia na maturze! A z czego piszesz? Tzn masz cos rozszerzone?, bo nie orientuje sie za bardzo jak to jest obecnie na maturach, ciagle zmiany. Btw tesknie za opowiadaniem <3

      Usuń
    3. nie dziękuję! :D
      taak, piszę rozszerzenie z polskiego oraz angielskiego.
      ja również za Wami wszystkimi tęsknię, chciałabym już usiąść na spokojnie do pisania i myśleć tylko o tym, co ma się wydarzyć w następnym rozdziale. :(

      Usuń
  10. Aaaaaaa ! Przeczytałam wszystkie rozdziały *.* blog C U D O W N Y . CZEKAM NA NASTĘPNY @patkaiwanska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, słońce. :)
      tak na marginesie: dałam Ci follow na twitterze. :D

      Usuń
  11. No to wszystkie rozdziały za mną ^^
    Blog jest genialny
    Gdy zaczęłam go czytać nie mogłam się oderwać czasem czytałam nawet do północy xxx
    Ciekawe co się stanie dalej i czy Lennon ponownie rozkocha w sobie Brad'a?
    życzę weny i z niecierpliwieniem czekam na nn xxx
    @patka140998

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! <3
      dodałam Cię na tt, nowy rozdział powinien się pojawić po moich maturach. :)

      Usuń
  12. Hsjdbskshsnfercwiixm zcsidbsbhsu zakochałam sie w twoim ff czytałam go 2 dni i nie mogłam sie oderwać KOCHAM GO !! i ciebie :D mam ogromną prośbę czy jest szansa żebyś informowała mnie o nowych rozdziałach na tt ? Mój twitter to @breathe_for_u z góry dziękuję ilysm ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. również Cię kocham! <3 oczywiście, już sobie zapisuję i Cię dodaję! <3

      Usuń
  13. Jeju <3 Kocham twoje opowiadanie :D Obserwuję cię i tu i na wattpad ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aww <3 bardzo mi miło! jaki masz nick na wattpadzie? :>

      Usuń
  14. kocham twoje opowiadanie tak strasznie mocno, jeju :( czekam na wiecej! x

    @ohowowbradley

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeden z najlepszych blogów które czytałam. Ogólnie wszystkie są takie szablonowe a dziewczyny które piszą re opowiadania nie umieją odpowiednio przekazać najważniejszych rzeczy. Za to Ty... jesteś genialna... całość przeczytałam w dwa dni (praktycznie dwie noce ale ok) nie mogłam się oderwać i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń