-Jeżeli dobrze myślę, to Connor jeszcze nie
jest z chłopakami w zespole. Dlatego James'owi tak bardzo zależy na tej próbie
i opinii innych. -Powiedziałam Lissandrze od razu, gdy weszłyśmy do mojego
domu. Dziewczyna ruszyła żwawym krokiem w stronę kuchni, kładąc na blacie
reklamówkę z jabłkami.
-Wiesz co? Może założysz jakąś swoją osobistą
budkę z przepowiedniami? Ubierzemy cię w jakieś zwiewne ciuchy, założymy chustkę
na czoło, postawimy przed tobą szklaną kulę i... Dawaj!- Zaśmiała się Lisa,
która zaczęła wypakowywać owoce na kryształową misę. -Jak zrobisz jeszcze taką poważną minę jak teraz, to ludzie uwierzą w
każdą bajkę, którą im opowiesz.
-A ty nadal o tym samym? -Jęknęłam
przeciągle. -Chyba nie chcesz, żebym
znowu zaczęła gadać o czerwonych wypiekach na twarzy, kiedy Connor obdarował
cię swoim anielskim uśmiechem? -Uniosłam jedną brew do góry. Lissandra
prychnęła niczym rozzłoszczony kot, odwracając się do mnie tyłem. Poskutkowało.
W tym
momencie z sąsiedniego pokoju wyszła mama. Chyba usłyszała fragment naszej
żywej dyskusji, bo usiadła na kanapie w salonie i spoglądała na nas z wyraźnym
zaciekawieniem. Zignorowałam jej osobę, zatrzymując wózek gdzieś przy kuchence,
aby nawiązać kontakt wzrokowy z przyjaciółką.
-Gdzie się wybieracie?- Usłyszałam głos
mojej matki, która czym prędzej podniosła się z kanapy i oparła o kuchenny
blat, który dzielił salon i kuchnię na dwie części. Jak zwykle próbowała
zainteresować nas swoją osobą, ale jej się to nie za bardzo udawało...
-Koledzy zaprosili nas na próbę zespołu,
mamo.- Odwróciłam głowę w jej stronę. -Chcą
się sprawdzić i usłyszeć naszą opinię.
Wiedziałam,
że matka nie będzie w stanie odmówić mi małego wypadu do "znajomych".
Nie w momencie, gdy powoli zaczynałam odzyskiwać kontakt z rzeczywistością i
znów się uśmiechałam.
-To blisko, proszę się nie martwić,
zaopiekuję się Lenny.- Powiedziała Lisa, a następnie położyła dłoń na swoim
sercu. Moja matka zmierzyła ją podejrzliwym wzrokiem. Taak. Lissandra
rzeczywiście brzmiała przekonująco, zwłaszcza po wydarzeniu, gdy sama próbowała
nauczyć mnie chodzić.
Odchrząknęłam
znacząco, starając się nie wybuchnąć gromkim śmiechem.
-Zastanawia mnie tylko jedno: dlaczego takie chłopaki
jak oni zaprosili dwie kaleki do siebie?- Tutaj wskazałam na łuk brwiowy
Lisy, który jeszcze się zbyt dobrze nie zagoił i wyglądał... Przerażająco.
-Może to ich kręci? Wiesz... Niebezpieczne
dziewczyny.- Wypaliła rudowłosa, odwracając się gwałtownie do mnie i
przyjmując pozę godną Aniołka Charlie'go, ze złożonymi palcami, które imitowały
pistolet.
Moja
mama westchnęła ciężko, kręcąc z niezrozumieniem głową. Chyba wystarczyło jej
tego "kontaktu" z ukochaną córką, bo zrobiła w tył zwrot i zniknęła
za drzwiami swojego pokoju. Można się tego było spodziewać.
Podczas
gdy Lissandra bawiła się jabłkami, które zakupiłyśmy przed chwilą w spożywczym,
ja zaczęłam się intensywnie zastanawiać nad tym, czy na próbie przypadkiem nie
spotkamy kogoś jeszcze. Chodziło mi oczywiście o... Liberty. Tristan coś o niej
wspominał wtedy w szpitalu. Stwierdził, że jestem do niej bardzo podobna. Może
to była siostra jednego z nich? Nie dopuszczałam do siebie myśli, że owa
LIBERTY mogłaby być drugą połówką mojego obiektu westchnień. Broń Boże!
-Cześć, dziewczyny! Miło, że przyszłyście!-
Przywitał nas pan McVey. -Tak w ogóle
to... James jestem. Jeszcze chyba nie było okazji, żeby poznać wasze imiona. -Dodał
pospiesznie, uśmiechając się do nas szeroko.
-Lisa i Lennon. Miło cię poznać, James!-
Przedstawiła nas rudowłosa, podając mu rękę i uśmiechając się nerwowo.
-Proszę wejdźcie. -Wskazał nam ręką na
otwarty garaż. Wjechałam wózkiem do środka i od razu zobaczyłam... Jego. Stał
na środku, oparty o mikrofon. Marszczył uroczo nosek i zagryzał dolną wargę,
wsłuchując się w słowa swoich kolegów. Brązowe loki beztrosko opadały mu na
czoło, zasłaniając nieco brwi i dobrze znaną mi czarną barwę wesołych tęczówek.
Przekładał pomięte białe kartki i coś namiętnie z nich czytał, mrucząc cicho.
Był tak skupiony na owej czynności, że nawet nie zauważył, że ktoś wszedł do
środka. Ścisnęłam mocniej materiał moich spodni, biorąc głęboki wdech.
Natychmiastowo zrobiło mi się gorąco...
Garaż
był zwyczajny, choć mogłam stwierdzić, że miał w sobie jakiś urok. Ściany
zostały przykryte licznymi blaszanymi półkami, na których leżało mnóstwo kluczy
czy śrubokrętów. Pomieszczenie oświetlała tylko jedna lampka, przyczepiona do sufitu,
która bujała się na wszystkie możliwe strony. Ponadto pomagało jej światło
dzienne, które przebijało się leniwie przez wejście i delikatnie muskało
czerwoną, obdartą kanapę, ustawioną na przeciwko sprzętu chłopaków. Gdzieś z
tyłu znajdowała się perkusja, za którą siedział dobrze znany mi blondyn,
któremu Georgia nastawiała nogę. Podłoga była prawie niewidoczna, gdyż czarne
grube kable wiły się pod nogami nastolatków, skutecznie utrudniając im dojście
do wyznaczonych miejsc.
-Lenny, nie sądziłam, że jeden z nich to
największa ofiara w naszej szkole... Widziałam go ostatnio na meczu koszykówki,
zupełnie się do tego chłopak nie nadaje. Do tego koleguje się z tym rudzielcem.
Fuj!- Szepnęła mi na ucho Lissandra.
-Ty też jesteś ruda. A do tego wredna.-
Odburknęłam jej, popychając wózek do przodu i uśmiechając się szeroko do
chłopaków, którzy byli zajęci przygotowaniami do próby.
-Brad, Tristan... Przedstawiam wam Lennon
oraz Lisę, dwie dziewczyny ze sklepu spożywczego, dzięki którym Connor oblał
swój egzamin na członka naszego zespołu.- James wskazał na nas ręką. -To będzie nasza dzisiejsza publiczność.
Wokalista
uniósł swe ciemne spojrzenie z już dobrze znanych mi, pokreślonych kartek,
które trzymał w swoich rękach. W tym momencie przeszył mnie przyjemny dreszcz,
błądzący od szyi, a następnie wzdłuż kręgosłupa. Uśmiechnął się delikatnie, wypowiadając
urocze, choć nieco głuche: "cześć". Wydawało mi się, że od razu
rozpoznał moją twarz. Ponadto... Charakterystycznym elementem mojego życia od
pewnego czasu stał się wózek. A chyba nie na co dzień słowa twoich piosenek
trafiają na kolana niepełnosprawnej osoby, prawda?
Motyle w
brzuchu automatycznie ożyły, obijając się od ścianek żołądka z wielkim
pragnieniem opuszczenia mojego układu pokarmowego. Serce zaczęło intensywnie
łomotać, niemalże łamiąc żebra i obijając się o płuca, które i tak już pochłonęły
zbyt dużo powietrza. Wgapiałam się w niego niczym w obraz, analizując sylwetkę
i poznając ją na nowo. Lissandra trzepnęła mnie delikatnie po ramieniu, za co
byłam jej wdzięczna, gdyż powróciłam na ziemię, przyglądając się reszcie.
-Daj spokój, James! Nie zniechęcaj faceta
jeszcze przed próbą! Może dasz mu się wykazać?- Odezwał się Tris, który
niebezpiecznie przechylając się do tyłu, o mały włos nie przywalił głową w
ścianę. Lisa jęknęła cichutko, podskakując w miejscu.
-Łoo, ogierze, nie wierzgaj tak, bo tym razem
złamiesz sobie czaszkę!- Rzucił Bradley, który właśnie przeniósł wzrok z
mojej sylwetki na swojego kolegę.
-Serio sądzisz, że jego łeb da się jeszcze
bardziej złamać? -Odparł na to panicz McVey, na co Brad zatkał dłonią usta,
by nie zaśmiać się zbyt głośno, prosto do mikrofonu. Ja również prychnęłam pod
nosem, zakrywając twarz rękawem od bluzy.
-Boże, dajcie się grzecznie przywitać, a nie
kłapiecie tymi swoimi jadaczkami... Nie dość, że stresujecie chłopaka, to
jeszcze naszych gości...-Wymamrotał chudy niczym patyk blondyn, próbując
podnieść się z krzesełka, na którym aktualnie spoczywał. -Ja ciebie chyba znam!- Zawołał nagle z zachwytem, ruszając
chwiejnym krokiem w moją stronę. Moje oczy zmrużyły się nieco. -Leżałaś ze mną na sali! Wtedy... W szpitalu!-
Wyrecytował owe słowa tak głośno i dosadnie, jakby odkrył Amerykę. Łypnął na
wózek inwalidzki i już otwierał usta, lecz... W dobrej chwili darował sobie
niepotrzebny komentarz.
Od razu
zauważyłam gips na jego nodze. Wzdrygnęłam się, przypominając sobie przeraźliwe
okrzyki oraz zgrzyt nastawianej kości.
-Jak tam zdrówko, już lepiej?- Zapytałam,
ściskając jego ciepłą dłoń, którą najpierw podał mnie, a następnie Lissandrze.
-No powiedzmy. Powinienem leżeć w łóżku, ale
te małe, wredne gnomy zmusiły mnie do pracy. -Po wypowiedzeniu tych słów
spojrzał na Bradley'a i James'a. Och, gdyby wzrok Tristana mógł zabijać, już
dawno leżeliby martwi na ziemi.
Connor
wydawał się być gdzieś całkowicie indziej. Stał niczym mała, zagubiona
sierotka, z gitarą basową założoną na ramieniu i wgapiał się w czubki swoich
nieco przestarzałych adidasów. Czyżby aż tak się przejmował współpracą z The
Vamps?
-To co, możemy już zaczynać?- Burknął
zniecierpliwiony James.
Tristan na
szczęście bezpiecznie dotarł na swoje poprzednie miejsce i poprawił się na
stoliczku, ustawionym przed perkusją. Chwycił pałeczki, a następnie zaczął się
nimi niecierpliwie bawić, kręcąc je w długich, bladych palcach. Nie mogłam
nadążyć nad tymi wszystkimi trickami, które wykonywał w jednej sekundzie. Aż
zakręciło mi się w głowie.
Najmłodszy
chłopak spuścił głowę, zaciskając blade dłonie na gryfie gitary basowej, gotowy
do złapania pierwszego, odpowiedniego chwytu. Perkusista uniósł pałeczki w górę
i odliczył do trzech, by po tym czasie uderzyć w bębny.
Lissandra
opadła na czerwoną kanapę, opierając się wygodnie o oparcie i zdejmując jeansową
kurtkę, którą położyła gdzieś obok siebie. Ja zacisnęłam kciuki w piąstkach,
oczekując pierwszych taktów granej piosenki. Nie mogłam się doczekać, aż
ponownie usłyszę głos Bradley'a i całą, wspólną kompozycję The Vamps.
Przez
garaż przeszły pierwsze, nieco niepewne nuty, płynące z gitar James'a oraz
Connor'a. Rytm podtrzymywała perkusja ujarzmiona przez Tristan'a. Bradley oparł
ręce na mikrofonie i właśnie miał brać głęboki wdech, aby zacząć śpiewać
pierwsze słowa granej piosenki.
-Chłopakiii...-Perkusja zamilkła. Gitary
również.
-Cholera jasna, Tristan, co znowu!- Simpson
przez przypadek trzepnął ręką w mikrofon, który przeraźliwie zapiszczał.
-Bo mi noga zdrętwiała. A w zasadzie noga i
pośladek. Normalnie czuję, że zaraz mi odpadnie. W ogóle lekarz mówił, żebym
trzymał ją jakoś w górze, a ja już od paru godzin siedzę w jednym i tym samym
miejscu, do tego stołek jest za mały i...
James
wywrócił oczami, podkreślając głośnym okrzykiem swoje wielkie poirytowanie.
Zdjął dłonie z gryfu gitary tak szybko, że również zajęczała, wyraźnie
niezadowolona zachowaniem swojego właściciela.
-Czy widzisz tutaj cokolwiek, co mogłoby ci
tą nogę jakoś asekurować?- Zapytał Brad, rozglądając się po pomieszczeniu.
Lissandra
siedziała na samym brzegu kanapy, zaraz obok mojego wózka i... Czuła się chyba
równie mocno zażenowana co ja. Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się czegoś
większego i bardziej profesjonalnego. Mimo wszystko starałam się pomóc
chłopakom w przeprowadzeniu tejże próby, aby wreszcie sprawdzili swojego nowego
basistę i czym prędzej go przyjęli.
-Ehhm... Kanapy raczej nie przysuniesz, ale
możesz trzymać nogę na moich kolanach.- Wypaliłam czym prędzej, nie za
bardzo zastanawiając się nad tymi słowami. Dopiero gdy je wypowiedziałam,
zauważyłam jak głupio mogły one brzmieć.
-Daj spokój, Lennon, to będzie...- Zaczął
James, ale nie skończył, bo mu natychmiastowo przerwałam.
-Idiotyczne? Może trochę. Powiedzmy, że
pomocne. A innego wyjścia z tej sytuacji nie widzę. -Wzruszyłam ramionami,
chwytając koła wózka inwalidzkiego i popychając go w stronę perkusji. Musiałam
się trochę namachać, żeby pokonać każdą małą górkę grubych kabli. Tristan
zaśmiał się nerwowo, nie za bardzo wiedząc, cóż takiego ma zrobić.-No dalej, dawaj tą nogę.- Zachęciłam go
do szybszej reakcji, wyciągając dłonie w stronę chorej kończyny chłopaka.
Oczywiście skończyło się na tym, że sama musiałam złapać go za gips i unieść
nieco do góry, bo zrobiło mu się tak głupio, że cała jego twarz oblała się
czerwonym rumieńcem. Lisa chrząknęła znacząco, poprawiając się na kanapie i kręcąc
z politowaniem głową. Jej twarz zniknęła w otwartych dłoniach, a ramiona
Finnigan zadrżały niebezpiecznie, świadcząc o próbie przerwania nagłego ataku
śmiechu.
-Dobra. Wszyscy gotowi? Nie zaczęliśmy nawet
grać pierwszej piosenki, a jutro mamy w tym składzie zagrać na pikniku
szkolnym...-Odezwał się James, gdy już przejechał otwartą dłonią po swojej
bladej twarzy.
-Piknik szkolny?- Wtrąciła się Lisa,
którą wyraźnie zaintrygowała ta informacja. -Za parę dni Woodside High School organizuje taką wiosenną imprezę...
Zaciskając
dolną wargę, wpatrywałam się uważnie w Jems'a, a następnie na Lisę, która nadal
spoczywała na czerwonej kanapie, kiwając ze zrozumieniem głową. Czy nagłe
pojawienie się mojej osoby na pikniku szkolnym nie będzie zbyt wielkim...
Szokiem? Nikt nie widział mnie od tego pamiętnego dnia, kiedy samochód potrącił
mnie na przejściu.
-No właśnie. Nauczycielka od muzyki chciała
wystawić jakiś tandetny chór, który zaśpiewałby parę piosenek, ale... Ja nas
zgłosiłem. Nie dość, że to dobry
pomysł, aby odnaleźć siebie na małej scenie, to jeszcze psorka mi obiecała, że
postawi w dzienniku jakąś dobrą ocenę. -Wzruszył
ramionami Tristan, który zaczął się kręcić na stołku i próbować zsunąć chorą
nogę z moich kolan. -A teraz wybaczcie.
Skoro i tak robimy przerwę, to muszę iść do toalety.
Chłopak
podniósł się i zaczął kuśtykać powoli w stronę drzwi, znajdujących
się po prawej stronie. Miałam mu mówić, żeby zostawił swoje ukochane pałeczki
obok perkusji. Przynajmniej miałby większe pole do popisu jeżeli chodzi o
złapanie równowagi, tudzież... Złapanie się jakiegoś wystającego przedmiotu,
żeby się nie przewrócić. James już chyba nie miał siły komentować tej
beznadziejnej próby, więc jedynie trzepnął ręką o gryf gitary tak mocno, że
środkowa struna odskoczyła, wyrywając się ze swojego miejsca.
-Ja pierdolę!- Warknął, przyglądając się
uważniej instrumentowi. -Chyba ten ktoś,
kto się na nas patrzy z góry ma dobrą zabawę! -Przełknęłam głośno ślinę,
opuszczając ramiona w zrezygnowaniu. Straciłam nadzieję, że dzisiejszego
popołudnia usłyszę na nowo chłopaków, zatracających się w muzyce.
Tristan był
już w połowie drogi do drzwi, gdy nagle wciągnął ze świstem powietrze,
potykając się o najgrubszy kabel od zasilacza. Widziałam tylko jego chudą
niczym patyk osobę, która leci powoli do przodu, przewalając się na ziemię
niczym kłoda. Głuchy łomot świadczył o tym, że klatka piersiowa perkusisty
właśnie dotknęła gruntu.
-Boże, dlaczego ciebie nie zostawili w tym
szpitalu? Przecież zabijesz się z tym gipsem. -Mruknął James, który starał
się na nowo założyć strunę, nadal odstającą od drewnianego pudła.
-Jakoś ich wybłagałem, co nie...-
Wyjęczał biedny Tristan, który właśnie leżał na czarnych kablach. Niestety nie
zdołał się sam podnieść. Pomógł mu w tym McVey, który stał najbliżej.
Obserwowałam
to wszystko, unosząc w niemym zadziwieniu brwi. Czy nie mogli przełożyć tej
próby na jakiś inny dzień? Do pikniku w mojej dawnej szkole zostało jeszcze
trochę czasu. Z pewnością zdążyliby zagrać parę utworów, które nadawałyby się
dla tutejszej młodzieży. Znając życie... I tak każdy będzie zainteresowany
samym sobą, a nie jakimś tam zespołem, który próbuje się wypromować.
-Boże, dlaczego!- Pisnął Tristan, który
został już podniesiony przez nieco bardziej umięśnionego kolegę. Evans uniósł
dwie pałeczki od perkusji w górę. Jedna z nich... Była złamana.
-Wziąłeś zapasowe, prawda?- Zapytał
Bradley, który stał nieruchomo, cały czas opierając się o stojak na mikrofon.
Tristan pokręcił głową, zaprzeczając.
W tym
małym gwarze niezadowolonych komentarzy, płynących z ust każdego członka
zespołu, usłyszałam plask dłoni Lissandry, która właśnie trafiała na jej twarz.
-Może znaleźć ci jakiś patyk, żebyś mógł
cokolwiek zagrać?- Zażartowała rudowłosa, odchrząkując znacząco.
Tristan
chyba nie załapał, że ona tego nie mówiła na poważnie. Cóż... Skończyło się na
tym, że została poproszona o wyjście na dwór i poszukanie jakiegoś grubszego
patyczka, który może być idealną imitacją pałeczki. Nie zagłębiałam się już w potrzebę
chłopaka ze złamaną nogą. Chyba z tego wszystkiego zapomniał, iż miał wybrać
się na wyprawę do toalety.
-Okej, wychodzi na to, że tylko mi nie urwały
się struny, a wzmacniacz próbuje ze mną współpracować. Kogo teraz nazwiesz
najbardziej profesjonalnym?- Głos Connor'a przeciął niezręczną ciszę,
podczas której Lisa podawała mi patyk dla Tris'a. Wszyscy spojrzeli w jego
stronę, otwierając szerzej oczy. Do tej pory nie mówił zupełnie nic, ale jak
teraz się odezwał... To wszystkim poszło w pięty.
James już miał zamiar otwierać usta. Widziałam, że zrobił się czerwony na twarzy i
nawet ruszył jeden krok w jego stronę, ale ktoś skutecznie przeszkodził mu w
zgaszeniu młodego basisty.
-Niespodzianka!- Rozległo się po całym
garażu. Definitywnie był to głos dziewczyny. Podniosłam brodę i spojrzałam z
zaciekawieniem w stronę wejścia do garażu. Cienie dwóch dziewcząt przekroczyły
próg pomieszczenia.
-Libby? Co ty tutaj robisz? - Wyraźnie
ożywił sie Bradley. Przełożył gitarę przez ramię, ustawiając ją na stojaczku, a
następnie podbiegł w stronę dziewczyny, która właśnie weszła do garażu.
Ciemnowłosa zarzuciła smukłe dłonie na jego szyję, a następnie obdarowała
Simpson'a czułym pocałunkiem.
Szczęka
mi opadła. Automatycznie zerknęłam na Lisę. Rudowłosa przyjaciółka wpatrywała
się we mnie swoimi jasnymi oczami, totalnie zbita z tropu.
-Akurat przyjechałam do Margaret i
pomyślałam, że wstąpię do was na chwilę.- Pokazała palcem na swoją
towarzyszkę. -Przywiozłam wam trochę
jedzenia, żebyście mi tutaj z głodu nie umarli! -Wyciągnęła rękę po wielką
siatkę, którą trzymała jej jasnowłosa koleżanka.
Okej.
Sądziłam, że ta próba to totalna porażka, ale... Nie spodziewałam się tego. Lisa
niepotrzebnie mi podała ten jedyny patyk, który był imitacją jego pałeczki do
perkusji. Widząc ową scenę, ścisnęłam drewno z całej siły, przerywając korę i
niwelując wszystkie złączenia w jego wnętrzu. Po pomieszczeniu rozległ się
głuchy trzask patyka, które później zaakcentowało przekleństwo perkusisty.
***
***
Tęskniłam za Wami! Na szczęście już jestem po maturach (tych pisemnych, bo ustne jeszcze czekają mnie dwie) i kolejny rozdział powinien się pojawić zaraz po weekendzie.
Pozdrawiam wszystkie moje misiaki bardzo serdecznie i mam nadzieję, że rozdział się podobał. Co myślicie o Libby i Bradley'u? ;>
Całusy!
Aaaaaa, pierwsza. :3
OdpowiedzUsuńKochana, jesteś taka cudowna! :) Zamysł na opowiadanie jest niekonwencjonalny, a opisy chłopaków to jest jakaś bomba po prostu!
Uwielbiam Cię. :) <3
lostmybalance-fanfiction.blogspot.com
jeju nareszcie *_* rozdział jak zawsze świetny, muszę przyznać że ,,głęboki oddech" to jedyny fanfic przy którym się popłakałam hah z niecierpliwością czekam na następny! ♥ / @awhmyhero
OdpowiedzUsuńboziuuu kochanie ty moje xxx po prostu mnie zabijasz xxx
OdpowiedzUsuńhmm myślę, że Brad zakocha się w naszej kochanej Lennon i zostawi Libby (a przynajmniej mam taką skrytą nadzieję)
cieeekaaaaweeee czy stanie się dokładnie to co jej się przyśniło ^^
życzę MEGA weny i czekam zniecierpliwieniem na nn xxx
kocham i pozdrawiam xx
Naczekałam się na te rozdział ale warto było!
OdpowiedzUsuńJejku po prostu zdenerwowałam sie razem z Lennon no! Nie zgadzam się na to haha mam nadzieję, że niedługo zniknie ta Liberty ;)
Pozdrawiam i powodzenia na ustnej maturze! ♥
OMG!! Nienawidzę Liberty, ona jest okropna ;// natomiast kocham cię za to, że piszesz o każdym chłopaku po troszku ;33 i mam nadzieję, że tak pozostanie xd ;> czekam na dalszy ciąg c: <3
OdpowiedzUsuńNo tak, zgadzam się z wszystkimi poprzednimi komentarzami, ale ja tak szczerze liczę na Lisę... musi zostawić Anthonego. ;D
OdpowiedzUsuńaaaahhhhhhh jaka ty jestes kochana ♥ jak ty swietnie piszesz ♥ jestem oczarowana ♥ chyba duzo serduszek dałam ale to z miłości do tego ff ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuń~ świetne opowiadanie, czekam z niecierpliwością na następne xx mam nadzieje że Brad, pokocha Lennon, a Liberty zostawi.. chciałabym żeby Lennon przeżyła to co jej się śniło.. to by było naprawdę wspaniałe, no ale cóż zobaczymy jak historia dalej się potoczy♥
OdpowiedzUsuńJeej!! Nie mogłam sie doczekać tego rozdziału! Ekstra piszesz, kocham twoje opowiadanie! Śmiech, szok i wszystko w jednym! Kocham, kocham kocham!! <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńKocham twoj ff. ♥ Jesli chodzi o moje poczatkowe nastawienie do The Vamps to bylo takie jak Lennon.Nie bylam wcale zainteresowana ich muzyka.Potem mnie jednak kolezanka przeblagala zebym przeczytala twoje ff i posluchala ich piosenek.No i teraz ich po prostu uwielbiam.Dzieki tobie polubilam ten zespol.Dziekuje a co do rozdzialu to swietny jak wszystkie poprzednie.Tylko dlaczego Liberty?Ty chcesz zebym nie mogla spac po nocach rozmyslajac nad tym co sie bedzie dzialo potem?
OdpowiedzUsuńPS.Sorry za brak polskich znakow.
ojej, naprawdę? C: mogę Cię zapewnić, że Vampsi nie są kolejnym tandetnym boysband'em. to naprawdę złote chłopaki. <3 mam nadzieję, że kiedyś pokochasz ich równie mocno, co ja, bo są tego warci! :)
Usuńco do Twojego braku snu- hmm. pewnie, że chcę! haha :D
dziękuję Ci bardzo za opinię i całuję <3
Ej jak mozesz bede miala gorsze oceny przez brak snu!No dobra i tak mam nienajlepsze.XD Naprawde nie sadzilam ze the Vamps stanie sie kiedys czescia mojego zycia.Jeszcze raz dzieki!
UsuńA no i nie zapominajmy o Connorze jego tekst mnie poprostu powalil. :D Pisz tak dalej i weny kochana. :*
OdpowiedzUsuńPowiem tyle:
OdpowiedzUsuńOgłaszam wszem i wobec iż nieodwołalnie nie lubię Liberty!
A pomijając rozważania nad jej osobą,powiem,że rozdział naprawdę niesamowity i nie mogę doczekać się kolejnego
Weny życzę,kochana xx
nie nawidzę Liberty.
OdpowiedzUsuńCały rozdział się śmiałam !
świetny !
Oh cudownie piszesz, przeczytałam ten rozdział gdy tylko go dodałaś, ale moja skleroza naprawdę nie pozwala mi na bieżąco komentować. Rozdział cudowny, uśmiałam się! czekam na nexta i już w głowie układam sobie scenariusze co może dziać się dalej <3
OdpowiedzUsuńzapraszam, może przy okazji wpadniesz?
szpiegostwo-poplaca.blogspot.com
cudowny rozdział! dziewczyno, błagam nie trzymaj mnie dłużej w niepewności i dodaj nexta pliissss
OdpowiedzUsuńzapraszam
theeternalkids.blogspot.com
CO?! JAKA LIBERTY?! CO TY ZNOWU NAKMOCIŁAŚ
OdpowiedzUsuńJEZU, KOCHAM OPIS BRADA W GARAŻU JKSABDJHDVD
NAKMOCIŁAM? AHAHHAAHAHA. no cóż "życie"! :D
UsuńWeroniko, masz najlepsze ff jakie kiedykolwiek czytałam, wszystko jest zawsze dokładnie opisane. Kocham! Powinnaś książki pisać! Masz pomysł i potrafisz go przedstawić :) Życzę weny, oraz zapraszam do mnie. Dopiero zaczęłam pisać, jest to moje pierwsze opowiadanie, w porównaniu do Twojego, to nic. Jednak zależy mi na Twojej opinii, nawet jeżeli Ci się nie spodoba chciałabym żebyś oceniła. Przyjaciółka poleciła mi Twoje opowiadanie i przekonałam się, że warto było wejść! <3
OdpowiedzUsuńJak zwykle, nie zawiodłam się. Nigdy nie zawodzisz! <3 Cieszę się, że Lennon i Lissa są coraz bliżej chłopaków, ciekawa jestem, jak sie potoczy sytuacja z Liberty i Bradem, no i Lennon :D Słodki Tris niezdara! <3 No i trochę 'niegrzeczny' James, mrr, hahah. Powiem szczerze, że opisałaś inaczej chłopaków (no i sytuację w sumie też) niż sobie wyobrażałam. Ale to bardzo dobrze, bo tzn że Twoje opowiadanie nie jest przewidywalne, co znaczy, że nie jest nudne, co znaczy, że jest wspaniałe! Nie wierze, ze przeczytalam tą część dopiero teraz, tak mało czasu miałam :( Ach, czekam na nastepną część! <3 /A
OdpowiedzUsuńPS. Pamiętam, jak pierwszy raz tu weszłam, to szukałam ff/one shota czy coś o Connorze, teraz nie moge oderwać się od Twojego ff :3
UsuńJeju przeciez Brad musi byc z Lennon :( nie wyobrazam sobie zeby bylo inaczej
OdpowiedzUsuń